Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

23 godziny temu, kotlet_schabowy napisał:

Mam wrażenie, że poziom trudności został nie do końca wyważony. Nie powiem, że było banalnie, ale momentami sam sobie utrudniałem grę, bo zamiast rozwalić stojących na przeszkodzie, kombinowałem, chomikując gadżety. Natomiast hardcore, co wynika z opinii, jest faktycznie hardkorowy.


Poziom trudności został wyważony świetnie - po prostu wybrałeś sobie wersję dla casuali.
Chcesz real RE-experience to wybierasz Hardcore, który "hardkorowy" wcale nie jest - tu jest właśnie to czego szukasz, ale bez przeginki (jedynie te sejwy, na które narzekasz).

Odnośnik do komentarza

Resident Evil 7

 

Jezu, co oni zrobili :( Pierwsza połowa gry miała fantastyczny klimat, a jej druga część zdecydowanie nie. Pewnie, to nie tak, że w drugiej zabrakło klimatu, bo gra nadal trzymała w delikatnym napięciu, ale nie da się ukryć, że ludzie z Capcomu się nie popisali (widocznie ta seria tak już ma). Już ten 

 

Spoiler

statek był jeszcze jak cię mogę 

 

ale już 

 

Spoiler

te kopalnie to jakiś żart.

 

Na domiar złego nawet nie zdążyłem użyć mojego magnuma, którego specjalnie zostawiłem na ostatniego bossa, bo ten okazał się tak chuyowy, że po prostu nie miałem kiedy, lol (okej, wczytałem save'a - strzela się zayebiscie). 

 

Nie zrozumcie mnie źle - przez jej dużą część jest to znakomita gra, która tak mnie wciągnęła, że przeszedłem ja w kilka dni, a zazwyczaj horrory zajmują mi troszkę dłużej.

 

Naprawdę mocno siadł mi schemat tej gry, który polegał na eksploracji i szukaniu różnych kluczy, które pomogą otworzyć nam drzwi, które dadzą nam dostęp do lokacji, w której możemy otworzyć to czy tamto - no wiecie o co chodzi. To, w połączeniu z designem domku, który był tak dobrze zaprojektowany, że praktycznie nie musiałem korzystać z mapy, by po nim swobodnie lawirowac, zrobiło mi grę. No, z dodatkiem klimatu, który był, jak wiadomo, super - gesty jak skur.wysyn. Na minus zarządzanie ekwipunkiem, no i ta druga połowa gry, która była średnia, ale w ogólnym rozrachunku - kawał dobrej gry. 

 

Już nie mogę się doczekać tej ósemki - wygląda bosko, ale troszkę do naprawy maja, i mam nadzieję, że dadzą radę. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Chodziło mi o to, o czym wspominałem chwilę wcześniej w odpowiedzi na post kotleta - nie może być tak, że gracz idzie na walkę z bossem, ma zapełniony ekwipunek i nagle okazuje się, że żeby podnieść broń, którą go musi pokonać czy otworzyć nią drzwi po walce, musi wyrzucić z ekwipunku kilka rzeczy (które przepadają, lol), by ją podnieść. Przydałoby się również, by była możliwość połączenia podniesionych na przykład chemikaliów z ziołami, nawet jeśli gracz nie ma wolnego miejsca - no rozumiesz o co chodzi. 

 

Spoiler

Tak, ten statek nie był zły, ba, był naprawdę okej, ale domek to to nie był.

 

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Wredny napisał:


Poziom trudności został wyważony świetnie - po prostu wybrałeś sobie wersję dla casuali.
Chcesz real RE-experience to wybierasz Hardcore, który "hardkorowy" wcale nie jest - tu jest właśnie to czego szukasz, ale bez przeginki (jedynie te sejwy, na które narzekasz).

Gdzieś czytałem, że jest coś w rodzaju dynamicznego poziomu trudności. Im więcej kulek pakujesz w przeciwników tym mniejsze obrażenia zadają pociski. Nie jest to jakaś zauważalna różnica ale podobno coś takiego jest. W ogóle to bardziej opłaca się omijać truchła niż pakować w nie ołów, a mocne bronie zostawiać na bossów. Troszkę śmieszne bo łatwiej ominąć Lickera niż zombiaka (oczywiście sprowokowany lizacz łatwo może ci dupe odgryźć).

Pan X? No wkurwia trochę. Nie wiem kto gdzieś pisał, że niby wystarczy nie latać jak kot z pęcherzem, a kloc sobie spokojnie będzie łaził po holu. Typ ma magnez na ołów w dupie Leona. Zostawiłem typa przed holem i po cichu zalazłem na strych i nim zdążyłem pomyśleć jak ominąć ścianołazów chujek już był za mną.

 

Na razie mam za sobą scenariusz Leona i jakoś nie chce mi się odpalać wątek Claire

Odnośnik do komentarza
18 godzin temu, Wredny napisał:

Chcesz real RE-experience to wybierasz Hardcore, który "hardkorowy" wcale nie jest - tu jest właśnie to czego szukasz, ale bez przeginki (jedynie te sejwy, na które narzekasz).

 

Cóż, może spróbuję i ocenię, ale jak czytałem posty po premierze, to wyglądało na to, że jest ciężej, niż w klasycznych częściach.

Odnośnik do komentarza

Hardcore jest rzeczywiście trudny, żaden to normal. Ale satysfakcja z gry jest dużo wieksza i dużo częścej nasłu(pipi)e się czy nie idzie już za nami kapelusznik. No i hardcore to przede wsyzstkim strzelanie po nogach i unikanie zombiaków jak tylko mozna.

Edytowane przez Plugawy
Odnośnik do komentarza

Asura's Wrath - zmeczony psychicznie przez Capcom i re6 postanowilem, ze teraz to sobie odpale cos w zupelnie innych klimatach. Z demka Asury pamietalem, ze to takie klepu, klepu i duzo qte. W sumie czemu nie, lepsze to niz kolejne fpp czy tpp. Jesli ktos czytal moja recenzje strzelanki z zombiakami to moze zauwazyl, ze jako jedne z wielu minusow wymienilem niesamowicie niewybaczajace wciskanie klawiszkow na czas. Zatem mozecie sobie wyobrazic moje zaskoczenie kiedy po starcie na ekran wjechalo logo Capcomu. Calkowicie zapomnialem, ze to ich gra xD Na szczescie byli tylko producentami a za mieso odpowiadalo inne studio. Nie pamietam jakie, znajdziecie w wiki, ale nie kojarze od nich nic wiecej ani przed ani po Asurze.

 

Ale to tez nie do konca tak, ze gra to tylko qte. Wlasciwie troche sie zastanawialem czy w ogole jest to gra i do czego ja porownac. Do glowy przychodzil mi chyba tylko Nier. Bo Asura to taki zubozony Nier, tak samo jak Nier to zubozone action rpg. Ale chyba lepiej bedzie napisac, ze Asura to interaktywne anime. I to uwazam za lepsza definicje, bo gdy sie przyjrzec blizej to de facto sa tu 3 czy 4 elementy gameplayu, ktore wykonujemy w kolko i sa przetykaczami scenek. Zatem kiedy konczy sie scenka zaczynamy kontrolowac postac. Nic nie explorujemy (poza moze jednym etapem ale eksploracja to za duzo powiedziane) bo kazdy etap to arena. Na tej arenie musimy obic przeciwnikow (albo przeciwnika jesli jest to boss czy sub-boss) do napelnienia paska Burst. Wtedy odpalamy Bursta i przechodzimy do scenki gdzie w ktoryms momencie trzba bedzie wykonac qta. I tak w kolko. Sa czasem jeszcze etapy w stylu Panzer Dragoon gdzie sterujemy celownikiem i postacia na raz naku.rwiajac projectale. Sam system walki jest dosc prosty ale w miare satysfakcjonujacy. To nie zadne DMC czy inne Bayonetty ale daje rade i nie sprowadza sie do klepania 8x trojkata czy cos.

 

Zatem skoro malo tutaj gry w grze to moze nadrabia fabula? I tak i nie. Generalnie jest do bolu prosta historia o zdradzie, stracie i nieustepliwosci. Nic nas tu chyba nie zaskoczy. Jesli widziales kiedys jakies anime to bedziesz wiedzial czego sie spodziewac. A wlasnie, jesli masz uczulenie na anime i japonie to nawet nie czytaj juz dalej. To po prostu interaktywne anime gdzie nie tylko patrzysz jak postacie naku.rwiaja na orbocie okoloziemskiej ale przebijaja mieczem Ziemie na wylot (serio). Jesli dla ciebie manga i anime to ciota i ch.uj to zignorowales pierwsze ostrzezenie i moze jednak lubisz duze oczy ale boisz sie przyznac.

 

Czym zatem Asura sie wyroznia od reszty podobnych dziwadel? Setingiem. Calosc jest po czubek glowy skapana w buddyjskiej mitologii i tematyce. Bohaterowie maja mantry (ta Asury to gniew, no kto by pomyslal), stacja bojowa to wielki budda, nazwy statkow, zolnierzy itd. tez nawiazuja do tej religii a surowcem jest karma. I jest to swietne i swieze. Karma to produkt modlitwy ludzi do bogow. Bo Asura to polbog wlasnie. I jest jednym z 8 generalow jakiejs tam cywilizacji polbogow (ogolnie sama gra nam duzo nie powie ale wraz z progresem odblokowywujemy info o uniwersum). Oprocz niego jest jeszcze 7 totalnie wyswiechtanych archetypow ale ja kupilem ich z miejsca bo lubie ten japonski zabieg (dla przykladu mielismy to w kazdym MGS w postaci bossow). Nie sa to mocno rozbudowane postacie ale sa na swoj sposob wyjatkowe. Niestety nie kazdy bedzie bossem do zabicia. I tutaj przechodze do duzej wady tej gry.

 

O ile polowa jest na prawde swietna, fabula intryguje, pojedynki z bossami wciagaja dopa te z GoW to od drugej polowy wszystko juz leci na zlamanie karku byle do przodu. Widac, ze nie starczylo pary i ktos tam poganial bo premiera za rogiem. Gra wtedy fokusuje sie nie na postaciach a na napier.dalaniu. Szkoda. A, no i Capcom nie bylby soba gdyby nie odpier.dolil czegos w swoim stylu. Tutaj powycinal zawartosc pod dlc (ide o zaklad, ze dane sa na plycie) i do tego... (ale nie bede spoilowal, kto skonczy bedzie wiedzial). Czy zmienilo by to postrzeganie gry? Nie wiem, nie kupilem, ale poszerzenie jej w paru miejscach mogloby dac troche inne spojrzenie na rozwoj postaci.

 

Podsumowujac ja bawilem sie dobrze. Lubie anime, lubie japonskie dziwactwa, gra mi siadla. Jest pare fajnych momentow. Przyznam tez, ze dopiero pod koniec zaczela mnie meczyc powtarzalnosc gameplayu ale to dlatego, ze wiedzialem ze za duzo z postaci i historii sie juz nie wycisnie. Sa oczywiscie niedorzecznosci jak fakt, ze nasza postac jest uber potezna ale oczywiscie jest ktos bardziej uber potezny i dostajemy w ryj. Ale to nie oscarowa produkcja, mozna wybaczyc. Gdyby gra byla dluzsza jesli idzie o historie i przez to rozbudowywala troche postacie to dalbym nawet 8+. A tak bedzie 7/10.

 

 

ps. OST jest swietny. Glowny temat tez.

  • Plusik 4
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Kuźwa tyle lat i dopiero pierwszy raz zagrałem w oba przenośne God of Wary - Chains of Olympus i Ghost of Sparta. No nic, lepiej późno niż wcale, więc PS Vita dobrze się przysłużyła.

 

Chains of Olympus - chyba najgorszy God of War z całej serii. To znaczy, kumam że w momencie premiery granie w przenośnego Kratosa musiało urywać głowę, ale patrząc na chłodno widzę niestety tutaj  sporo wad.

  • historia leży i kwiczy (nawet jak na standardy serii),
  • lokacje mało wyraziste (chyba tylko początek i Tartar mi się podobały) + masa jednokolorowych killroomów
  • słabi bossowie i prawie żadnych nowych rodzajów przeciwników.
  • nieraz dość dziwne rozłożone checkpointy (filmiki których nie da się pominąć)
  • kompletny brak dorzucenia czegoś do mechaniki, czuć że gra jest bezpieczną kopią "dużej" serii

 

Oczywiście ciągle grało się przyjemnie, więc jako fanatyk wiecznie wkurzonego Spartiaty bawiłem się tą klasyczną formułą całkiem fajnie, ale obiektywnie stawiam tę część najniżej ze wszystkich. Takie 7/10

 

Ghost of Sparta - tutaj już widać, że Ready at Dawn się nie hamowali i... wyszła im jedna z najlepszych gierek z uniwersum. Poprawili prawie wszystko co mi się nie podobało w Chains of Olympus,  je.bane sukinkoty :obama:

  • scenariusz ma tu w końcu sensowne podłoże nie bazujące tylko na tym, że Kratos jest wkurzony na coś/na kogoś/bez powodu. Motyw zaginionego brata trochę wyciągnięty z tyłka, ale daje fajny, emocjonalny kontekst do prostej, ale porządnej historii + miły dla oka foreshadowing do wydarzeń z "dwójki" i "trójki". 
  • wyczesane lokacje - co tutaj się odjaniepawla to brawo, brawissimo dla Panów developerów. Atlantyda, wulkany, górskie przełęcze, zatopione miasto, wir na morzu i oczywiście ciarkogenna wizyta w Sparcie. Nie powiem, micha się cieszyła. Daję też plusik za to, że nie ma między nimi przeskakiwania po cutscenkach, ale wydają się być w miarę logicznie i organicznie połączone. Czuć ten motyw podróży, a nie latanie z kwiatka na kwiatek, że odhaczać pomysły.
  • w końcu jakaś próba pokombinowania z system walki. Mamy te ogniste ostrza włączane osobnym guzikiem, klasyczną broń spartiaty z tarczą i włócznią (choć akurat jest mało użyteczna w walce) + nieco inne podejście do magii (kontrola tłumu, zamiast standardowych ataków obszarowych).
  • miło ze strony RaD że dodali też jakiś nowe typy wrogów - automatony czy ci goście z kamieniami to miła odmiana od sztandarowych przeciwników z serii. Bossowie też elegancko zrobieni i każdy z nich ma jakiś efektowny pseudogameplayowy moment na zamknięcie pojedynku. No i jest ich też sporo więcej niż w poprzedniku.

 

Ode mnie pełniutkie 9/10. Swoją drogą zaskoczyło mnie jak wiele motywów GoW: Asencion "pożycza" sobie z dzieła Ready at Dawn.

 

spacer.png

--

Także ten... mamy 2020 rok i w końcu mogę opublikować mój oficjalny power ranking wszystkich klasycznych God of Warów.

 

1. God of War (2005) - dla tej gry kupiłem PS2 i wypisałem się z grania na PeCetach od tamtej pory. Kosior, choć nie bez wad. Przeszedłem 3 albo 4 razy + sentyment i dlatego ląduje na pierwszym miejscu

 

2. God of War 2/ Ghost of Sparta - daję na równi, bo nie potrafiłbym teraz powiedzieć która z tych jest lepsza. Swego czasu dwójeczka nie siadła mi tak dobrze jak pierwsza część, trochę uwierając mniejszą spójnością (dużo skakania z miejsca na miejsce i mieszania motywów), ale później w sumie przestało mi to przeszkadzać aż tak. O Ghost of Sparta wypowiedziałem się już powyżej.

 

3. God of War: Asencion -  to był ten moment, gdy formuła serii już się wyczerpała i w sumie faktycznie pierwsze przejście "nie robiło". W dużej mierze za dość pretekstową fabułę i jakieś taki brak poczucia większego celu. Momenty ta gra ma jednak świetne, a już za drugim razem (grane w tym roku) podobało mi się dużo bardziej. Jak się nie zwraca uwagę na scenariusz, to po prostu można cieszyć oko świetnymi lokacjami (choć klimatu starożytnej Grecji to już zdecydowanie najmniej tutaj), dobrym system walki i niezłymi boss fightami.

 

4. God of War 3 - bardzo długo wisiało była to część bliska drugiego miejsca, ale jakoś w tym roku to przechodziłem i uderzyło mnie jak bardzo ta gra jest szarobura oraz jak wiele jest tam rzeczy wrzucone na siłę. Grając w to na PS3 to graficzka i hajp trochę zasłaniał oczy na istotniejsze wady, teraz patrząc z boku mogę przyznać rację malkontentom i napisać, że "łysy z Santa Monica" nie uciągnął tej części. Na plus - świetne pojedynki z bossami i chyba najlepszy system walki z całej serii (buciki Hermesa, rękawice Herkulesa itp. - fajnie się grało). Ogólnie to dalej bardzo dobra gierka, ale z nieco zmarnowanym potencjałem.

 

5. Chains of Olympus - przyzwoity GoW i tyle.

 

I w sumie fajnie, że przygoda trwa dalej już na PS4 i PS5. Jakiekolwiek lubię starą formułę, tak wersja z 2018 - moim zdaniem - zjada wszystkie pozostałe na śniadanie.

 

Tym niemniej, dziękuję Pan Kratos za tyle lat grania.

 

spacer.png

Edytowane przez Cedric
  • Plusik 6
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 26.10.2020 o 02:39, lukas_k96 napisał:

W ostatnim czasie ukończyłem kilka gier. Z racji na to, że post jest trochę długi to wrzucam w spoiler ;)

  Ukryj zawartość

 

Okładka Dying Light (PC)

 

Plusy: 

- świetny parkour

- duży świat, jest co robić

- sensowny cykl dnia i nocy

- walka z zombiakami

 

Minusy:

- po kilku godzinach wkrada się monotonia

- fabuła nudna i przewidywalna

- irytujący system niszczenia broni

 

Ocena: 6/10 - po wszechobecnych zachwytach spodziewałem się fajnej, przyjemnej zabawy. Tak było przez kilka godzin, potem zacząłem się nudzić i irytować. Fabuła przewidywalna i generalnie nie angażuje, walka poprzez niszczenie broni nie daje radości, jedynie parkour ratuje tę produkcję i powoduje, że cały czas się o nim pamięta. Mam nadzieję, że w dwójce ogarną to wszystko, dodadzą sensowną fabułę i tym samym będzie dało się w to grać. 

 

Okładka Assassin's Creed Origins (PC)

 

Plusy: 

- odmieniona struktura serii

- świetny bohater główny

- fajna, wciągająca fabuła

- system RPG dodał grze świeżości

- świetne miejscówki

- idealnie odtworzony klimta

 

Minusy:

- fabuła toczy się jednak nieco za szybko

- misje poboczne po pewnym czasie się nudzą

- za dużo znaczników itd. 

- błędy techniczne, z koniem itd. 

- znów na siłę wciśnięte wstawki z Animusem

 

Ocena: 8+/10 - po męczącym Unity i Syndicate, twórcy musieli wprowadzić zmiany w skostniałej serii i to wyszło im perfekcyjnie. Starożytny Egipt z miejscówkami odtworzony idealnie, do tego Bayek, z którym od początku można się zżyć. Fabuła bardzo dobra, ale gdyby ją odrobinę wydłużyli to byłoby lepiej. Męczą wszechobecne pytajniki (ale nie trzeba ich przecież robić), do tego misje poboczne po pewnym czasie się nudzą, choć kilka z nich na pewno można wyróżnić. Generalnie polecam!

 

PS: Dodatkowo ograłem też dwa DLC. Pierwsze z nich (The Hidden Ones - 8/10) nie wprowadza większych zmian do gry, jedynie tłumaczy powstanie Bractwa, ale gra się bardzo fajnie, choć sama fabuła, a zwłaszcza jej misje, mocno schematyczne. Drugie (The Curse of the Pharaohs - 7/10) to praktycznie samodzielna gra na kilkadziesiąt godzin. Nowa kraina, ciekawa fabuła, ale niestety ja za elementami fantastycznymi nie przepadam w AC, więc tutaj bawiłem się nieco gorzej. No i walka z niektórymi bossami mogła irytować. 

 

Okładka The Walking Dead: Michonne - A Telltale Games Mini-Series (AND)

 

Plusy:

- kontynuacja starej, dobrej serii

- ciekawa fabuła

- poza tym to co zawsze w grach od Telltale

 

Minusy:

- wybory i ich iluzja

- męczące wstawki z przeszłości

 

Ocena: 7/10 - taki spin-off głównej serii. To typowa gra od Telltale, więc wiadomo, czego można się spodziewać. Generalnie to gra, którą chłonie się jak serial i trzeba przyznać, że wzbudza emocje. Choć już tematyka z zombiakami nieco nudzi, a tutaj przede mną jeszcze dwa sezony. 

 

 

 

Plusik za prawilną ocenę dla AC:O

Odnośnik do komentarza

Sleeping Dogs: Definitive Edition (PS4)

 

Na poprzedniej generacji nie grałem, więc różnic nie opiszę, ale gołym okiem widać, że zbytnio dopracowany to ten port nie jest. Framerate bardzo często rwie, głównie w miejscach z gęściejszą zabudową, co w świetle tego, że mamy do czynienia z konwersją z ery PS3, jest wręcz żałosne. Jak nie spada, to utrzymuje 30 klatek, więc szału nie ma. Graficzka znośna, ale czuć (głównie w poziomie detali i geometrii obiektów) poprzednią generację. Na plus oświetlenie i efekty pogodowe. Poza tym sporo bugów i problemów z detekcją kolizji (a dwa razy zostałem wywalony do dasha z poziomu loadingu, prawdopodobnie gdybym nie miał osobnego save'a, to bym nie mógł kontynuować przygody jakoś po paru godzinach).

 

Samą grę określiłbym mianem przyjemnego średniaka. Jak chyba wszyscy wiedzą, Sleeping Dogs to w skrócie "GTA w Hong Kongu" (zresztą na początku developingu miała to być kolejna część True Crime), w której bohaterem jest policjant działający pod przykrywką. Tytuł miał solidne podstawy, żeby zostać pierwszoligowcem, ale zabrakło szlifu (albo kasy) i mimo, że ogólnie jest dobrze, to jednak z prawie każdym aspektem gameplay'u coś jest trochę nie tak. Model jazdy jest ogólnie mówiąc słaby, co w połączeniu z dziwną fizyką pojazdów daje nieprzyjemny efekt. Tyle dobrze, że jest to wszystko mocno arcade'owe, więc można w miarę bezboleśnie jeździć i brać udział w pościgach, rozwalając po drodze setki słupów i barierek, bez wyraźnych konsekwencji dla pojazdu. Niestety, ale mocno popalić daje kamera w czasie poruszania się pojazdami. No jest zwyczajnie zepsuta. Poruszanie się z buta też jakieś takie kwadratowe, no i bezsensownym rozwiązaniem jest przypisanie zarówno skoku, jak i sprintu, pod ten sam przycisk. System walki to, a jakże, coś w stylu Batmana, czyli oparte na kontrach i krótkich kombosach starcia z grupkami atakujących nas grzecznie po kolei bandziorów. Z uwagi na sterowanie (a głównie kontrę po trójkątem) oraz biedny zestaw ruchów, początki są trochę zniechęcające. Później się rozwijamy i zaczyna sprawiać to jako taką satysfakcję (szczególnie finishery z użyciem otoczenia), ale jakoś nie czuć do końca tych ciosów. Z podstawowych mechanik zostało jeszcze strzelanie: całkiem sympatyczne, szczególnie z uwagi na patent ze zwolnieniem czasu (przy przeskakiwaniu nad przeszkodami np.) i przyjemne efekty broni, ale, znowu, mam wrażenie, że przeciwnicy są strasznie wytrzymali, a sterowanie niezbyt precyzyjne. No i to jest gierka, w której nie kupimy sobie ot tak pistoletu. Pomiędzy tym wszystkim wplatane są "mini gierki" typu hackowanie czy zabawa wytrychem, nie są upierdliwe i stanowią nawet przyjemną odskocznię, choć jest ich trochę za dużo.

 

Na plus na pewno samo miejsce akcji, jakże rzadko spotykane, szczególnie w typowych open worldach. Atmosfera mocno się udziela, również za sprawą świetnej muzyki (słuchałem głównie "chińszczyzny" z Softly FM, ale wybór jest zróżnicowany). Światełka, neony, sklepiki, wieżowce, świątynie i łódki: świetna sprawa. Świat gry to chyba jej największa zaleta, choć po jakimś czasie staje się raczej tylko tłem. Scenariusz i bohaterowie wypadają całkiem nieźle (mimo, że imiona części z nich do końca ciężko zapamiętać), do czego przyczynia się na pewno dobry voice acting. Historii o gliniarzach działających pod przykrywką raczej za dużo nie dostajemy, tutaj na dodatek nie jest to tylko zabieg fabularny, tylko wpływający na gameplay. Główny wątek jest dosyć krótki, za to dodatkowych zadań jest multum. Niestety, większość z nich to kopiuj wklej, różniące się głównie lokalizacją (syndrom Assassynów). Zaliczałem głównie przysługi  (coś ala nieznajomi z gier Rockstar), ale już np. wyścigi całkowicie sobie odpuściłem. Pod koniec fabuły wpadła mi trofka za 50% zadań, a wydawało m się, że zrobiłem naprawdę sporo. Inna sprawa, że są dosyć krótkie, a na liczniku na koniec miałem może z 17h. I to jest dla mnie zadowalający wynik jak na dzisiejsze standardy. Pobawiłem się, zaliczyłem fabułę, pozwiedzałem, ale przede wszystkim nie zdążyłem się znudzić i przejeść. Po niezbyt pozytywnym pierwszym wrażeniu, z każdą godziną bawiłem się lepiej, co zdarza się raczej rzadko. Dla głodnych klasycznych, miejskich open worldów to warta do zaliczenia pozycja, bo nic w tych klimatach ostatnio raczej nie wychodzi.

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza
W dniu 31.10.2020 o 20:48, Cedric napisał:

Kuźwa tyle lat i dopiero pierwszy raz zagrałem w oba przenośne God of Wary - Chains of Olympus i Ghost of Sparta. No nic, lepiej późno niż wcale, więc PS Vita dobrze się przysłużyła.

 

Chains of Olympus - chyba najgorszy God of War z całej serii. To znaczy, kumam że w momencie premiery granie w przenośnego Kratosa musiało urywać głowę, ale patrząc na chłodno widzę niestety tutaj  sporo wad.

  • historia leży i kwiczy (nawet jak na standardy serii),
  • lokacje mało wyraziste (chyba tylko początek i Tartar mi się podobały) + masa jednokolorowych killroomów
  • słabi bossowie i prawie żadnych nowych rodzajów przeciwników.
  • nieraz dość dziwne rozłożone checkpointy (filmiki których nie da się pominąć)
  • kompletny brak dorzucenia czegoś do mechaniki, czuć że gra jest bezpieczną kopią "dużej" serii

 

Oczywiście ciągle grało się przyjemnie, więc jako fanatyk wiecznie wkurzonego Spartiaty bawiłem się tą klasyczną formułą całkiem fajnie, ale obiektywnie stawiam tę część najniżej ze wszystkich. Takie 7/10

 

Ghost of Sparta - tutaj już widać, że Ready at Dawn się nie hamowali i... wyszła im jedna z najlepszych gierek z uniwersum. Poprawili prawie wszystko co mi się nie podobało w Chains of Olympus,  je.bane sukinkoty :obama:

  • scenariusz ma tu w końcu sensowne podłoże nie bazujące tylko na tym, że Kratos jest wkurzony na coś/na kogoś/bez powodu. Motyw zaginionego brata trochę wyciągnięty z tyłka, ale daje fajny, emocjonalny kontekst do prostej, ale porządnej historii + miły dla oka foreshadowing do wydarzeń z "dwójki" i "trójki". 
  • wyczesane lokacje - co tutaj się odjaniepawla to brawo, brawissimo dla Panów developerów. Atlantyda, wulkany, górskie przełęcze, zatopione miasto, wir na morzu i oczywiście ciarkogenna wizyta w Sparcie. Nie powiem, micha się cieszyła. Daję też plusik za to, że nie ma między nimi przeskakiwania po cutscenkach, ale wydają się być w miarę logicznie i organicznie połączone. Czuć ten motyw podróży, a nie latanie z kwiatka na kwiatek, że odhaczać pomysły.
  • w końcu jakaś próba pokombinowania z system walki. Mamy te ogniste ostrza włączane osobnym guzikiem, klasyczną broń spartiaty z tarczą i włócznią (choć akurat jest mało użyteczna w walce) + nieco inne podejście do magii (kontrola tłumu, zamiast standardowych ataków obszarowych).
  • miło ze strony RaD że dodali też jakiś nowe typy wrogów - automatony czy ci goście z kamieniami to miła odmiana od sztandarowych przeciwników z serii. Bossowie też elegancko zrobieni i każdy z nich ma jakiś efektowny pseudogameplayowy moment na zamknięcie pojedynku. No i jest ich też sporo więcej niż w poprzedniku.

 

Ode mnie pełniutkie 9/10. Swoją drogą zaskoczyło mnie jak wiele motywów GoW: Asencion "pożycza" sobie z dzieła Ready at Dawn.

 

spacer.png

--

Także ten... mamy 2020 rok i w końcu mogę opublikować mój oficjalny power ranking wszystkich klasycznych God of Warów.

 

1. God of War (2005) - dla tej gry kupiłem PS2 i wypisałem się z grania na PeCetach od tamtej pory. Kosior, choć nie bez wad. Przeszedłem 3 albo 4 razy + sentyment i dlatego ląduje na pierwszym miejscu

 

2. God of War 2/ Ghost of Sparta - daję na równi, bo nie potrafiłbym teraz powiedzieć która z tych jest lepsza. Swego czasu dwójeczka nie siadła mi tak dobrze jak pierwsza część, trochę uwierając mniejszą spójnością (dużo skakania z miejsca na miejsce i mieszania motywów), ale później w sumie przestało mi to przeszkadzać aż tak. O Ghost of Sparta wypowiedziałem się już powyżej.

 

3. God of War: Asencion -  to był ten moment, gdy formuła serii już się wyczerpała i w sumie faktycznie pierwsze przejście "nie robiło". W dużej mierze za dość pretekstową fabułę i jakieś taki brak poczucia większego celu. Momenty ta gra ma jednak świetne, a już za drugim razem (grane w tym roku) podobało mi się dużo bardziej. Jak się nie zwraca uwagę na scenariusz, to po prostu można cieszyć oko świetnymi lokacjami (choć klimatu starożytnej Grecji to już zdecydowanie najmniej tutaj), dobrym system walki i niezłymi boss fightami.

 

4. God of War 3 - bardzo długo wisiało była to część bliska drugiego miejsca, ale jakoś w tym roku to przechodziłem i uderzyło mnie jak bardzo ta gra jest szarobura oraz jak wiele jest tam rzeczy wrzucone na siłę. Grając w to na PS3 to graficzka i hajp trochę zasłaniał oczy na istotniejsze wady, teraz patrząc z boku mogę przyznać rację malkontentom i napisać, że "łysy z Santa Monica" nie uciągnął tej części. Na plus - świetne pojedynki z bossami i chyba najlepszy system walki z całej serii (buciki Hermesa, rękawice Herkulesa itp. - fajnie się grało). Ogólnie to dalej bardzo dobra gierka, ale z nieco zmarnowanym potencjałem.

 

5. Chains of Olympus - przyzwoity GoW i tyle.

 

I w sumie fajnie, że przygoda trwa dalej już na PS4 i PS5. Jakiekolwiek lubię starą formułę, tak wersja z 2018 - moim zdaniem - zjada wszystkie pozostałe na śniadanie.

 

Tym niemniej, dziękuję Pan Kratos za tyle lat grania.

 

spacer.png

O jak gow1 na pierwszym miejscu to od razu wiadomo że mamy do czynienia z prawdziwym znawcą god of warków :sir: ehh może kiedyś wrócę do tego ascencion bo rzuciłem to chyba gdzieś w okolicach tego etapu co pokazywali kiedyś na e3. Do części z psp mam mega sentyment ale pewnie masz rację że coo jest dość biedne bo oprócz pierwszego etapu to szczerze powiedziawszy nic nie pamiętam. A jak Ci się podobał gow z 2k18?

Odnośnik do komentarza

@Pupcio

 

God of War z 2018 to moja zdecydowana topka tej generacji i w większości aspektów po prostu lepsza gra od starych God of Warów (walory produkcyjne, długość rozgrywki,fabuła, system walki, więcej grania po ukończeniu itp.).  Temu nie da się zaprzeczyć. Poprzednia formuła to produkt swoich czasów i raczej coś co w obecnym developingu gierek AAA ciężko będzie kiedykolwiek powtórzyć.

 

Tym niemniej, nowego GoW wciąż oceniam "na świeżo", bez perspektywy w postaci kolejnego przejścia czy następnych części. Po tym jak ogrywałem na premierę widzę już trochę więcej mniej oczywistych wad - choćby to, że to w zasadzie fabularnie jeden wielki prolog do kolejnych części, trochę zbyt wielkie "rozwodnienie" rozgrywki w niektórych momentach, Kratos "kloc" czy trochę za dużo nudnawych projektów lokacji, które w założeniach powinny urywać głowę (no może bardziej, że były "bez błysku). Generalnie liczę, że w dwójce Santa Monica dołoży już do pieca i  ogień będzie ze wszystkich cylindrów.

 

Ale w najnowszej części bardzo mi  przypadł do gustu system walki, więc nawet jakby to był jeden wielki killroom to by mi się podobało. ;) Swoją drogą polecam granie bez tych znaczników ataku na ekranie, grałem na słuch, łapiąc podpowiedzi Atreusa i Mimira. Świetny motyw. :banderas:

Edytowane przez Cedric
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

A Plague Tale Innocence - bardzo przyjemny korytarzyk. Pokusilem sie nawet o calaka - pierwszego od lat. Nie ma tu mowy o wybitnej jakosci, gameplayu zlozonego jak w najbardziej poyebanych RPGach czy bohaterce tak nietuzinkowej, ze obiera prymat najlepszym. Po prostu mamy ciekawy setting, ciekawa historyjke, kilka mocniejszych scen i mroczny w uj klimat sredniowiecznej zarazy. No fajna gierka i tyle.

 

8/10

Odnośnik do komentarza

Deus Ex Mankind Divided 

 

Do tej gry zabierałem się długi czas. Głównie przez to, że przeczytałem dużo negatywnych opinii. Jako fan przedniej części - Human Revolution, nie chciałem sobie psuć wspomnienia. Poprzedniego Deus Ex przeszedłem kilkukrotnie i chyba na wszystkie możliwe sposoby. Gra była jedną z moich ulubiony z generacji PS360.

 

Kiedy już się zabrałem za Mankind Divided długo się przekonywałem do tej gry. Początek był bardzo niemrawy. Niby dość poprawnie zaprojektowana misja wprowadzająca w mechanikę ale wszystko było bardzo „suche” - brakowało wprowadzenia co i po co ta misja.

 

Gra się rozkręca po dłuższej chwili. Polecam zrobić kilka misji fabularnych podrząd - dzięki temu możliwości w mieście się otworzą bo już będziecie posiadać rozwinięte jakieś wszczepy.

 

Całą grę przeszedłem po cichu. Widać, że tak została zaprojektowana (strzelanie i cała mechanika z tym związana jest słaba i na siłę, z resztą tak jak w poprzedniczce). Mniej więcej w połowie gry (zbierając expa za zadania dotykowe i hakowanie) Jensen jest już takim kozakiem, że można lecieć na pałę z włączoną niewidzialnością i zapasem baterii (o które bardzo łatwo). Zero balansu. Zero.

Ja grałem zachowawczo, liżąc każdą ścianę itd. Sprawiało mi to większy fun.

 

Gra starcza na kilkanaście do 20 godzin. Poziom trudności jest niski (hard). Bossów brak. Ciekawe i zarazem fajne jest to, że hakowaniem i zbieraniem info z komputerów można całość przejść bez wyjęcia broni. 

Spoiler

Łącznie z finałowym starciem.

 

Grafika jest (w HDR wyglada lepiej). Styl za to na porządnym poziomie, ale w Human Revolution wszystko było bardziej - miejscówki lepiej zaprojektowane, wszystko bardziej wystylizowane i ciekawsze. No i w tej nowej części fabuła mnie nie porwała. Mamy tu sequelowy dawngoard.

 

Daję 7.5 z 10 bo ostateczni się dobrze bawiłem. Dużo do poprawy ale fun został. 
 

Dodatki - jedyny warty uwagi to Criminal Past. Najlepsza misja w całej grze (łącznie z podstawką). Fajny setting. Ciekawa historia. Adam już nie może kozaczyć (chociaż pod koniec jak się dobrze zakręcić można nazbierać dużo expa) - lepszy feeling i bardziej wciąga. Tutaj skradanie w końcu daje jakiś dreszczyk emocji.

8.5 /10

 

Pozostale dwa dodatki - takie se. Można zagrać ale nie wzbogacą doświadczenia z serią. Dlaczego w całej grze nie wykorzystali patentu kamer termowizyjnych żeby trochę ograniczyć wszczep niewidzialności? Nie wiem.

Breach - nie wytrzymałem długo. Nuda. 
 

Czekam na Trójkę:kaz:
 

 
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...