Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Dzisiejsza propozycja gierkowa może być dla wielu intrygująca głównie z jednego względu. To tytuł stworzony przez małe studio No Code, o którym ostatnio zrobiło się nieco głośniej, bo tworzą jedną z gier w uniwersum Silent Hilla. Konkretnie tę z podtytułem Townfall. Czy są zdolni zrobić z tego coś fajnego? Może gdy zagramy w jeden z ich wcześniejszych tytułów to uzyskamy jakąś odpowiedź. 

 

Observation [PS4]

 

Choć muszę zaznaczyć, że Observation miałem na oku już od dawna (chyba od czasów recenzji w... CD-Action), a nawet miałem tę grę już ściągniętą na konsoli (jest aktualnie w katalogu PS+Extra), więc teraz zostałem tylko dodatkowo zmotywowany.

 

1667678361056.thumb.jpg.ea9f54417b7a85c7316dc32c78e54be5.jpg

 

Ustalmy od razu, że Observation główny nacisk kładzie na fabułę. To gra w ogromnej mierze narracyjna, stawiająca na pierwszym miejscu opowieść, budowanie klimatu, nurzanie się w nastroju i próby zaintrygowania odbiorcy tajemnicą. Jakiego rodzaju tajemnicą zapytacie? Lądujemy na międzynarodowej stacji kosmicznej i budzimy się po nieokreślonej, aczkolwiek poważnej awarii. Niczego nie pamiętamy, bo utraciliśmy pamięć. Banał? Nie do końca, bo skasowano nam nie tyle pamięć, co bazę danych, a przejmujemy kontrolę nad Sztuczną Inteligencją stacji kosmicznej. To nie jest żaden symulator chodzenia, nawet pomijając fakt, że trudno byłoby chodzić w stanie nieważkości. Naszym zadaniem będzie więc zarządzanie SAM (bo tak czule nazywa się nasza SI) i wykaraskanie z tarapatów stacji kosmicznej. Pomoże nam w tym jedyna ocalała załogantka Emma, z którą będziemy współpracować, próbując przy okazji wyjaśnić do czego i z jakiego powodu tutaj doszło. 

To klasyczna opowieść z gatunku "jesteśmy sami w kosmosie, piętrzą się problemy techniczne (i nie tylko), więc albo im zaradzimy, albo umrzemy i nikt się nie dowie". No, przynajmniej Emma zginie, bo trudno użyć tego samego określenia w stosunku do SI. W międzyczasie prześledzimy losy pozostałych załogantów (kilka osób na krzyż), wciąż mając nadzieję, że znajdziemy ich żywych. Będzie też wątek odrobinę nadprzyrodzony, a nastrój opowieści krąży w klimatach thrillera, wędrując w okolice horroru. Bo opuszczona stacja kosmiczna to wymarzone miejsce na tego rodzaju uroki. Przez większość czasu jest niepokojąco, a opowieść ma kilka ciekawych zwrotów i przyznaję, że do końca śledziłem ją z baczną uwagą. Było nawet jeden czy dwa momenty WOW. Osiem godzin, więc specjalnie wyczerpująco nie było.

 

1667678361051.thumb.jpg.f1ae40871a44be5f258a843eff3e655d.jpg

 

Jak wygląda rozgrywka zapytacie? Przez większość czasu mamy dostęp do systemów zarządzania stacją. Możemy się natychmiastowo podpinać pod kamery w dowolnym pomieszczeniu, rozglądać, przybliżać, skanować, łączyć z niektórymi podzespołami i synchronizować z nimi. "Hakujemy" nawet prywatne laptopy załogi, by przeczytać ich korespondencję. Sterujemy grodziami, likwidujemy usterki techniczne, wykonujemy polecenia Emmy, która prosi nas np. o podanie ciśnienia czy stanu śluz w danym pomieszczeniu. Torujemy jej drogę przez stację budzącą się po awarii, a Emma w zamian umożliwia nam coraz większą kontrolę i dostęp do kolejnych skrzydeł/ramion stacji. Chwilami będziemy mogli po lokacjach poruszać się swobodnie dzięki dronowi, nie mogło również zabraknąć spaceru kosmicznego. Popychanie naprzód fabuły wiąże się z aktywacją kolejnych systemów (np. zasilania), czyli niczym innym, jak prostych mini-gierkach, w których najpierw musimy zrozumieć czego gra od nas oczekuje, dostać się do odpowiedniego terminalu, a potem przeprowadzić sekwencję działań w celu uruchomienia/usunięcia usterki. Nie dostajemy żadnych informacji co konkretnie należy zrobić, tylko dostęp do panelu sterowania, a reszta zależy od nas, więc klikamy przyciski i obserwujemy efekty. Ma to sens, bo skoro to my jesteśmy SI, to trudno oczekiwać, byśmy sami sobie wyświetlali wskazówki co do kolejnych czynności. Ogólnie gra nie jest pod tym względem specjalnie wymagająca, bo proste mini-gierki będziemy powtarzać do skutku, a ewentualne niepowodzenie cofnie nas tylko do punktu początkowego i nie udało mi się w tej grze doprowadzić do ekranu Game Over, choć błędów popełniłem mnóstwo. Tak jak pisałem - liczy się narracja i fabuła. Gameplay to tylko pretekst, by czymś zająć dłonie, choć dla ciekawskich jest trochę opcjonalnych audiologów czy kartotek do skanowania, dzięki czemu bliżej poznamy załogę oraz ich wzajemne relacje.

 

A skoro Observation fabułą i opowieścią stoi, to kluczowe dla tej warstwy elementy muszą być tip top. Voice acting jest bez zarzutu, a to w mojej opinii najważniejsze w tego rodzaju historii, gdzie komunikacja jest głównie na słuch. Motion capture jest bardzo wyrozumiały z tego względu, że Emmę obserwujemy w stanie nieważkości i opakowaną w ograniczający ruchy skafander, więc siłą rzeczy porusza się ona dość sztywno. Gorzej że czasami zdarza się jej przenikać ściany, grodzie, albo utknąć w dziwnej pozie. Błędy tym bardziej zastanawiające, że jej przemieszczanie się to zwykłe skrypty, więc takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Dość dziwnie prezentuje się również mimika twarzy Emmy, szczególnie oczy. Ten aspekt wypada dość nienaturalnie i prawdopodobnie studio nie mogło się posiłkować zaawansowaną technologią w tym względzie, więc projektowano mimikę "ręcznie". Szkoda, ale rozumiem, że takie małe No Code musiało pójść na pewne ustępstwa. Nie jest to aż tak rażące, ogląda się Emmę bez skrzywienia, aczkolwiek czuć pewną sztuczność. Ogólnie gra jest bardzo ładna i pieczołowicie wykonana, więc ogląda się całość z przyjemnością.

 

1667678361046.thumb.jpg.03b20b09670bd2246588060decc0a3ff.jpg

 

Dla kogo jest ta gra? Dla fanów opowieści w stylu filmowej Grawitacji czy Moon czyli krótko mówiąc dramatów sci-fi o kameralnym nastroju. Wypada jednak bym ostrzegł, że Observation nie ogranicza się tylko do członu "science" i wyraźnie dryfuje również w stronę "fiction". 

Czy No Code jest w stanie przygotować godną grę narracyjną z cyklu Silent Hill? Po tym co zobaczyłem w Observation jestem pełen nadziei, dobrych myśli i daję im kredyt zaufania. Klimat potrafią zbudować, a to już dobry start. 

  • Plusik 5
  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Need For Speed III Hot Pursuit na PSX

 

Trzecia część NFS to jedna z tych gier, które dają czystą frajdę z mocno arcade'owej zabawy. Nie ma tu miejsca na żaden tuning, różne rodzaje wyścigów czy głupkowatą "fabułę". Po prostu wybierasz furę, odpalasz zawody i ciśniesz. Niestety, jak typowy NFS i ta część cierpi na problem "rubberbandingu", przez co czasem nawet nasze największe starania nie zapewnią nam pewnego zwycięstwa. Na własne oczy widziałem jak przeciwnik brał zakręt 90 stopni "na pełnej", a gra po prostu obróciła jego pojazd w porządanym kierunku w ułamku sekundy. Przez ten problem, oraz nieco wymagające, dynamiczne sterowanie gra nie wybacza błędów, tutaj musisz być w czołówce, albo odpadasz i powtarzasz kolejne wyścigi do bólu. Podczas zawodów nie jeden wyścig zaczynałem od nowa, gdy znów zaliczyłem spektakularny dzwon na drzewie, zakończony wylądowaniem na jednej z ostatnich pozycji, który niemal z góry skazywał mnie na porażkę, a już na pewno brak możliwości odzyskania prowadzenia. Na szczęście, jeśli po kilku wyścigach zyskamy wyraźną przewagę, później musimy już tylko starać utrzymać się w pierwszej trójce, aby spokojnie wygrać całe mistrzostwa, no przynajmniej na łatwiejszym poziomie trudności.

Podsumowując - Gra mimo standardowego syndromu "gumki recepturki" i momentami wymagających tras dała mi masę frajdy. Nie liczę ile wyścigów powtórzyłem, ani ile razy zatrzymałem się na drzewie czy innej przeszkodzie. Wiem za to doskonale, że mój kciuk na długo zapamięta desperackie wręcz deptanie gazu w podłogę :devil:

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Mortal Kombat 2 (DOS) - kolejna czesc z pakietu 1-3 za 5zl w gogu. Pierwszy mortal z jakim mialem stycznosc i jakiego odpalilem na kompie u siebie, wczesniej sliniac sie do screenow z SS. Absolutnie genialny seting i klimat potegowane przez "mistyczna muzyke" (ta z wyboru zawodnika klasyk). Idealne rozwiniecie jedynki, wzbogacajace druga odslone o wiecej postaci, wiecej fatality, wiecej stage fatality, babality i friendship. Az sobie przypomnialem czemu te czesc uwazam za najlepszego mortala ze starej trylogii i ogolnie jednego z lepszych w calej mortalowej serii. Musze tez zwrocic honor sztucznej inteligencji, o ktorej pisalem a props trojki, bo tutaj nie jest tak tania i na bardzo niskim poziomie trudnosc spokojnie wygramy 12 walk z rzedu. Problem jest jedynie taki, ze nie wygramy 13ej.

 

Trzynasty (pomijajac "?" czyli jednego z trzech ukrytych wojownikow) jest Kintaro. I serio nie wiem co sie odje.balo w glowach ludzi tworzacych tego mortala ale ten sub-boss jest nie do przejscia. Tzn. nie do przejscia na zasadach jakie ustalili sobie tworcy. Otoz startujemy z tylko 4 creditami i nie ma mozliwosci ich zwiekszenia. Absurd, bo o ile mozna zrozumiec arcadeowy rodowod, tak wydanie na domowe komputery/konsole nie powinny miec takiej opcji wcale. A co smieszniejsze, na arcade mozna ilosc creditow zwiekszyc xD Zatem 4 zachowane do Kintaro zetony nic nam nie dadza. Ten skur.wol jest z zasady przegiety. Cztery ciosy koncza walke, po bloku z automatu nas rzuca, potrafi zasadzic kombo na 3/4 paska a sam zbiera praktycznie zaden dmg. Glicze z wersji arcadeowej nie dzialaja. Wygrana jest mozliwa ale tylko przy sprzyjajacym rng, ktory pozwoli nam wykonac parenascie kopow z naskoku. Do tego potrzeba jednak wiecej niz cztery kredyty. I tu z pomoca przychodzi ukryte cheat menu, w ktorym mozna wlaczyc opcje free play oraz (zeby nie tracic czasu na latwa drabinke) mozliwosc walki od razu z Kintaro. Udalo mi sie go pokonac ninjasami i Raidenem ale Johny Klata ma chyba za krotkie nozki bo ni ch.uja nim nie idzie. Sam Shao jest w porownaniu do Kintaro banalny, odkrylem, ze wystarczy kiedy podejdzie odpowiednio blisko wcisnac HK i tak az do uje.bania. Na plus rowniez animacja Shao po wygranej walce wskazujacego na lezacego na glebie naszego reprezentanta. Szczegol, ale widzialem to po raz pierwszy bo za gnoja do Khana oczywiscie nigdy nie doszedlem xD.

 

Podsumowujac, gdyby nie przegiety do granic absurdu Kintaro lub chociaz mozliwosc doladowania zetona, to bylaby gierka idealna. Tak moge dac jedynie 9+/10.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Call of Juarez: Gunslinger na Nintendo Switch.

 

Gra jest aktualnie w promocji za 7.99 zł, więc nie musiałem się długo zastanawiać, nawet posiadając wersję na PC. Działa w 30 FPS i czuć spadki podczas naprawdę dużych akcji czy deszczu,  ale w żadnym momencie nie przeszkodziło mi to w dobrej zabawie. Sterowanie jest intuicyjne, wspomagane auto aimem i gyro. 

Sama formuła Gunslingera, oparta na krótkich 10-20 minutowych misjach, sprawdza się idealnie na konsolce. Co najważniejsze, gra bawi tak samo teraz jak i prawie 10 lat temu i mogę ją polecić niezależnie od preferowanej platformy. Wielka szkoda, że nie doczekaliśmy się sequela.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Fatal Frame/ Project Zero - Pierwszy kontakt z serią uznaje za całkiem udany.

 

Jak na survival horror z 2001 roku historia całkiem zgrabnie pociągnięta a gameplay wciąż daje radę. Zabawne zobaczyć tytuł, który na długo przed Residentami zaimplementował możliwość sterowania postacią "freeroam" w zależności gdzie wychylimy analog. W gierce Capcomu musieliśmy czekać wiele lat aż na remastery zanim dorzucili inny sposób obracania naszym czołgiem w statycznej kamerze. Nie oznacza to oczywiście, że wciąż nie walczymy trochę z ustawieniem postaci w klaustrofobicznych lokacjach, gdzie nasi wrogowie ze względu na własną naturę nie są zobligowani do przestrzegania praw fizyki, dlatego ściany i sufit im nie straszny. Na szczęście sama gra jak i ilość starć nie jest szczególnie wielka dlatego nie zdążyło mnie to specjalnie zirytować.

 

Do czego się muszę przyczepić to angielski voice acting, jest straszny i wielki żal, że nie zostawili po prostu japońskiego z napisami. Główna bohaterka brzmi jak z jakiegoś hentaja, co trochę psuło odbiór i wczucie się w klimat. Przy następnych odsłonach będę szukał chyba spreparowanych ISO z jap VA.

 

Najważniejsze pytanie czy gra w ogóle straszy? Powiedziałbym, że raczej nieszczególnie. Dla Europejczyka japońska szkoła straszenia tutaj jest raczej w granicy tolerancji ale sam gimmick z aparatem (ograniczony czas by szybko uchwycić jakiegoś ducha, który poprowadza dalszy wątek fabularny i można zarobić dodatkowe punkty na upgrade sprzętu) i miejscami ambient w pomieszczeniach (gdzie przyznam jednak zdarzyło się, że włos podskoczył bo zdarzają się random encountery we wcześniej wyczyszczonych miejscach) daje radę. Daje -4/6 i teraz mam dylemat czy dwójkę próbować wersje Wii czy PS2:we_need_to_go_deeper:

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Przypomniało mi się, że przeszedłem* w tym roku jedną grę, to się pochwalę.

 

Gearhead Garage

Symulator mechanika. Stara, niszowa gierka na PC, którą pamiętam z dzieciństwa, i w którą z wypiekami na twarzy grałem na wakacjach u kuzyna (nie miałem wtedy komputera). Na początku są misje, a potem kupuje się złomy na aukcjach, wymienia lub naprawia zepsute części i sprzedaje tak odnowione auta z zyskiem. I tak w kółko. Zresztą co Wam będę tłumaczył, sami zobaczcie.

 

 

image.png.fa797152c8019bb8f854c77dd7e441af.png

 

Gdzieś na wykopie znalazłem paczkę z działającą (w tym "ładniejszym trybie") wersją na Windowsa 10, więc jak ktoś chce, to se w necie znajdzie.

 

Podsumowując:

+ powtarzalność

+ przystępność

+ niski poziom trudności

- ciężko odpalić na nowszych systemach

 

Ogólna ocena: 8/10.

 

* - gra się nigdy nie kończy, ale ostatnią rangą, którą można zdobyć jest MEKADA, o czym dowiedziałem się z oficjalnego FAQ-a: http://www.gearheadgarage.com/faq.htm

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Mat Hoffman's Pro BMX na PSX

 

Przyznam szczerze, trochę dała mi w kość ta gra. Teoretycznie gra od strony technicznej stoi bardzo dobrze, ale w praktyce nie raz miałem problem z łączeniem, lub w ogóle wykonywaniem tricków, gdzie nie raz gra jakby nie rejestrowała tego, że będąc w powietrzu naciskam "kółko + kierunek". Było to momentami irytujące, bo system kombosów i punktów w tej grze jest wyraźnie surowszy niż w bardziej znanych mi odsłonach THPS, czyli 3 i 4. Tej grze bliżej do pierwszego THPS, nie wiem jak z drugim, bo szczerze mówiąc, oryginalnej wersji jeszcze nie ograłem :P

Niemniej, satysfakcja z ukończenia jest, zwłaszcza, że trochę się "zblokowałem" pod koniec gry, gdzie miałem problem z dobiciem wymaganej ilości "coverów" do odblokowania ostatniego poziomu z zawodami, które swoją drogą nie są aż tak trudne, ale na srebrnym medalu poprzestałem.


Czy polecam? No pewnie! Technicznie to po prostu "THPS na BMXie", dość łatwo się w niego wkręcić, a i same wyzwania na poszczególnych poziomach nie są trudne, może z wyjątkiem ilości wymaganych punktów w kilku ostatnich etapach, ale pewnie nie jeden to ogarnie z palcem w nosie.


Aaa no i można powiedzieć że w ciągu kilku godzin od odebrania przesyłki z grą, ukończyłem też Soul Calibur na DC. Wiadomo, nie maxowałem wszystkiego co się da, ale standardowo dla tego typu gry postawiłem sobie za cel odblokowanie wszystkich postaci, włącznie z bossem i ukończenie każdą z nich trybu arcade, co poniekąd się ze sobą łączy, bo aby odblokować Inferno, trzeba odblokować Edge Mastera, którego odblokowuje się przechodząc arcade 17 postaciami, oraz ukończyć tenże tryb Xianghua w trzecim kostiumie. Nie wiem czemu to tak, ale spoko, dałem radę :D

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Silent Hill 3 HD

 

Idąc dalej z serią SH ukończyłem trzecią część, którą także mam w edycji HD na konsole Xbox One X. Niestety o ile Silent Hill 2 był naprawdę pozytywnym zaskoczeniem, tak "Trójka" jest trochę rozczarowująca. Dużo więcej spodziewałem się po tej grze. Zaznaczę, że według mnie nie jest to zła gra, posiada dobre momenty aczkolwiek to nie jest moim zdaniem poziom SH 2. W szczególności w dwójce była o wiele głębsza fabuła, gęstsza atmosfera, można ją uznać za horror bardziej psychologiczny. A w trzeciej części zostało to spłycone, akcja przyspieszyła a historia jest o wiele bardziej typowa dla horrorów. Wielkie zło, które wraca, tajne sekty itd. Mnie to ani nie przestraszyło ani nie zaciekawiło jakoś specjalnie. Tym bardziej, że przez sporą część gry nie znajdujemy się w samym miasteczku Silent Hill tylko włóczymy się hipermarketach czy kanałach. Dodatkowo w grze pojawiają się bronie które trochę zabijają klimat typu katana czy karabin maszynowy. Używanie takich broni przez naszą postać (a także przez przeciwników) sprawia, że wybijało mnie trochę z rozgrywki. Gdybym miał oceniać to SH3 dałbym naciągane 7-/10.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
W dniu 3.11.2022 o 21:28, KJL napisał:

W internecie przeczytałem, że przed zagraniem w część 3 warto znać fabułę części 1, która... nigdzie nie jest dostępna i nie można w nią zagrać :facepalm: 

Jeśli masz PS3 i/lub PSV, to jedynka jest dostępna na PSN za bodajże 29zł.

 

Ja w Silenty nie grałem od lat, ale zawsze miałem trochę inną opinię, bo tak jak doceniam SH2 jako psychologiczny horror, tak survival horror był z tego nijaki, szczególnie mając już kontekst w postaci właśnie pierwszej części serii. Bo jeśli zepchniemy historię na dalszy plan, to o wiele większy niepokój czułem grając w SH1 i SH3, zarówno jeśli chodzi o poziom trudności, jak i ogólną stylistykę i oprawę dźwiękową. Tymczasem w SH2 czasami nie byłem w stanie znaleźć różnicy między światem "normalnym" a alternatywnym... I jeden i drugi wyglądał syfiaście, ale daleko im było do tego, co zaprezentowano w 1 i 3. Wrogów bez problemu można było pokonać bronią ręczną, a pod koniec miałem tyle amunicji, że żaden boss nie stanowił wyzwania. Dla mnie to było największą "wadą" SH2 i poniekąd dlatego mam nieco lepsze zdanie o SH3 jeśli chodzi o gameplay.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Star Wars Jedi: Fallen Order

 

Oj zacny tytul, moge powiedziec ze najlepsze Star Warsy od wielu lat. Gra od samego poczatku jest bardzo dobra a historia jest dobrze napisana. Machanie mieczem swietlnym daje sporo frajdy chociaz poziom trudnosci jest dosc wysoki, do bossow podchodzilem czasami po kilkanascie razy. Troche denerwowal mnie motyw z odnawianiem zycia podczas ktorego odnawiali sie przeciwnicy ale mozna to przelknac. Kilka razy mialem naprawde duze ciarki podczas filmikow bo jestem fanem Gwiezdnych Wojen a glowny bohater jest ciekawie napisany chociaz pozniej wydawal mi sie bezinteresowny a to co zrobil na koniec gry mnie zdenerwowalo. Jak ktos nie jest fanem Star Warsow to od oceny koncowej moze odjac jedno oczko

 

8+/10

Odnośnik do komentarza

Ghostwire Tokio- i swietnie sie bawilem!

Calkiem dobrze ujety klimat japonskiego mistycyzmu, odglosy, muzyka... mi sie na prawde podobalo. Fajnie, ze zamiast giwer mamy" tkanie spialnych sieci" i jesli nie chcesz zaliczyc wszystkich znacznikow na mapie a raptem wyprobowsc kilka pobocznych misji, pomodlic sie przy statuetkach jizo, pobiegac po dachach i czasami zboczyc by zebrac jakies dusze to gra okaze sie idealnie dluga ale nie nudzaca schematyka. W sumie moge smialo polecic za te pare groszy ktore jest warta ale uwaga- trzeba lubowac sie w klimatach japonii.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Batman: Arkham Knight (PS4 Pro) - bardzo dobra gra ale średni Batman. Gra jest stanowczo za długa, lista śmieci które trzeba zebrać i subquestów do zrobienia powinna zostać skrócona przynajmniej o połowę. Walka i skradanie to praktycznie to samo co wcześniej z jednym dużym 'ale', Batman jest jeszcze potężniejszy niż wcześniej tylko że zamiast dawać do walki silniejszych oponentów (np. jakiś który miesza ataki np. żółty>żółty>czerwony) to jest wrzucana masa leszczy do ubicia. W sekcjach skradankowych przeciwnicy mają jakiś lepszy sprzęt ale co z tego jeśli dostaje się gadżety i skille niwelujące wszelkie dodatkowe wyposażenie. Walki z bossami też są lipne, Origins pokazał że można zrobić fajne potyczki ale tutaj nic z tego nie ma. No i osławiony batmobil. Misje nim mi nie przeszkadzały tak przez pierwsze 10 h gry ale było ich stanowczo za dużo, to powinien być dodatek a nie główne danie (a bossowie w czołgach to :yao:

 

Oprawa nawet dzisiaj prezentuje się zacnie. Cieszy w szczególności zniszczalność otoczenia podczas jazdy batmobilem oraz oświetlenie. Taki poziom na UE3 w 2015 r. to jest wyczyn. Jedyny minus to to że przez ilość obiektów i efektów na ekranie czasami robi się nieczytelnie. Gotham ma świetny design, szkoda że jego potencjał nie został wykorzystany. Przydało by się więcej detektywistycznych misji a nie posterunków do odbicia.

 

No i dochodzimy do fabuły która jako zakończenie serii jest dobra. Wiadomo że jest naiwna i komiksowa ze zwrotami akcji które pewnie każdy przewidział ale przynajmniej historia została domknięta a w bonusie spotykamy starych znajomych i całkiem nowe zakazane mordy. Dobrze że zabrałem się za tą grę po ponad 4 latach od ukończenia Origins bo inaczej ciężko by było zebrać wszystko i odblokować prawdziwe zakończenie. Z całej serii nadal Asylum oceniam najwyżej (na 9+) i Knight to nie ta liga, open world i napompowanie zbędnymi aktywnościami tylko zaszkodziło tej grze, 8-/10

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Call of Duty Vanguard

 

Jestem świeżo po ponownym zauroczeniu się w gry z serii CoD (tryb zombie w Cold War <3) a już powoli myślę o rozwodzie. Ślamazarne poruszanie się bohaterami którzy zyskali magiczne umiejętności (ależ durny koncept xD) w postaci np. wallhacka. Albo, zwinności w stylu Assasins Creed. To skoro takie super umiejętności, to pewnie rozgrywka na tym dużo zyskała?

Otóż, nie. Pomimo dodatkowych skilli, rozgrywka zaliczyła mega regres względem Black Opsów. Bronię są jakieś kurwa nie takie, powolne i wiecznie brakuje amunicji. Mapy misji są dość duże ale wiecznie dostajesz info żebyś wrócił na właściwą ścieżkę. DO tego fabuła która jest nudna jak flaki z olejem i łatka "historii alternatywnej" tylko po to żeby gracze się nie wkurwili ze gramy murzynem i babą. No nic tutaj nie styka. Ciekawe patenty są szybko eksploatowane, do tego stopnia ze męczą nas dłużej niż bawią.

 

2+/6

Odnośnik do komentarza

Halo Infinite tym razem w kooperacji

hMlOE60.jpg

Nie jest to idealne Halo, brakuje tu na przykład różnorodności lokacji i epickich momentów rodem z poprzednich odsłon. Fabuła jest trochę zagmatwana i bazuję mocno na trochę taniej nostalgii dot. oryginalnej trylogii od Bungie, przez co nowi gracze mogą czuć się zagubieni. Ale jednocześnie pod względem rozgrywki, czyli czegoś co stanowi samo serce gry,   jest to bez wątpienia jedno z najlepszych, albo najlepsze Halo jakie powstało. Co sprawia, że nawet mało oryginalne zadania poboczne w stylu uratuj Marines, odbij bazę, zabij ważny cel, dają olbrzymią satysfakcję. Sam się sobie dziwiłem, jak przyjemnie i szybko kolejny czwarty już raz raz wyczyściłem mapę z wszystkich aktywności. Zadania typu tych, które w innych grach, raczej omijam szerokim łukiem, tutaj sprawiały mi przyjemność, bo rozgrywka  wynagradza ich małą oryginalność. A na pewno pomaga też to, że nie ma ich zbyt dużo, co w dobie open worldów upstrzonych dziesiątkami, jeśli nie setkami ikonek z pobocznymi aktywnościami też jest w pewien sposób odświeżające, że tym razem twórcy nie przesadzili z ich ilością.

hDIOx4B.jpg

Na pochwałę zasługuje też kreacja postaci. Trochę to 343 zajęło ale nareszcie udało im się uchwycić  to czym i kim Master Chief jest. W starych grach Bungie Spartanin był przedstawiany raczej jako ikona niż prawdziwa postać, uosabiająca taki cechy jak odwaga czy nadzieja. Potem w następnych grach nowi twórcy czyli 343 starało się go, trochę na siłę, uczłowieczyć, więc na pierwszy plan wysunięto dramę z Cortaną czy jego rozterki emocjonalne czy jest jeszcze człowiekiem, co czasami wypadało bardziej śmiesznie niż poważnie. Halo Infinite łączy to pierwsze i drugie podejście, wciąż przedstawia Chiefa jako człowieka, który ma pewne braki emocjonalne co uwidacznia się w jego kontaktach z innymi, ale znowu jest przede wszystkim żołnierzem uosabiającym tę same cechy co Master Chief w grach Bungie, na widok którego żołnierze wiwatują.

J1eAQP8.jpg

Oprócz Chiefa gra ma w zasadzie jeszcze tylko dwójkę bohaterów nową SI nazwaną Weapon i pilota pelikana, co sprawia że cała gra jest bardzo kameralna, nie ma tu narad wojennych, wielkich bitew decydujących o losach Ziemi lub całej galaktyki. Na szczęście relacja między tym trio wypada bardzo dobrze i dobrze nadaję ton całej historii. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Weapon, moim zdaniem doskonale zagrana i zaanimowana postać, mimo iż nie jest człowiekiem, to nawet gdy nic nie mówi doskonale widać na jej twarzy jak targają nią różne emocję, jej ekscytację, ciekawość, smutek czy złość. 

OlFUP85.jpg

Na osobny akapit zasługuję muzyka, seria odkąd opuścił ją razem z Bungie legandarny Martin O'Donnell przeżywała sporo perturbacji, w czwórce Neil Davidge, a w piątce Kazuma Jinnouchi, próbowali nadać serii nowe brzmienie. Ale tak szczerze to bardzo średnio to wyszło i seria straciła swój bardzo charakterystyczny na tle reszty gier sznyt. Infinite to powrót do klasycznego Halo, wracają klasyczne fortepianowe nuty z Halo 3,  Warthog Run czy Through the Trees w trochę nowych aranżacjach i oczywiście można temu zarzucić brak oryginalności i że znowu to samo, ale ja się cieszę że Halo po kilkunastu latach znowu brzmi jak Halo. 

70ugjva.jpg

Podobnie rzecz się ma z oprawą graficzną, z samego technicznego punktu widzenia jest raczej przeciętna i nie ma w niej wybijałoby się na tle konkurencji. Ale pod względem kierunku artystycznego znowu, po latach eksperymentowania  przez 343 z nowym kierunkiem wizualnym, znowu jest to powrót do klasycznego wyglądu Halo, znowu mamy tu majestatyczne, tajemnicze, inspirowane brutalizmem konstrukcje Forerunnerów górujące nad horyzontem, otoczone drzewami i zielonymi terenami. A oprócz architektury  wrócił też klasyczny wygląd przeciwników, pojazdów czy samego Chiefa i znowu Halo wygląda jak Halo i nie da się jej pomylić z gry z żadną inną grą sci-fi.

68YTSqc.jpg

Podsumowując bardzo dobre, choć nie idealne Halo i najlepsza gra 343 Industries. 

  

 

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Stray 9047-catincat.png

 

4a9e11ca906a096ef03d2bf77b53d78b772e29de

 

 

 

Nie wiedziałem czego się spodziewać po tej grze. Jedyne co wiedziałem to, że chodzi się kotem i tyle. Myślałem, że gra jest bardziej skierowana pod młodszego odbiorcę, a historia okazała się dojrzalsza niż myślałem. Ale pokolei.

 

Historia jest sobie o pewnym kitku, który przez przypadek ląduje w obcym mieście. Plot jest tak skonstruowany, że nie wiemy absolutnie nic. Na początku poznajemy możliwości naszego kota (podstawowe mechaniki to skakanie drapanie, spanie w wyznaczonych miejscach, bieganie i tyle). W dalszej części gry będziemy wstanie porozumiewać się z mieszkańcami miasta ale pierwsze 50min to bieganie raczej w ciszy i sluchanie odgłosów naszych łapek, które po róznych fakturach wydają różne dzwięki.

 

Overall cała rozgrywką składa się w pierwszej częsci gry na rozwiązywaniu różnych zadań dla npców. Zagadki nie są skomplikowane, ale przyznaje się, że pod koniec gry skorzystałem z poradnika, bo byłem przytłoczony wielkością miejsca, w którym się znalazłem (a nasz kitek jest mały, więc ilość dziupli, przejść i innych przesmyków dla człowieka nie robi takiej skali jak dla naszego czworonoga). 

W drugiej części gry jest trochę skradania, bo klimat gry się zgęstnia trochę i zaczynamy ogarniać co tu się odmiałkowuję. Nawet o śmierć łatwo gdzie poprzednio nie zginąłem ani razu. Kitku nie jest na pewno gra dla małych dzieci w wieku przedszkolnym.

 

Ocena:

8+/10

 

Co nie zagrało? Nasz zbłąkany kociak mógłby mieć wiecej animacji ruchu, bo jego skoki na różne podwyższenia są prawie identyczne, a koty jednak mają BARDZO duży zakres ruchu w powietrzu jak i na wąskich przesmykach. Ale widać, że cała para poszła również w kreację miasta i postaci dlatego myślę, że w kolejnej części ogarnęli by to bardziej. 

 

 

 

Do czego bym porównał Stray? Myślę, że najbliżej jej do konstrukcji gry Concrete Genie gdzie mechaniki co prawda były inne, ale tam również zostawaliśmy w jednej miejscówce na dłużej by zrobić pare zadań i pójść do kolejnej innym korytarzykiem. 

 

Czekam na sequel, bo bawiłem się zamiauczyście :cool:

 

  • Plusik 7
  • beka z typa 1
Odnośnik do komentarza

The Evil Within

 

Oj nie pykło. Wymęczyła mnie ta gra strasznie, mentalnie i wręcz fizycznie. Abstrahuję tu od samego "horroru", bo to akurat na mnie nie działa, zresztą w tym przypadku opiera się głównie na typowym gore, którego zwyczajnie nie lubię. Licznik na koniec pokazał ok. 15h, a czułem się, jakbym grał ze 30 (inna sprawa, że powtórki chyba się nie wliczają do czasu). Zdecydowanie gra jest o parę godzin za długa.

 

Nie jest to oczywiście crap, ale zbyt dużo rzeczy jest tu zjebanych, żebym mógł powiedzieć, że dobrze się bawiłem. Sterowanie z lagiem, mało intuicyjne. Poruszanie się ociężałe, drewniane i mało precyzyjne. Kamera skutecznie przeszkadza, na dodatek jest jakoś dziwnie, niewygodnie ustawiona, za blisko postaci. To wszystko nie miałoby aż tak dużego znaczenia w lajtowym samograju, ale TEW na domyślnym poziomie trudności jest naprawdę trudny i wymagający, więc frustracja, kiedy w ferworze walki nasz bohater nie zrobił tego, co chcieliśmy i kolejny raz giniemy, sięga momentami zenitu. Do tego słabiutka fabuła i totalnie nijakie postacie. Ok, taka konwencja, ale jakoś w innych przypadkach mimo konwencji całość potrafi mieć swój urok (Residenty chociażby), a tutaj zupełnie nie działa.

 

Wspomniany wcześniej oziom trudności to niestety nie zaleta. Nie uległem i do końca go nie obniżyłem, mimo bycia naprawdę mocno wkurwionym w niektórych fragmentach, ale serio, wbrew trendom w gejmingu, tutejszy normal to jak hard w typowej grze AAA. Niestety, to jest trudność typu "jest ciemno jak w dupie, wszystko dookoła niewyraźne, idziesz spokojnie i wpierdalasz się prosto na wybuchową pułapkę" albo "masz tu bydlaka, który ma cię na jednego hita i ucz się go metodą prób i błędów". Ciągle brakuje ammo i apteczek, sprint wyczerpuje staminę, operowanie broniami jest ślamazarne, a trafić dokładnie też nie jest łatwo. Przeciwnicy, pozornie mało ruchliwe i tępe "zombie", potrafią mocno zaleźć za skórę, szczególnie w grupie, a ich wytrzymałość jest lekko przesadzona. Do tego wisienka na torcie, czyli rzadkie i niefortunnie porozstawiane checkpointy no i mamy komplet spierdolenia.

 

Gunplay i ogólnie pomysł na zabawę ma mocno odczuwalny vibe RE4 (w końcu to Mikami), ale, no właśnie, wszystko jest tu gorsze i mniej przyjemne, jakby jakieś świeżaki próbowały nieudolnie skopiować lepszy tytuł lepszego developera, albo jakby to była jakaś niedopieszczona beta. Ale odkładając na bok negatywne emocje, przyznam, że rozwalanie "mutantów" zapewnia jakaś frajdę, czuć moc strzałów, jest "mięsiście". Miejscówki są zaprojektowane tak, żeby zapewnić nam możliwość kombinowania na różne sposoby, począwszy od skradania (rzucanie butelką w celu odwrócenia uwagi, stealth kille, ale wszystko jakieś takie niedorobione), przez korzystanie z elementów otoczenia (wysadzanie wybuchowej pułapki, łatwopalne beczki) czy w końcu otwarta wymiana ognia (generalnie i tak chyba najskuteczniejsza). Wybierając ostatnią opcję też lepiej nie lecieć na hurra, tylko wdrożyć minimum taktyki i np. strzelać w nogi, a leżącego bydlaka podpalić (zapałki trzeba odnajdywać po drodze), zamiast pakować w niego pół magazynku. Poza tym mamy eksplorację i zbieractwo, bieda crafting i poszerzanie umiejętności naszego bohatera (baaardzo powolnie to idzie, nie wiem, czy na koniec gry rozwinąłem choćby połowę dostępnych perków, ilość "expa", jaki trzeba włożyć choćby w przyspieszone o ćwierć sekundy przeładowanie jednej broni, jest ogromna).

 

Technicznie The Evil Within to bubel, a i tak obecnie już popatchowany (tuż po premierze grało się z obowiązkowymi czarnymi pasami na górze i dole ekranu xD). Framerate woła o pomstę do nieba, co jest tym bardziej dziwne, że gra jest typowym cross-genem i nie przesadzę mówiąc, że wygląda jak wzięta prosto z PS3 (nawet rozdziałka to chyba nie pełne HD). Odradzano mi wersję na PS3, ale z ciekawości sobie ją odpaliłem (niestety gra ma ultra przeciągnięty, zamulasty prolog i nie chciało mi się dłużej ciągnąć tego eksperymentu) i w sumie na TV CRT wyglądało to znośnie, tyle, że (abstrahując od ekranu 4:3 xD) wersja na chlebak nie umożliwia wyłączenia letterboxa. No ale to taka dygresja . Swoją drogą, gra wywaliła mnie do dasha kilka razy przez te paręnaście godzin, z czego ostatni raz, na miłe pożegnanie, w trakcie podziwiania końcowych scenek po zajebaniu ostatniego bossa xD.

 

Także no gra mnie zawiodła i po dwójkę raczej nie sięgnę. Poza w miarę satysfakcjonującym strzelaniem i momentami udzielającym się, ciężkim klimatem, ciężko mi wymienić jakieś jej zalety.

 

 

TEW2.jpg

 

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza

A Short Hike (PC) - krótki, przyjemny indyk. Gameplay to właściwie prosta platformówka ze zbieraniem i wymianą przedmiotów u spotykanych po drodze NPCów. Same sekcje platformowe ograniczają się właściwie tylko do jednego przycisku ale podobnie jak w Journey gra jest zbyt krótka żeby mechanika się znudziła. Oprawa jest prosta i czytelna a jak komuś przeszkadza pikseloza to może ograniczyć lub nawet wyłączyć ten filtr. Fabuła i postacie nie są jakoś skomplikowane ale mi to nie przeszkadzało, trochę się czułem jak w jakiejś spokojnej wiosce w jRPGu gdzie największym problemem jest zgubiony zegarek a wszystkie postacie są sympatyczne.

Dobrze się bawiłem i wolę takie tytuły niż 'głębokie' symulatory chodzenia jak Gone Home czy Night in the Woods. 7+/10

Odnośnik do komentarza

Star Trek Armada (PC)

 

Powrót do przeszłości. GOG jakiś czas temu zaczął sprzedawać startrekowe klasyki. Jako gimbus zagrywałem się w niemal wszystko, co miało Star Trek w nazwie, a Star Trek Armada z 2000r. pamiętam był jedną z moich ulubionych gier na licencji serialu. Ot klasyczny RTS w kosmosie, tj. budowanie bazy, floty i zniszczenie przeciwnika. Nic rewolucyjnego, ale gra była jak na swoje czasy bardzo kompetentna i dobrze oceniana. Mamy cztery grywalne frakcje, bardzo podobne, ale z subtelnymi różnicami. Cztery kampanie dla każdej z nich, plus piąta bonusowa. Fajne o tyle, że jest tu całkiem nie najgorsza fabuła, ładnie czerpiąca materiału z seriali i filmów. Również gościnnie wystąpiło dużo znanych postaci, którym głosy podkładają oryginalni aktorzy, tj. Picard, Worf, Martok, Sela. Standardowo do tego multiplayer, skirmish.

 

Kampanię grało mi się fajnie, nawet po latach, ale jednak bolą przestarzałe rozwiązania, jak mało wygodne hotkey'e, czy też beznadziejny pathfinding jednostek (niby kosmos, ale są asteroidy i mgławice do manewrowania). Balans też raczej nieszczególny, a większość misji, które pozwalają na budowę bazy i tak sprowadza się do zbudowania najsilniejszych jednostek i rzucenia ich na wroga. To nie Starcraft, a micro praktycznie nie istnieje, także przez toporny UI.

 

Przyznam też, że wracając do takich gierek widać, jak wiele nasza wyobraźnia uzupełniała przy takiej prostej grafice. :D Kiedyś się zachwycałem tą grą, jak się zdobyło potężniejszy sprzęt. Teraz na to patrzę i uuuughhhh... kanciate to jakieś i rozmazane i w ogóle jak to się mogło podobać... ;)

 

1.thumb.jpg.cf31576d93dff867614111c7bcdb9eb7.jpg

 

2.thumb.jpg.a5ae4aca948fc5ec689cc0564d523129.jpg

 

3.thumb.jpg.4d32505c426fd74991cdea76ba94a0de.jpg

 

Bardzo fajna gra. Nie polecam. :) Tj. jak ktoś naprawdę lubi ST, tudzież przejawia wobec niego nostalgię i nie ma urazu do starych gier, to jest to jeden z lepszych klasyków, ale nie ma się co czarować. Urok gry tkwi w prostocie, a czasem takie proste mechanicznie gry są najlepsze do odprężenia. No ale staroć, to staroć, w dodatku na licencji.

 

Następne w kolejce dwie odsłony Elite Force oraz Armada 2.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Przy Homeworldzie to nawet nie leżało. :D Bardziej bym to porównał od strony mechaniki do... WarCrafta 2. ;) Typowy RTS na jednej płaszczyźnie, garstka jednostek, jakieś zdolności specjalne, raptem dwa surowce.

 

Dwójkę bardziej rozbudowali, ale jak na mój gust nawet za bardzo.

Odnośnik do komentarza
23 godziny temu, kotlet_schabowy napisał:

Także no gra mnie zawiodła i po dwójkę raczej nie sięgnę.

 

Przebrnąłeś przez tę chujowiznę to teraz tym bardziej zagraj w część, która jest pozbawiona tych wad - dwójka gameplayowo oraz technicznie to kilka klas wyżej.
Jedynie klimat jest jeszcze lżejszy, a do tego gore złagodzili, no i walki z bossami lepsze w jedynce, ale poza tym zdecydowanie gierkę polecam - moje TOP 3 2017, zaraz po Horizon Zero Dawn i PREY.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...