Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Grand Theft Auto Vice City Stories na PS2
 

Zaczęło się niewinnie od testowania mojego różowego PS2 za pomocą tej gry, a skończyło się na tym, że pierwszy raz od wieeeeelu lat dotrwałem do końca fabuły. Gra jest naprawdę cudowna, klimat lat 80' wylewa się z ekranu. Wszędzie dookoła neony, pastelowe kolory i słońce :banderas: Nie mam pojęcia czemu nie sięgam po ten tytuł równie regularnie co po jego pierwowzór (Vice City), który z kolei ogrywam nawet i do trzech razy w roku. Podobna sytuacja ma się z LCS i GTA III, gdzie "trójkę" również ogrywam regularnie na kilku konsolach w ciągu roku, a LCS podobnie jak VCS, ostatnio ukończyłem jakieś wieki temu, bo nawet nie pamiętam tego dokładnie.

Odnośnik do komentarza

Nawiązując do wcześniejszych postów: odnośnie TEW 2 to zobaczę, generalnie po serię w ogóle bym pewnie nie sięgnął, gdyby nie mocno pozytywne opinie dotyczące dwójki, zaintrygował mnie art design itd, ale teraz to ja mam dość współpracy z panem Castellanosem (jeszcze w formule półotwartego świata, bleh).

 

Dla detoksu sięgnąłem po interaktywny film na 2 godzinki pod tytułem Erica. I w tym przypadku rzeczywiście przypisanie do tego gatunku jest w pełni uzasadnione, bo to dosłownie film z występującymi co jakiś czas momentami "gameplay'u" typu "otwórz drzwi ruszając myszką w prawo" (całkiem fajnie wizualnie wplecione w realne sceny). Fabuła postępuje nieliniowo i nasze decyzje mają wpływ na jej rozwój, ale żeby w pełni to dostrzec, wypadałoby zaliczyć "grę" ze dwa razy (do czego zresztą w zakończeniu zachęcają twórcy), na co niestety nie mam za bardzo ochoty, chociażby z racji tego, że w żaden sposób nie możemy przyspieszyć akcji (co w sumie zrozumiałe), więc kolejne playthrough będzie trwało przynajmniej tyle samo, przy czym część scen na pewno się powtarza.

 

Sama historia to mieszanka thrillera (tajemnicze morderstwa), horroru (okultyzm i te sprawy) i klimatów paranormalno-schizofrenicznych (nie do końca wiaodomo, co jest autentyczne, a co urojone). Nie porwała mnie jakoś specjalnie, ot w pewnym momencie poszło to nie do końca w moje klimaty, ale wciąga. Aktorsko jest nieźle, nie czuć tu, że to jakaś trzecia liga dorabiająca w "mniej poważnym" medium (choć twarzy i nazwisk nie kojarzę). W sumie polecam jeśli ktoś ma ochotę na taką zabawę.

Edytowane przez kotlet_schabowy
Odnośnik do komentarza

Perfect Dark

 

Kupiłem PD bo był w promocji (remake bodajże z 2010 roku ale jest prawie identyczny jak oryginał). Powiem wprost - dawno tak źle nie bawiłem, nie czułem się tak zmęczony i zniechęcony do grania nawet w inne gry jak po PD :laugh:  A co jest ciekawe przejście samej gry zajęło mi może 7-8 godzin. Gra oryginalnie jest z Nintendo 64 i posiada wszystkie wady gier z tej platformy tylko, że zostały podniesione do potęgi. Cele misji nie są jasne, bardzo często nie wiadomo co zrobić, korytarze tworzą czasami prawdziwe labirynty. Gra nie posiada jakichkolwiek checkpointów czy save'ów - także jak np. Twój kompan zginie bo gdzieś sobie pobiegł - zaczynasz od początku, spadłeś niechcący w przepaść - zaczynasz od początku, przegrałeś z bossem w ostatniej misji - nikogo to nie obchodzi, grasz cały level. Od początku. O walce z ostatnim bossem też można sporo powiedzieć i wskazać jak bardzo jest ona źle przemyślana. To wszystko powoduje, że przechodzimy tę samą misję po kilka razy. Komuś może to nie przeszkadzać, ale ja dawno nie grałem w nic bardziej nudnego i powtarzalnego. Bez tego przedłużania gra trwałaby może połowę tego (tzn. 4 h), a tak dochodzi drugie tyle tego co się już zrobiło i widziało. Możliwe, że jestem nieobiektywny ale po prostu nie lubię tej gry i od razu po przejściu ją usunąłem. Oceny nawet nie wystawiam, bo była by bardzo niska i pewnie niesprawiedliwa ;)

 

Edytowane przez KJL
Odnośnik do komentarza

Subnautica

 

Subnautica na pewno była unikatowym i niesamowitym doświadczeniem. Ta gra przypomniała mi dlaczego warto próbować czegoś nieznanego. Z ogromnym zaciekawieniem zwiedzałem podwodny świat, a każdy wrak znaleziony na dnie wzbudzał chęć eksploracji jakiej dawno nie czułem (ostatnio w RDR 2 i Zeldzie Breath of the Wild). Dlaczego jednak nie zagram w Subnautica: Below Zero? Uważam, że gra była jednorazowym doświadczeniem. Below Zero wygląda jak mission pack, nie powtórzy już tego samego zachwytu podwodnym światem i nie spowoduje, że będę chciał w taki sam sposób odkrywać sekrety gry. Zauważyłem, że ostatnio tak mam z niektórymi grami. Nioh również dla mnie było niesamowitym doświadczeniem, ale po Nioh 2 nie sięgnę, bo oferuje za dużo tego samego - nie miałbym siły na dodatkowe 100h tego samego doświadczenia. Gdyby w przyszłości ukazało się Nioh 3 tylko na nowych konsolach zrobione od podstaw - wtedy bym może chętnie zagrał. Potrzebuje nowego doświadczenia. Zauważyłem, że jako gracz się staje się coraz bardziej wymagający.

Edytowane przez Lukas_AT
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Chyba nie ma gatunku starzejącego się szybciej niż FPSy. Jeszcze Doom czy te na Buildzie są w miarę grywalne, tak pierwsze 3D to już bez dużej dawki nostalgii nie ma co podchodzić. I tak szacun, że chciało Ci się to przejść. Ja ostatnio podchodziłem do Turoka, którego zapamiętałem z N64 jako absolutnie fantastycznego, wymiękłem po godzinie

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 19.11.2022 o 22:23, Ludwes napisał:

no ale w sumie zabawne, że Mikami 9 lat po RE4 zrobił grę w każdym elemencie od niej gorsza, hehe 

 

Gra sama w sobie nie jest zła, ale na łopatki kładzie ją warstwa techniczna i nieumiejętność ogarnięcia silnika idTech przez Japończyków.

W sumie samo id software go nie ogarniało na siódmej generacji (RAGE), więc mimo, że to ogólnie fajne narzędzie to potrzebuje mocniejszych sprzętów.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy powinienem napisac cokolwiek o grze, o ktorej juz wszystko powiedziano (procz nowej oprawy), ale skonczylem platynowac The Last of Us P1. Oprawa powinna byc dawana/sprzedawana w formie bonusa dla posiadaczy Remaster’a, lub jako o wiele tanszy tytul z racji braku, uwielbianego przez rzesze, trybu online. Ja nie dalem zlamanego grosza wiec jestem poniekad zadowolony z tego tytulu. 
Grajac sobie spokojnie na Survivor’ze, kluczac pomalutku przez lokacje, eksploatujac stealth do granic mozliwosci rozgrywka nabiera kolorow z kazda odrestaurowana wizualnie miejscowka. Na wielu rzeczach mozna zawiesic oko. Nawet ponurosc swiata post-apo potrafi miec odcien piekna jesli kompetentne studio zabiera sie za taki tytul. Fabula jest lepsza od tej 2kowej o kilka kilometrow. Ellie jest ta dziewczyna, ktora polubilem w 1ce, a ktora probowalem zrozumiec w 2ce i ni chuja nie potrafilem dojsc dlaczego zmienili ja az tak bardzo. Doswiadczenie to jedna sprawa, przejscia i PTSD po nich to druga, ale roztropnosc i niejednokrotnie trzezwe myslenie 14latki zostalo zastapione dziwnym uporem parcia w nierozwiazywalne. Joel z Part I nigdy nie dalby sie zajac jak ta cipka z Part II. W jedynce nie ma niepotrzebnych motywow, wszystko sie klei w jedna, koherentna mase, na ktora skladaja sie przebieg zdarzen, konsekwencje z nimi zwiazane oraz nauka, ktora powinna miec odzwierciedlenie w przyszlym zyciu, a ktora to nauka zostala potraktowana lekko i bez pomyslunku. Part II to caly czas swietna gra, ale to czesc pierwsza ustala standardy prowadzenia historii. Joel i Ellie sa o wiele bardziej wiarygodni i godni polubienia. Mam nadzieje, ze Ellie zazna choc troche spokoju i szczescia w przyszlosci. Jestem pewien, ze po tym zapomnianym przez Boga i szatana swiecie kreci sie niejedna lesba. 

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Song Of Horror - W końcu udało się przebrnąć i zobaczyć napisy końcowe. Nie powiem spodziewałem się trochę krótszej gry, ale też przez powtarzanie kilku chapterów musiałem lecieć z nimi od początku:papa: a to kilka godzin w plecy, dlatego będę zmuszony być dla giereczki trochę wredny.

 

W skrócie świetny horror ale momentami frustrujący przez nieczytelne zagadki (a ogółem jest w tej grze ich masa) i farciarskie mordowanie gracza.

Nie jest to survival horror, bliżej jej do przygodówek typu The Medium gdzie łazimy po pomieszczeniach, zbieramy śmieci i używamy w wyznaczonych miejscach.

Normalnej walki jako takiej nie uświadczymy jednakże twórcy wymyślili sobie, że jesteśmy randomowo nękani przez siły nadprzyrodzone i musimy w zależności od sytuacji ściśle postępować by nasz podopieczny przeżył. Gra posiada kilka poziomów trudności i ten standardowy w każdym chapterze gry daje nam określone postacie. Jeżeli któraś z nich zginie to nie zobaczymy jej już do końca całej gry. Kiedy umiera postać wybieramy następnego delikwenta i lecimy z progresem tam, gdzie zostawiliśmy przygodę. Trzeba tylko udać się do miejsca w którym zginęliśmy wcześniej i zebrać wszystkie itemy po poprzedniej osobie. Jeżeli zginie kluczowa dla fabuły postać mamy game over i zaczynamy dany chapter od początku. Każdy z delikwentów ma swoje statystyki i korzysta z innego źródła światła przez co nie jest to tylko i wyłącznie zabieg kosmetyczny z „kontynuacjami”. Do tego każdy ma inne monologi oraz wiedzę na dany temat. Przykładowo córka właściciela sklepu z antykami będzie miała większą wiedzę na temat tego miejsca niż jakakolwiek inna przypadkowa postać dlatego warto to brać pod uwagę przy planowaniu eskapady.

 

Budowanie klimatu i poczucia niepokoju grze przychodzi naturalnie przez świetny soundtrack i wspomniany wcześniej zabieg nękania gracza w niespodziewanych momentach, dlatego mam z nią taki love-hate. Rozwiązywanie zagadek i zagłębianie się w historię było bardzo satysfakcjonujące (ba! Śmiem stwierdzić, że Silent Hille pod tym względem wyżej nie stoją).

Gra bardzo się stara również żeby gracz nie znalazł się w sytuacji bez wyjścia (poza nielicznymi przypadkami) i daje odstęp czasu żebyśmy odsapnęli pomiędzy wszelakimi „encounterami” niestety zdarzały się takie momenty, gdzie twórcy mogliby jeszcze trochę dopracować produkt bo np przypadkowa śmierć z powodu kolumny, która zasłania ducha i nie mogłem go unieszkodliwić, co skończyło się otoczeniem mnie przez grupkę ze wszystkich stron, albo pewną minigierkę w katakumbach z kratami, gdzie potwór nie chciał współpracować i zablokował mój progres. 

 

Niemniej jednak dla fanów horrorów pozycja obowiązkowa i na pewno jeszcze kiedyś wleci replay na wyższym poziomie trudności. Daję 4-/6 i Lecę dalej z horror-maratonem a wszystko przez Callisto, Dead Space, Resident 4 etc.

 

Wybaczcie za moją składnię i interpunkcję dzisiaj, ale nie spałem:boomer: a zależało mi jednak o tej gierce coś skrobnąć po skończeniu.

 

 

Spoiler

2.jpg

 

 

Spoiler

3.jpg

 

 

Spoiler

1.jpg

 

 

Spoiler

4.jpg

 

  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Kilka pozycji w ostatnim czasie ukończyłem, także lecimy:

 

Śródziemie: Cień Mordoru - gra robi wrażenie, ale przez pierwsze dwie godziny. Fajny, nieoklepany setting, system nemesis, ogólnie klimat Mordoru, ale... no właśnie, nic poza tym. Po tych kilku godzinach gra męczy, fabuła nie zachwyca, a schematyzm i grind nie zachęca do grania. Grałem na raty, w sumie przez kilka miesięcy i udało się zmęczyć. 6/10

 

Bioshock HD Remaster - nie grałem w jedynkę, więc nie wiem czy ten remaster robi robotę czy nie, oceniam samą grę. Podobnie jak wyżej - mechanika, świat, możliwości - to robi robotę. Wciąga też fabuła, jest pewien twist, który kompletnie zmienia postrzeganie świata. Problem był jednak w tym, że też niestety nie potrafiłem się wkręcić w tę produkcję. Czemu? Nie mam pojęcia, może gdybym grał na premierę to chłonąłbym tę grę, a tak, czuć już trochę, że to produkcja sprzed blisko 15 lat. 7/10

 

Sleeping Dogs: Definitive Edition - miałem ochotę na grę w azjatyckich klimatach i dostałem to, czego chciałem. Produkcję ukończyłem w czasie premiery, ale było to tak dawno, że praktycznie całej fabuły nie pamiętałem. I fajnie, bo historia może wybitna nie jest, ale wciąga. System walki prosty, ale satysfakcjonujący. No właśnie, to jeden z niewielu sandboxów, gdzie chcesz i musisz się bić, a broń palna to tylko dodatek. Minusem system jazdy, ile się nawk... podczas jeżdżenia to głowa mała. Brakowało mi szybkiej podróży w takim sensie, że czasami było tak, że na ulicy było po 5-6 taksówek obok siebie, a za chwilę przez kilka minut nie można było znaleźć żadnej. Oprawę wizualną pominę, bo gra wyszła dawno, w każdym razie grafika nie przeszkadza. Klimat Honkongu oddany znakomicie. Szkoda, że nie wyszła kontynuacja, bo jestem ciekawy, co twórcy zaprezentowaliby nam dalej. 8/10

 

Far Cry 6 - stary, dobry Far Cry. Tyle tylko, że to nie jest komplement, bowiem Ubisoft coraz bardziej leci w kulki. Mamy praktycznie to samo co w poprzednich częściach, tyle tylko, że w nieco innych realiach. Z nowości na pewno na plus wreszcie bohater, który się odzywa, do tego pełnoprawne cutscenki (dodajmy, nie zawsze, bo przy niektórych zadaniach mamy suche gadanie zleceniodawcy). Fabuła? No jest, ale motyw zerżnięty z Valhalli czy Mafii, czyli najpierw zawiąż sojusze, a potem atakujemy głównego złego. No właśnie, Anton Castillo... Niby zły, ale kompletnie źle przedstawiony, ani nie wzbudza złości, ani nie powoduje, że go lubisz/rozumiesz. Przeszkadzał mi trochę jajcarski klimat, uważam, że nie tędy droga. Na plus świetny soundtrack, można usłyszeć znane utwory, podobnie wygląda sprawa z kwestią wizualną. Generalnie powiem tak: lubisz Far Cry, wiesz czego się spodziewać i ci to nie przeszkadza? Spoko, kupuj i graj. W innym przypadku odpuść, ew. zagraj sobie w genialną trójkę, która nadal jest IMO najlepszą częścią serii. 7/10

 

Assassin`s Creed: Valhalla - gra, którą męczyłem ponad rok. Głównie z tego powodu, że po prostu jest dłuuuuugaaaaa i monotonna. Zawiodłem się, bo przy Origins i Odyssey bawiłem się bardzo dobrze. Co Valhalla robi dobrze? Oddaje klimat wikingów, przyciąga klimatem, przykuwa oko lokacjami no i niektóre historie potrafią wciągnąć. Reszta? Do zapomnienia. Fabuła jest nieporzebnie rozwleczona, jesteśmy zasypani szeregiem generycznych i nikomu niepotrzebnych znaczników. Owszem, nie trzeba ich robić, ale niestety czasami trzeba grindować, żeby podbić poziom albo dokonać jakiegoś ulepszenia. Ilość sojuszy, które musimy zawrzeć przeraża. Serio, kiedy już wydawało mi się, że to koniec, dostawałem kolejne dwa i kolejne trzy, i kolejne... Masakra. Tak jak mówiłem, jedne lepsze, drugie gorsze. Tu też bywa różnie. Ukończyłem, bo lubię serię, ale Valhalla to najgorszy AC z tej nowej serii. 7/10

 

Assassin`s Creed: Valhalla - Gniew Druidów - pierwsze DLC, które w zasadzie jest zwykłym skokiem na kasę. Irlandia wygląda praktycznie tak samo jak Anglia, fabuła mocno naciągana, na dodatek wątek główny wymaga czasami, żeby wykonać zadania poboczne na zasadzie "wykonaj 5 kontraktów tu, potem 5 tam i na koniec jeszcze kilka gdzieś indziej". Sama historia z kultystami miała potencjał, ale została zmarnowana przez właśnie tego typu zagrania. 6/10

 

Assassin`s Creed: Valhalla - Oblężenie Paryża - czuć, że wreszcie mamy trochę inny klimat. Fabuła zdecydowanie lepsza i ciekawsza niż w pierwszym dodatku, nie zmuszano nas również do grindu. 7/10

 

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści - Gwinta ogarnąłem w Wiedźminie, myślałem, że tu będzie podobnie. No niestety, ale jednak się zaskoczyłem, bo powiem szczerze, że chyba do tej pory dobrze nie zrozumiałem systemu gry :D Była to pierwsza karcianka, dużo kombinacji, możliwości, czasami robiłem coś świadomie, czasami jechałem na farcie, ale koniec końców udało się jakoś przebrnąć i grę skończyć. Było warto, bo sama historia jest fajna, dużo nawiązań do świata Wiedźmina, wybory mają wpływ na to, co dzieje się wokół nas. Najbardziej męczyło mnie jednak to nudne chodzenie po dużej mapie, zbieranie surowców i czekanie, kiedy kolejna walka. Sama gra też byłaby lepsza, gdyby była o 2-3 godzinę krótsza, a twórcy przyspieszyli z historią. Mimo wszystko polecam, nawet jeśli nie lubicie karcianek to warto poznać fabułę, bo twórcy przygotowali też opcję pójścia na skróty i generalnie można pomijać walki. 7/10

 

A Plague Tale: Innocence - na pewno to produkcja innowacyjna, wprowadziła na rynek coś nowego. Sam klimat oddano znakomicie, fabuła też do pewnego momentu wciąga i intryguje. Sam rdzeń rozgrywki zachęca do gry - raz się skradamy, raz rozwiązujemy zagadki, czasami trzeba powalczyć. Problem jednak jest w tym, że robimy to ciągle na przestrzeni kilkudziesięciu godzin. W pewnym momencie poczułem znużenie, a kiedy doszło do 

Spoiler

walk z grupami szczurów w końcówce czy nawet tragicznego pojedynku z ostatnim bossem 

to poczułem nawet lekkie WTF. Wiem, że to gra, ale jednak nagle mamy przeskok z miarę rzeczywistego świata do akcji rodem z horrorów czy SF. Pochwalić też trzeba grafikę, produkcja nadal ładnie wygląda. Ciekawy jestem, jak to pociągneli w dwójce, ale chyba muszę zrobić sobie kilka miesięcy przerwy, zanim się za nią wezmę. 7/10

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Observer redux

 

Gra na start miażdzy klimatem. Brudny cyberpunk gdzie pogarda dla ludzkiego życia przekracza skalę. Początek fajny gdzie bawimy się w detektywa badając różne poszlaki w dosyć standardowy sposób. Dużo osób narzekało na te filtry których używamy aby badać ślady biologiczne i elektroniczne i jest w tym trochę racji. Oczy po pewnym czasie już są zmęczone. Cała akcja odbywa się na jednym klasycznym podwórku "studzience" gdzie mamy kamienice i tak chodzi od drzwi do drzwi. Nie spotkamy żadnej postaci i jedynie będziemy się komunikować przez interkomy. Wiadomo, że dzięki temu studio miało dużo mniej pracy ale klimat jest zachowany więc jest ok. Od czasu do czasu mamy też sekcje horrorowate i czasem mogą podniesć cisnienie ale bez przesady. Zakończenie nie dało mi specjalnej satysfakcji i generalnie im dalej w las tym gorzej.

 

7/10 i można smiało ograć.

Odnośnik do komentarza

Darkstone na PSX

 

Mój osobisty klasyk na ukochane, pierwsze PlayStation. Uwielbiam wracać do tej gry i ponownie odwiedzać kolejne lokacje, ubijać kolejnych przeciwników i zbierać coraz to lepszy oręż. Gra cholernie mnie wciąga, wobec czego codziennie starałem się zdobywać choć jeden kryształ w ramach wieczornego grania. Nie ma tu jakiegoś wywindowanego poziomu trudności, ale walka z ostatnim bossem to już wyższa szkoła jazdy.

 

Spoiler

Aby pokonać złego smoka Draaka, należy użyć klejnotu czasu utworzonego dzięki siedmiu zdobytym podczas naszej przygody kryształom. Owy klejnot wyzwala na 45 sekund zaklęcie, które uniemożliwia naszemu przeciwnikowi regenerację swojego życia. Teoretycznie można ponownie naładować klejnot czasu, ale wymaga to backtrackingu przez mnóstwo lokacji. Ponadto trzeba uważać, aby nie znaleźć się w pobliżu smoka, gdy klejnot nie jest aktywny, gdyż może to spowodować natychmiastową regenerację zdrowia tegoż, wobec czego cała walka czeka nas od nowa. Poza tym, za każdym razem obok naszego przeciwnika pojawiają się też dwa "zwykłe" potwory. Niby nie problem je ubić, ale zabite powracają ponownie, a znowu walka z głównym złym w ich obecności jest niemal niemożliwa, bo skutecznie skupiają oni na sobie uwagę naszego bohatera.

Jak zatem najlepiej pokonać Draaka? Na jeden raz. Przede wszystkim ulepszamy nasz miecz na ile się da, starając się przy tym nie schodzić poniżej 15 punktów wytrzymałości oręża. Oprócz tego kupujemy całą masę mikstur życia i wkraczamy do walki. Na początek musimy odciągnąć tych dwóch przydupasów z dala od smoka, tak aby nie przeszkadzali nam w bezpośrednim starciu. Potem wracamy do bossa, podchodzimy do niego z bliska, aktywujemy klejnot i zaczynamy tłuc go do upadłego, naprzemiennie pijąc miksturkę życia jedną za drugą, gdyż przeciwnik ma nas dosłownie na dwa/trzy strzały. Jest to karkołomny wyczyn, bo trzeba pamiętać aby nieustannie tłuc przycisk ataku i mikstury, a jednocześnie wchodzić co moment do ekwipunku, aby przypisywać kolejne partie mikstur pod skrót klawiszowy na padzie, gdyż te grupują się po 9 sztuk i nie przepisują się automatycznie na kolejny zbiór. Jeden błąd, padasz i zapierdalasz od nowa.

 

Tym razem szło mi chyba wyjątkowo słabo, bo trochę skopałem rozwój postaci i miałem niezbyt mocarne mieczywko przy sobie. Po bodajże kilkunastu próbach, w końcu dosłownie w ostatniej chwili zdążyłem ubić dziada, uwolnić z klątwy całą krainę i tym samym ukończyć tytuł :gachigasm:
 

 

Czy polecam? No oczywiście :banderas: Ta gra to mój osobisty "hidden gem", którego darzę ogromnym sentymentem. Nie grałeś? Zagraj!

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 21.11.2022 o 06:36, Homelander napisał:

Chyba nie ma gatunku starzejącego się szybciej niż FPSy. Jeszcze Doom czy te na Buildzie są w miarę grywalne, tak pierwsze 3D to już bez dużej dawki nostalgii nie ma co podchodzić. I tak szacun, że chciało Ci się to przejść. Ja ostatnio podchodziłem do Turoka, którego zapamiętałem z N64 jako absolutnie fantastycznego, wymiękłem po godzinie

 

Ja nigdy nie widziałem u nikogo w domu N64 także o większości gier albo nie miałem do niedawna w ogóle pojęcia albo coś tam słyszałem (jak np. o Ocarine) ale też moje pojęcie było na ich temat minimalne. Perfect Dark był na metacriticu TOP 1 FPSów (!) w historii więc sprawdziłem. Naprawdę nie wiem co się ludziom w niej podobało ale ta gra jest naprawdę zła. Ja mam takie wrażenie, że specjalnie nie dodano checkpointów, żeby dłuzej trwała. Zresztą Doom 64 też ma tę wadę aczkolwiek nie jest to aż tak uciążliwe. Taki urok chyba gier z tej konsoli, że specjalnie je utrudniano (a także nie do końca tłumaczono cele misji) bo na kartridżu więcej map by się nie zmieściło więc trzeba było coś wymyślić (ale to tylko takie moje domysły). Także więcej tego błędu już nie popełnię i Turoka nie ruszam :laugh: Aczkolwiek w latach 90 i 00 (PD jest z 2000) mógłbym spokojnie wymienić o wiele lepszych gier z tego okresu zarówno FPS/TPP/3D. Także no, dało się jednak.

Odnośnik do komentarza
49 minutes ago, KJL said:

 

Ja nigdy nie widziałem u nikogo w domu N64 także o większości gier albo nie miałem do niedawna w ogóle pojęcia albo coś tam słyszałem (jak np. o Ocarine) ale też moje pojęcie było na ich temat minimalne. Perfect Dark był na metacriticu TOP 1 FPSów (!) w historii więc sprawdziłem. Naprawdę nie wiem co się ludziom w niej podobało ale ta gra jest naprawdę zła. Ja mam takie wrażenie, że specjalnie nie dodano checkpointów, żeby dłuzej trwała. Zresztą Doom 64 też ma tę wadę aczkolwiek nie jest to aż tak uciążliwe. Taki urok chyba gier z tej konsoli, że specjalnie je utrudniano (a także nie do końca tłumaczono cele misji) bo na kartridżu więcej map by się nie zmieściło więc trzeba było coś wymyślić (ale to tylko takie moje domysły). Także więcej tego błędu już nie popełnię i Turoka nie ruszam :laugh: Aczkolwiek w latach 90 i 00 (PD jest z 2000) mógłbym spokojnie wymienić o wiele lepszych gier z tego okresu zarówno FPS/TPP/3D. Także no, dało się jednak.

 

No nie zgodze się, bo przemawiasz głosem z 2022, a nie 2000. W 2000 wyglądało to inaczej, a Perfect Dark to był sztos. Nie ruszaj tych starych fpsów, nie warto. Bez mocnej nostalgii to strata czasu, nie mówiąc o rozczarowaniu. Generalnie gry starzeją się tym bardziej im bardziej się rozwijają. Stąd 3D platformery z ery N64 są nadal bardzo grywalne, bo i nowe są podobne, a tpsy, fpsy to crapy z obecnego punktu widzenia. 

Odnośnik do komentarza

@KJL Zamiast w oryginalnego PD (czy Golden Eye) lepiej zagraj w TimeSplitters: Future Perfect. Mocno arcade'owy FPS od tych samych twórców robiony już pod konsole z dwoma gałkami analogowymi, z nowożytnym sterowaniem ale nadal sztywnym podziałem na misje i cele (jest jedna misja mocno wzorująca się na PD). Dla mnie top topów FPSów szczególnie w lokalnym multplayerze.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
18 godzin temu, Homelander napisał:

 

No nie zgodze się, bo przemawiasz głosem z 2022, a nie 2000. W 2000 wyglądało to inaczej, a Perfect Dark to był sztos. Nie ruszaj tych starych fpsów, nie warto. Bez mocnej nostalgii to strata czasu, nie mówiąc o rozczarowaniu. Generalnie gry starzeją się tym bardziej im bardziej się rozwijają. Stąd 3D platformery z ery N64 są nadal bardzo grywalne, bo i nowe są podobne, a tpsy, fpsy to crapy z obecnego punktu widzenia. 

 

Wiesz co staram się być w miarę obiektywny. Dlatego nie narzekałem na grafikę (zresztą to był remaster z 2010 r.). Tylko nawet nie traktując tego jako grę z 2010 ale z 2000 to mamy Quake, Doom, Half-Life, Unreal itd. które wyszły wcześniej.  Jest też Halo, Maxa Payne i Return to Castle Wolfenstein, które wyszły w następnym roku. Nie wymieniam tutaj System Shock 2 ani Deus Exa bo to były gry z elementami RPG czy też Thiefa II - skradanka. I jak się porówna do tego Perfect Dark to moim zdaniem wypada ona gorzej od wszystkich tych gier. Także na grafikę czasami można przymknąć oko, ale w Perfect Dark problem leży zdecydowanie gdzieś indziej. Jak wspomniałem - projekty leveli, przedłużanie gry najbardziej głupimi sposobami, niejasność o co w ogóle chodzi, szukanie pomysłu co zrobić dalej po pustych planszach, brak checkpointów - to jest źródło problemu. A grę przeszedłem bo nie była długa i chciałem ją sprawdzić skoro to taki klasyk - tak samo jak teraz jak znajdę trochę czasu to pogram w Metroid Prime. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Tiny Tina’s Wonderlands - ooo, jak fajnie kiedy tworcy daja Ci calkiem fajna gierke z bardzo solidnym gameplayem, ktory to wpada w twoje gusta bo jestes psychofanem franczyzy, a pozniej odmawiaja resetu, zeby mozna bylo ponapyerdalac z giwerek wydropionych z miliona przeciwnikow i zobaczyc jak sie zachowuja. Tak jest w poprzedniczkach, procz jedynki, co zawsze sie sprawdzalo. Najwidoczniej postanowili wrocic do korzeni. 
Gierka ma dobre miejscowki, calkiem przyzwoite smieszki (ktore jednak mecza po dluzszym posiedzeniu), giwery jak zwykle zaprojektowane z jajem i przytupem, ale sa raczej dodatkiem do czarow, zaklec i umiejetnosci specjalnych. Bossowie czasem potrafili sie stawiac, ale po pewnym czasie ma sie tyle rupieci na sobie, ze mozna ciskac w nich odlamkami zbroi, choc ciezko sprawic by pestki w magazynkach sie wyczerpaly. Mapy sa obszerne, a glupie znajdzki (ktorych zbieranie daje jakies tam bonusy) pochowane sa dosc generycznie jak na taka gre. 
Najwiekszy problem Wonderlandsow lezy jednak w endgame’ie. Konczysz, masz do rozwalenia 4 pseudo-DeeLCeki, ktore sa krotkimi strajkami jak w Destiny. Ot, jakis tam lucik z nich leci, ale raczej niepotrzebny. Zlomu w grze jest po pachy. Jeszcze jeden czar czy kusza nie sa koniecznoscia. 
Zostaje jeszcze Chaos Chamber. Tak dizajnerzy i programisci wyobrazaja sobie endgame w borderlandsowce. Idziesz przez te same mapy, bijesz przeciwnikow do utraty przytomnosci, na koniec dostajesz loot. I teraz tak, fajnie, ze leci go sporo, ale Chaos Leveli jest…100!! Do 50ego dochodzi sie szybko (po paczach), ale od 51ego bije sie jeden level na run. Kurrrrwa, jakie to monotonne scierwo. Ten playthrough reset by sie jednak przydal Gearbox do chuja!!

Koniec koncow zcalakowalem Wonderlandsy i juz nie mam potzreby ani motywacji by do jich wracac. Jesli zaimplementuja reset moze wskocze, ale w obecnej formie nalezy im sie tworcom polmetrowy. 

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
10 hours ago, KJL said:

 

Wiesz co staram się być w miarę obiektywny. Dlatego nie narzekałem na grafikę (zresztą to był remaster z 2010 r.). Tylko nawet nie traktując tego jako grę z 2010 ale z 2000 to mamy Quake, Doom, Half-Life, Unreal itd. które wyszły wcześniej.  Jest też Halo, Maxa Payne i Return to Castle Wolfenstein, które wyszły w następnym roku. Nie wymieniam tutaj System Shock 2 ani Deus Exa bo to były gry z elementami RPG czy też Thiefa II - skradanka. I jak się porówna do tego Perfect Dark to moim zdaniem wypada ona gorzej od wszystkich tych gier. Także na grafikę czasami można przymknąć oko, ale w Perfect Dark problem leży zdecydowanie gdzieś indziej. Jak wspomniałem - projekty leveli, przedłużanie gry najbardziej głupimi sposobami, niejasność o co w ogóle chodzi, szukanie pomysłu co zrobić dalej po pustych planszach, brak checkpointów - to jest źródło problemu. A grę przeszedłem bo nie była długa i chciałem ją sprawdzić skoro to taki klasyk - tak samo jak teraz jak znajdę trochę czasu to pogram w Metroid Prime. 

 

Metroid Prime to zupełnie i absolutnie coś innego. Przede wszystkim to nie shooter a platformer z perspektywy pierwszej osoby. To gra innej generacji niż Perfect Dark. I zdecydowanie polecam ogranie. Mnie zmiażdżyła w tym 2002, grałem niedługo po premierze, miażdży i teraz jak pograłem kilka tygodni temu

Odnośnik do komentarza

Call of Duty Modern Warfare (2019)

 

Już to wcześniej pisałem, ale kampania jest absolutnie zajebista. Intensywna, różnorodna, ale słowem kluczem dla niej jest autentyczność. Niesamowicie się wkręciłem w to co się dzieje na ekranie. Wiarygodność konfliktu, postacie i ich motywacje, brak podziału na tych prawdziwie dobrych i prawdziwie złych (no może poza Barkovem, powinien dostać więcej czasu) - rewelacyjnie jest to wszystko wykonane. Oczywiście biorąc pod uwagę konwencję.

Bardzo podobało mi się brak chorych akcji rodem z WWII typu walące się pociągi i tak dalej. Nie mam problemu z epickimi akcjami, w takim Halo wręcz ich wymagam, ale w MW ich brak sprawił, że gra była

bardziej wiarygodna. W przeciwieństwie do WWII gdzie chciałem fajnej drugowojennej strzelanki, a dostałem jakąś abominację z akcjami rodem z Transformersów czy innych Avengersów. Nie znaczy, że skrytów nie ma, to Call of Duty, ale wszystko jest podporządkowane narracji i konwencji. Kolejny raz słowo autentyzm wchodzi w grę.

Strzelanie jest super, każda broń to osobny temat i każdą strzela się inaczej, co oczywiste. Dobrze, że gra nimi spamuje przez co można się nimi pobawić. Sprzyja temu również ciągłe zmiany tempa gry. Wchodzimy po cichu z tłumikami żeby za parę minut rozpocząć piekło. I odwrotnie. Gra ciągle zmienia miejscówki, postacie - nie ma miejsca na nudę nawet przez sekundę. Brakowało mi jedynie więcej zabawy w snajpera, poza tym zero zastrzeżeń. No jedno - ten opancerzony koleś z totalnie innej bajki był absolutnie niepotrzebny. 

Fabuła i narracja to pierwsza klasa. Gra nie pierdoli się w tańcu i jak ma być pokazana egzekucja to jest pokazana. Jak mają być fucki to są, jak mają być kontrowersje to po prostu one są. Bez cenzury, bez przemilczeń. Oczywiście sama linia fabularna jest prosta i służy rozgrywce, ale taka ma być. Jest wystarczająco dobra, żeby było ciekawie. No i legendarny kapitan Price, który jednoosobowo wyciąga to wszystko na wyższy poziom. Reszta postaci jest ok, ale kapitan Price to kapitan Price. Nie ma większego kozaka.

Oprawa. Grałem na PS5 i graficznie nadal jest ok. Nie jest to najpiękniejsza gra w jaką grałem, ale wystarczająco ładna, żeby grało się dobrze. Bardzo fajnie wykonane postacie. Czytałem coś tam o doczytujących się teksturach i innych takich, ale nie miałem takich akcji. Dźwięk i głosy pierwsza klasa, jak w topowych produkcjach filmowych.

Ogólnie bardzo wysoko oceniam Modern Warfare. Za to czym jest i za to czym nie jest. Jest po prostu rewelacyjną, filmową strzelanką z mnóstwem akcji, mnóstwem adrenaliny i mnóstwem zabawy. Nie wplata open worldów, rozwoju postaci, perków, craftingu i całego tego syfu. Brakowało mi takiej gry i Modern Warfare dostarczyło. Jak ktoś tęskni za oldskulową strzelanką to polecam bardzo. To tytuł, który może dumnie stać obok Gears of War, Killzone, czy Call of Duty 4

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
15 minutes ago, drozdu7 said:

Ile godzin zajęło Ci ukończenie kampanii? 

Pojęcia nie mam, bo grałem z dużymi przerwami. Sytuacja życiowa niestety nie sprzyja obecnie gierkowaniu. No ale tak z 6-7h pewnie by się uzbierało. Dosyć często ginąłem, bo w grze bardzo łatwo zginąć jak się za mocno szarżuje, z drugiej strony checkpointy są co krok, więc śmierć to uderzenie jedynie w Twoje ego, a nie w czas (co mi się podoba). Ja za grę zapłaciłem na płycie 12$ i to jest mega cena za taką rozrywkę. Nie żałowałbym i 25$. Przez moment zastanawiałem się nad MW2, ale 70$ to już duża przesada, zwłaszcza, że głód militarnej strzelanki mam zaspokojony

Odnośnik do komentarza

Madison (Na Steam Decku) - Horrorek inspirowany PT. Generalnie jestem zawiedziony i trochę żałuję wydanych pieniędzy. W porównaniu do Song Of Horror, które niedawno skończyłem o wiele krótsze (achievement za zrobienie poniżej 6 h, a jest nawet za 2) i mniej straszne. Ludzie, którzy pisali że lepsze od Visage mogę tylko skomentować XD Nie ma żadnej presji na graczy bo nawet nie można tutaj przez większość czasu zginąć (a nawet wtedy nic nam się nie dzieje. Po prostu budzimy się na początku danej sekcji). Z początku nie mogłem zajarzyć gimmicku z aparatem, który jest wazną czescią gry w rozwiązywaniu wielu zagadek, dlatego błąkałem się po stosunkowo małym domostwie (dużo mniejszym niż w Visage) marnując czas. Zagadki są raz banalne, raz całkiem wymyślne. Idzie się zgubić, bo dostajemy np graty albo jakieś sejfy z którymi będziemy mogli sobie poradzić dopiero dalej w grze a podpowiedzi naszego obecnego celu ograniczają się do prostych obrazków w zeszycie. Cieszę się, że Visage był w gamepassie i tam go ograłem bo ponad stówa za takie indyki to moim zdaniem przesada. Szkoda, że nie trafił tam tez Madison no ale już trudno. Daje 3/6 i zastanawiam się czy zagrać jeszcze w jakiś horror przed Callisto.

Odnośnik do komentarza

Vampire Survivors na Xboksie padło na 100%, po tym jak katowałem na PC w Early Acess. Łącznie jakieś 70 godzin rozgrywki na obu systemach i dla mnie po Elden Ring, najlepsza gierka w jaką grałem w tym roku. Proste, ale wciąga jak bagno. Niby tylko chodzimy ludkiem po mapie i wybieramy ulepszenia, ale wsiąkłem w ten tytuł.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...