Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Oj Resistance dobra seria. Jak nie lubię FPSów, to w tym przylądku z przyjemnością kończyłem. Bardzo przypadło mi to fajne i dopracowane lore (widać  tutaj że to gierka pisana pod SP). Co fajne to duża różnorodność części, mocno różnią się od siebie. Jedynka to dość skillowy „brudny” FPS, dwójka to kolorowa, efekciarska rozpierducha, a trójka mocno postawiona na fabułę i opowieść gierka drogi. 
Też mi szkoda, że Sonka porzuciła tę serię, ale podejrzewam, że brak potencjału do MP i brak ADHDowego biegania po mapie z bronią pogrzebało kolejną cześć.  

Odnośnik do komentarza

Resistance dobra seria, najlepsze jest to że każda część mocno różniła się od poprzedniej. 1 bardzo fajna do splitscreena, 2jka trochę za bardzo efekciarska i kolorowa ale skala walk i oprawa robiły wrażenie (ta fizyka wody), 3jka to właściwie połączenie najlepszych elementów poprzednich części + upgrade'y broni jak w Ratchecie. Aż dziwne że Sony wydało tylko remastery Uncharted jak mieli też inne serie w zanadrzu (Resistance, Ratchet, Motorstorm, InFamous  itd.).

Odnośnik do komentarza

Jeśli dobrze kojarzę to oni nie tyle portowali te gry co poniekąd przepisali je na nowo jak było chociażby z remasterem TLOU na PS4.

 

Dla samego BP był to też wówczas największy projekt w historii, 15 miesięcy developingu, a dla Sony Uncharted to wciąż jedna z najważniejszych marek i to poniekąd tłumaczy dlaczego inne serie tych portów nie dostały.

Odnośnik do komentarza

Tak, BluePoint zrobiło dobrą robotę z Uncharted Collection bo to nie było tylko zwiększenie fpsów z 30 na 60 i rozdziałki do full hd i sami na pewno nie dali by rady ogarnąć tylu projektów, ale jakieś inne zespoły mogli wtedy zatrudnić (np. ekipę od remake'u MediEvil) do zrobienia kolejnych kolekcji (tak jak to robili na PS3).

Odnośnik do komentarza

Walking Dead: Sezon 3 (A New Frontier) i sezon 4

 

Powrót do świata WD po kilku latach przerwy. 1 i 2 sezon (plus DLC) ogrywałem na kompie, przenosząc dalej save'y, ale trójki już mój blaszak nie pociągnął, więc utknąłem trochę w próżni, bo sięgać po konsolowy port i robić jakieś cuda z importem save'a mi się nie uśmiechały. Koniec końców, kiedy już odpaliłem trzeci sezon na nowym sprzęcie, okazało się, że "fizycznie" importować zapisu już się po prostu nie da, a jedyna opcja to instalacja S2, eksport do chmury i import w trójce, oczywiście wszystko to z używaniem konta Telltale, które swego czasu już w ogóle nie obsługiwało tych gier xD. No ogólnie jebać takie motywy, musiałem sobie symulować swoje wybory na początku S3, co w sumie i tak opierało się bardziej na instynkcie, bo wielu rzeczy już po prostu nie pamiętałem

Spoiler

(poza tym, że na końcu S2 wybrałem tułaczkę z Kennym, którego twórcy w chamski i żałosny wręcz sposób uśmiercili poza kadrem w trzecim sezonie, także super)

 

Ogólnie to mniej więcej nadal te same gry, co zawsze, tyle, że tym razem chyba jeszcze bardziej ograniczające nam kontrolę nad postaciami (a jakakolwiek "zabawa" ekwipunkiem praktycznie zaniknęła). To chyba najmniej interaktywne sezony z całej serii. Nie, żebym jakoś mocno potrzebował łażenia postacią i rozwiązywania zagadek akurat w serii Walking Dead, która przecież zawsze opierała się na budowaniu relacji z postaciami, fabule i trudnych decyzjach, no ale tutaj już naprawdę czuć, że to samograj bardziej do oglądania, niż grania.

 

Historia i postacie w przypadku Nowej Granicy to odbicie w bok od przygody Clementine (która pełni tu rolę drugoplanowego NPC) i jak można się było spodziewać, taka decyzja to niewypał. Jakby chociaż nowa ekipa bohaterów była interesująca i charakterna, to nie byłoby to aż takim problemem. Sęk w tym, że są to postacie w większości bezjajeczne i nieciekawe, nie mówiąc o tym, że funkcjonują w oderwaniu od reszty serii i ani nie mamy tu powrotu znajomych z poprzednich sezonów, ani bohaterowie ANF nie wracają w finałowych odcinkach. Czyli ogólnie mówiąc dygresja, z której największe znaczenie dla całej serii ma wątek Alvina Juniora. Tu przejdę do tej lepszej z opisywanych części. W czwartym sezonie twórcy (swoją drogą proces produkcyjny to był niezły bajzel, w praktyce pół gry zrobiła jedna ekipa, a pół druga) naprawili swój błąd i oddali nam kontrolę nad znaną i lubianą Clem. Historyjka jest całkiem zgrabnie poprowadzona i zabieg pachnący Władcą Much, czyli mała społeczność ocalałych dzieciaków ze swoimi rządami i zwyczajami, całkiem mi przypasował. Mamy powroty, mamy dylematy, mamy wzruszenia (wywołane dosyć tanią i oczywistą metodą, ale spełniającą swoje zadanie) no i przede wszystkim w miarę ciekawych bohaterów i swego rodzaju pętlę, bo tym razem to Clem jest opiekunem i nauczycielem młodego podopiecznego.

 

Całość była wciągającą przygodą, nawet dla osoby nie mającej dosłownie nic wspólnego z szeroko pojętym światem Walking Dead. To też najlepszy (przynajmniej z tych, w które grałem) samograj od Telltale.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Vanquish

 

No, no i takie gry to ja lubię. Bez zbędnego pierdolenia jesteśmy wrzucani w wir akcji, a gra kończy się zanim zdąży się znudzić.

 

Vanquish premiuje szybką i agresywną grę, a pomimo tego, że żaden ze mnie hardkorowy gracz, to nawet ja momentami czułem się jakbym był jakimś wymiataczem, bo to, jakie tu akcje można odwalać, to niekiedy głowa mała. 

 

Może to przez to, że przesiadłem się na tę grę po Twilight Princess, ale było w tytule Platinum Games coś odświeżającego. Zero powtarzania tych samych nudnych czynności, zero lania wody - tutaj dostajemy samo mięsko i to mi się bardzo podobało. Elegancka gra. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
13 godzin temu, Ludwes napisał:

Vanquish

 

No, no i takie gry to ja lubię. Bez zbędnego pierdolenia jesteśmy wrzucani w wir akcji, a gra kończy się zanim zdąży się znudzić.

 

Vanquish premiuje szybką i agresywną grę, a pomimo tego, że żaden ze mnie hardkorowy gracz, to nawet ja momentami czułem się jakbym był jakimś wymiataczem, bo to, jakie tu akcje można odwalać, to niekiedy głowa mała. 

 

Może to przez to, że przesiadłem się na tę grę po Twilight Princess, ale było w tytule Platinum Games coś odświeżającego. Zero powtarzania tych samych nudnych czynności, zero lania wody - tutaj dostajemy samo mięsko i to mi się bardzo podobało. Elegancka gra. 

 

No i te badassowe teksty czy nawet takie szczegóły jak odwracanie uwagi wrogów fajkiem. Wspaniała gra, zdecydowanie brakuje mi dzisiaj takich tytułów.

Odnośnik do komentarza

Battlefield: Bad Company (PS3) [singleplayer]

 

Ojapierdolę, jak mnie ta gra wkurwiła/rozczarowała... Już pomijając kwestie techniczne, to spodziewałem się standardowego shooterka militarnego z nieco luźniejszą/jajcarską historyjką. Tj. że odpalę, postrzelam kilka godzin, pośmieję się, przejdę i zapomnę. No i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że strasznie się przy tej grze denerwowałem. Do tego stopnia, że gameplay przestał być szybko zabawny, a zaczął męczyć i frustrować.

 

Z jednej strony dostałem to, czego chciałem - postrzelałem sobie do rusków, a kampania nie była przesadnie patetyczną "murrica fuck yeah" i niepotrzebnie poważną kalką Modern Warfare czy jemu podobnych. Nasza ekipa i ich komentarze były fajne, a same udźwiękowienie gry zrobiło na mnie wrażenie, podobnie jak sam silnik, biorąc pod uwagę wiek produkcji.

 

Jednak główna rozgrywka szybko stała się monotonna, a wszechobecne bugi, niedociągnięcia i beznadziejne prowadzenie kampanii dawały znikomą satysfakcję, ani nie motywowały do dalszej "zabawy". Wszyscy wrogowie, od żołnierzy z shotgunami, po czołgi i helikoptery, mają snajperską precyzję i sokoli wzrok i zawsze ustrzelą nas z dwóch kilometrów. Z jednej strony gra chyba nie chciała, żeby gracz poczuł się jak Rambo, a z drugiej doprowadziła do takich absurdów, że choćbyśmy nie wiem jak próbowali się ukryć, albo zajść wroga od tyłu po wcześniejszym ukryciu, to ten i tak będzie nas miał ZAWSZE na celowniku. Szybko przestało być to zabawne, jak dostawałem w łeb ułamek sekundy po wychyleniu się zza zasłony. A wrogów spawnujących się dosłownie na naszych oczach znikąd nawet nie chce mi się komentować... Toż to wyglądało gorzej, niż Cyberpunk 2077 i nawet nie zliczę, ile razy doprowadziło do zgonu.

 

Ta, może nie umiem grać, czy co. I w ogóle muszę oczywiście ponarzekać, że wielka szkoda, iż gra wyszła tylko na konsole. Wreszcie poczułem, jak to było być prawdziwym stereotypowym konsolowcem - grać w szarobure militarne shooterki na padzie w 30fps, komicznie niskiej rozdzielczości i przyprawiającym o ból głowy niskim FOV. Gdybym miał wybór to brałbym grę na PC, ale niestety, gra wyszła tylko na PS3/X360. A też swoją drogą, miałem nadzieję na nieco więcej koloru, mimo wszystko, a to naprawdę wyglądało, jakby wrzucenie brązowego filtra było obowiązkiem w tych militarnych shooterkach. Możemy jeździć sobie po zielonej łące, albo lesie, a ekran i tak będzie przyciemniony jak za mgłą...

 

Z tym strzelaniem do ruskich też nie zaznałem dostatecznej satysfakcji. A ile to się nasłuchałem "ja ich wiżu!" to też nie zliczę. Za mało kwestii nagrali przeciwnikom, zdecydowanie.

 

Ta, wiem, że gra stara, a singiel nikogo, bo wtedy to się grało tylko w multiplayera, czy co tam jeszcze. Ale i tak musiałem sobie ponarzekać. Myślałem, że sięgnę po sequel na PC, żeby wreszcie zagrać jak człowiek, ale chyba znowu mam dość jakichkolwiek militarnych shooterków na lata...

 

Miałem na PS3 też spróbować Resistance, ale teraz się boję, że też się rozczaruję. No i do tego znowu dominujący kolor, to szary... a jakże! Normalnie cała 7 generacja konsol kojarzy mi się z szarością i brązem przez tego typu gry.

Odnośnik do komentarza
18 minut temu, Suavek napisał:

Miałem na PS3 też spróbować Resistance, ale teraz się boję, że też się rozczaruję. No i do tego znowu dominujący kolor, to szary... a jakże! Normalnie cała 7 generacja konsol kojarzy mi się z szarością i brązem przez tego typu gry.

Resistance 1 jest faktycznie szaro-bury, za to dwójka jest o wiele bardziej kolorowa a trójka to coś między 1 a 2. Ogranie Resistance 2 i 3 polecam, tym bardziej że obie części trochę się różnią między sobą (dla mnie Resistance 3 to nadal bardzo dobra gra).

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

@Wredny, pewnie kiedyś zagram. Dodałem sobie do wishlisty na Steam i kupię przy okazji większej promocji za jakieś grosze. Na ten moment mam dość i dla odmiany zabiorę się za Metal Gear Solid 3.

 

A tak swoją drogą, przeszedłem też w zeszłym tygodniu Metal Gear Solid 2 po latach. I muszę przyznać... gra nie zestarzała się najlepiej (a wierzcie mi, bardzo nie lubię używać tego określenia). Już na premierę MGS2 był dość kontrowersyjny, z różnych powodów, ale teraz po latach wszelkie te cyrki z Raidenem, Rose, głupawe dialogi, komiczni bossowie itp... No nie czułem tego, a też nie należę do osób, które będą to usprawiedliwiać "zawiłością" fabuły i "pomysłowością" Kojimy. Gra była po prostu głupawa chwilami. Ale najbardziej szkoda, że właściwej gry tutaj jak na lekarstwo, bo co dwa kroki mamy albo długą cut-scenkę, albo długą rozmowę przez codec. Aż mi się przypomniało, jak to ileś lat temu na PC i PS2 więcej męczyłem VR Missions i Snake Tales, niż główną fabułę. Bo dopiero tam był jakiś sensowny i wymagający gameplay... Dziś jednak nie mam już na te misje tyle czasu/ochoty, więc wolę sięgnąć po inny tytuł. Walić trofea.

 

Ale z drugiej strony brakowało mi trochę tego sterowania i czułych przycisków starych dual shocków. :) Zupełnie inaczej się gra, niż we współczesne gierki.

 

Jaki MGS2 by nie był, to wystarczyło, że odpaliłem pierwszą lokację MGS3 i zaraz mi się miło nostalgicznie zrobiło. :banderas: Nigdy nie grałem w wersję Subsistence, tylko zwykłego Snake Eatera, więc w pewnym sensie będzie to dla mnie nowe przeżycie.

Odnośnik do komentarza

Bad Company 2 w sumie spoko, choć po latach pamiętam z niej głównie niezłą grafikę i polski dubbing (z Pazurą na czele), jedna z ostatnich gier, w które grałem z polskimi dialogami i nie powiem, miało to klimat. Poza tym, wiadomo, rozwałka i raczej dosyć generyczne strzelanie.

 

 

xD

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza

Największy cringe i eskalacja idiotyzmów wystąpiła niestety w MGS4, gdzie kojima miał największy udział w story i całą resztę. Poprzednie części były pisane przez trzech scenarzystów także nie przypisujcie chińczykowi wszystkich zasług, bo jak umie robić zayebiste cutscenki i trailery (mgs V i mgs IV), tak ze scenariuszem sobie poprostu nie radzi (mgs IV, V, DS).

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Observer: System Redux

 

Pierwsza styczność z tytułem, więc pomijam tu ocenę różnic między wersją z 2017. Jedna z nielicznych już gierek z poprzedniej generacji, która tkwiła w backlogu, no i stanęło na tym, że skończyłem ją na PC. Nie obyło się oczywiście bez pewnych zgrzytów technicznych (crashe, początkowe problemy z padem), no ale już zdążyłem się przyzwyczaić, że PC gaming w pewnych kwestiach chyba nigdy się nie zmieni. No nic.

 

Observera można by podsumować jako reprezentanta słynnych symulatorów chodzenia, ale interakcji i czystej gry jest tu naprawdę sporo (to zupełnie inny biegun niż niektóre blantmany, np. taki Dead Esther, gdzie praktycznie się nie gra). Sporo chodzenia, oglądania przedmiotów, urozmaiconego dwoma trybami wizji (co samo w sobie jest trochę upierdliwe i prowadzi do ciągłego mieszania "wizjerami" przy zwiedzaniu każdego pomieszczenia), jakieś tam dialogi, a nawet elementy skradania (raczej niepotrzebne, choć nie tak upierdliwe, jak się spodziewałem). Robotę robi przede wszystkim klimat i naprawdę gęsta, cyberpunkowa otoczka. Dodatkowy plusik za osadzenie akcji (co w sumie poza małymi smaczkami nie jest w ogóle odczuwalne) w Krakowie. W powietrzu cały czas czuć ducha Blade Runnera. No dla fanów takich motywów jest to naprawdę dobra przygoda (z wisienką na torcie w postaci-co prawda mocno zmęczonego życiem, ale dobrze pasującego do roli-Rutgera Hauera w roli głównej). Szkoda tylko, że jakoś tak w połowie gry (trwającej ok. 8-10h, w zależności od tego, ile pobocznych zadań zaliczymy) wjeżdżają już na grubo motywy horrorowe, co zupełnie mi nie siadło i stało się zwyczajnie męczące. Paranoje, surrealizm, makabryczne motywy: nie moje klimaty i gryzą się z dystopijnym sci-fi. Co gorsza, kilka razy zwiedzamy umysły innych postaci, co wiąże się z naprawdę długimi i męczącymi sekwencjami psychotycznych wizji, które są na dodatek mało interaktywne. Ot przemy przed siebie i "podziwiamy" kolejne odjechane obrazki, oczekując końca. To chyba największy minus tej gry. Scenariusz też w pewnym momencie dosyć mocno się gmatwa i w rezultacie nie jest specjalnie wciągający, ale końcówka jest dosyć mocna.

 

Graficznie bardzo dobrze, choć z dosyć mocnym ziarnem i momentami mało wyraźnie. Dobry design (retrofuturyzm ze sprzętami rodem z lat 80) i niezłe efekty. Ogólnie ciekawe doświadczenie, warte przeżycia, ale wolałbym inne proporcje horror: cyberpunk.

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Transformers: Dark of the Moon (PS3)

 

Normalnie bym nie sięgał po gry żerujące na popularności filmów, a już szczególnie żenujących bayformersów, ale serię War for Cybertron i Fall of Cybertron od High Moon Studios uwielbiam. Więc jak przeczytałem, że za Dark of the Moon odpowiada właśnie High Moon Studios, a gra korzysta z tego samego silnika co wspomniane gry, to musiałem zagrać, choćby z ciekawości.

 

Jako że gra nie wyszła na PC musiałem zadowolić się wersją PS3. I niestety już to trochę bolało, bo rozmazane 720p, 30fps z licznymi spadkami płynności, screen-tearing i sterowanie padem to nie to, co tygryski lubią najbardziej... Nie wiem, jak wypada wersja X360, ale PS3 dławi się bardzo często, chwilami do jednocyfrowych wartości klatek na sekundę...

 

No ale sprawy techniczne na bok - gra jest "ok". Silnik WfC robi swoje, i choć fabularnie gra jest mało ciekawym prequelem filmu, to ogólnie gameplay'owo wypada solidnie. Misje i roboty, którymi sterujemy są zróżnicowane, podobnie jak lokacje, które odwiedzamy. Oczywiście jak na Unreal Engine 3 przystało dominuje brąz i szarość, ale jest kilka bardziej kolorowych momentów. Gra jest bardzo liniowa i znacznie krótsza od WfC i FoC. Brakuje pewnych mechanik z tych gier, plus wprowadzono trochę uproszczeń, jak regeneracja życia i nieskończona amunicja. Widać, że chcieli całość uprościć. Aczkolwiek mimo tego ginąłem stosunkowo często (choć winię głównie sterowanie padem).

 

Gra jest krótka, ale biorąc pod uwagę, że nie wciągnęła mnie ona aż tak, jak WfC/FoC, to jakoś nie płaczę z tego powodu. Niektóre misje mi się dłużyły, podczas gdy inne pozostawiały niedosyt. Szczególnie misja Starscreama była fajna, bo 3/4 stanowiła walka powietrzna z innymi samolotami. Także choć nie przepadam za bayformersami, to jednak fajnie było zobaczyć pewne roboty znane z bajki w tej wersji, których w filmach nie było (np. Aerialbots, albo Warpath).

 

Trzeba było przeboleć fakt, że gra jest stara i uzależniona od starych platform. Nie wiem, czy wersja X360 jest wstecznie kompatybilna na XSX/XSS. Tak czy inaczej, jeśli ktoś tak jak ja lubi inne gry od High Moon Studios, to można te kilka godzin/kilkadziesiąt złotych przeboleć. Poza tym jednak gra jest tylko "ok".

 

Tak ogólnie ranking całej serii w moich oczach wygląda tak:

Rise of the Dark Spark <<<<<<< Dark of the Moon << War for Cybertron < Fall of Cybertron

Odnośnik do komentarza

Ace Combat: Squadron Leader (PS4 Pro) - dodawany do AC 7 Deluxe Edition. Bardzo dobre samolociki. Gierka z PS2 ale port jest porządny i nic nie przeszkadza w rozgrywce, na wysokim pułapie nawet grafika może się podobać. Muzyka i VA też są OK. Sterowanie jest arcadeowe i responsywne, strącanie przeciwników sprawa frajdę. Do gameplayu nie mam żadnych zastrzeżeń.

   Story mode składa się z ponad 20 misji i są nawet jakieś rozwidlenia. Fabuła niby jest ciekawa, są plot twisty, charakterne postacie, dialogi podczas lotów (można czasem wybrać odpowiedź TAK/NIE) tylko że dla mnie to wszystko jest ukazane jak by z perspektywy drugiej osoby. Postać gracza nie ma głosu ani twarzy przez co nie obchodziło mnie co się dzieję fabularnie, nie pomaga też to że część dialogów jest odgrywana podczas walki, więc parę wątków mi umknęło bo byłem skupiony na unikaniu rakiet. Same misje są całkiem różnorodne, od typowej sieki po akcje stealth, jak dobrze pamiętam to samo było w AC3 tylko tutaj jest wszystko bardziej rozwinięte. Co mi się nie podobało to AI pomagierów, niby można wydać podstawowe komendy ale z 90% celów niszczy się samemu.

   Oprócz kampanii jest też tryb Arcade dla osób które chcą więcej sieki, ukończyłem jedną ścieżkę i wszystkie misje polegały na strąceniu przeciwników. Polecam dla osób które chcą arcadeowej strzelaniny. 8+/10

 

Ace Combat 7 (PS4 Pro) - po gierce powyżej zabrałem się za najnowszą część i trochę się zawiodłem. Grafika jest świetna (standardowo czym wyższy pułap tym lepiej to wygląda), na szczególną uwagę zasługują efekty pogodowe i chmury. Na ekranie pojawiają krople deszczu czy lód które też rozpraszają światło, dobrze to wygląda (pod pewnymi względami nawet lepiej niż w DriveClubie). Dodatkowo to wszystko ma wpływ na rozgrywkę, w chmurach rakiety słabiej namierzają, czasem zawieje mocniej wiatr i popchnie samolot w którąś stronę itd. Jest też opóźnienie w sterowaniu, czuć bardziej ciężar samolotu. Nie wszystkim może pasować odejście od 100% arcade ale dla mnie było ok.

   Sama kampania jest podobna do tej z AC: SL ale jest parę zmian które są po prostu słabe. Pomagierzy są jeszcze bardziej bezużyteczni, dosłownie wszystko trzeba robić samemu. W paru misjach walczy się z dronami które są bardzo zwrotne i strącenie ich przypomina polowanie na jakieś upierdliwe muchy. Podczas walk występuje o wiele więcej jednostek, i niby fajnie że skala walk jest większa tylko kto wymyślił żeby wszystko było zaznaczone na HUDzie (i radarze), czasem na ekranie jest z 15 kwadracików i to robi się bardzo nieczytelne. O wiele lepiej by to wyglądało gdyby zaznaczeni byli tylko przeciwnicy i ważni sojusznicy (głowni pomagierzy czy cel obrony). Fabuła tak samo jak wcześniej średnio mnie obchodziła, są dialogi i jakieś patetyczne cutscenki ale nadal to wszystko jest jakby z dala od gracza.

   Mimo tego wszystkiego sam rdzeń rozgrywki jest nadal bardzo dobry, śmiganie w przestworzach i podziwianie widoków wśród wybuchów jest grywalne. Na temat multiplayera się nie wypowiadam bo rozegrałem 3 mecze gdzie każdy miał mega zwrotny samolot i nikt nikogo nie mógł strącić 8-/10

   

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Tunic

 

Wspaniały, kolorowy i z pięknym OST indor. Jedna z tych gierek, które śmiało można polecić na forumku lecz nie oznacza to, że nie ma żadnych zgrzytów ale o tym poniżej.

 

Zeldosoulsowa przygoda liska, który ocknął się na brzegu mini plaży, ledwo parę schodków wyżej w jaskini znajdujemy kufer z naszą pierwszą bronią masowej zagłady - patykiem. Brnąc przez kolejne segmenty dużego świata gry, gdzie przyjdzie nam w drodze zdobyć również tarczę i miecz od razu czujemy vibe blondyna w zielonym kubraczku jak i soulsowych mechanik związanych ze staminą czy zdobywaniu złota z pokonanych przeciwników no i odradzania się przy kapliczkach. Jednym z ciekawszych featerów Tunica jest instrukcja do gry, której poszczególne strony również zbieramy po drodze w różnych miejscach. Zawiera nie tylko omówienie podstawowych mechanik, lore świata gry ale również mapy lokacji (z lokalizacją naszej postaci). Jest również niezbędnym narzędziem potrzebnym do rozwikłania różnych zagadek, ponieważ jest popisana na poszczególnych kartkach długopisem. Z początku bazgroły niewiele mi mówiły ale im dłużej siedziałem w grze (prawie) wszystko zaczęło nabierać sensu. Gra wynagradza wnikliwość i spostrzegawczość ponieważ wiele znajdziek jak i skrótów w lokacjach jest poukrywanych za niewidoczną częścią ścian (dlatego warto się trochę bawić mocno ograniczoną kamerą np za pomocą przycisku od namierzania przeciwników, w ten sposób ustawia się troszkę bardziej z góry).

 

To w grubsza tyle jeżeli chodzi o dobre aspekty tej produkcji. Jeżeli chodzi o zgrzyty strasznie mnie irytował zasięg miecza przy machaniu nim (XD) zwłaszcza w walce z pewnym bossem ale mój największy problem jest z końcówką gry.

Spoiler

Mamy dwa zakończenia. Jedno jest banalne bo wymaga zaciukanie ostatniego bossa. Drugie to "dobre" zakończenie powiem szczerze, że chyba w Elden Ringu prędzej wpadnę jak się dostać na jakiś płaskowyż niż to, co tutaj twórcy sobie wymyślili. Nie będę wdrażał się w szczegóły ponieważ jest tona filmików na YT ale poziom zagadek do rozkminienia, żeby wpaść na to zakończenie jest absurdalny. Gapienie się na jakieś przypadkowe kwiatki w randomowym miejscu w grze bo okazuje się, że wcale nie jest to przypadkowe i pozwala otworzyć jedną z wielu niewidzialnych chestów niezbędnych do ukończenia to wyższy poziom piwniczenia przed telewizorem. Czuję, że to przerost formy nad treścią a sama nagroda nie jest tego warta.

W ogólnym rozrachunku jednak jestem całą grą zachwycony i spokojnie daje jej 4/6 w mojej skali szkolnej. Za takiej jakości produkcje z przyjemnością mogę płacić knurowi za gamepassa. Death's Door też na mnie czeka ale to już nadrobię na Steam Decku.

Spoiler

0W32Txz.jpg

hQChTsZ.jpg

cI8CVZQ.jpg

Spoiler

 

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Sunset Overdrive

 

W sumie fajna gierka, ale długo się rozkręcała, zanim złapałem bakcyla. Po prostu przez parę godzin, zanim zdobędzie się kilka określonych umiejętności ruchowych (głównie dash i odbicie od ziemi), przemieszczanie się jest dosyć ślamazarne, a przemieszczać się trzeba dużo. Całe szczęście później robi się naprawdę miodnie i śmiganie po mieście daje fun. W wielu momentach czuć, że to gra Insomniaków. Poruszanie się w locie przywołuje późniejszego Spider-Mana, elementy strzelankowe to wypisz wymaluj Ratchet (ale niestety dużo bardziej chaotyczny). Do tego niezły humor (na czele z łamaniem czwartej ściany), przyjemna dla oka, mocno kolorowa grafika (grałem na PC i 60 fps robi robotę, co ciekawe, gra defaultowo działała w 30 i trzeba było to zmienić w ustawieniach, różnica kolosalna, szczególnie w tak dynamicznej produkcji). Co prawda design postaci i przeciwników jest raczej meh, no ale trudno.


Jeśli chodzi o wady, to ogólnie całość jest dosyć płytka, bo z grubsza cały czas robimy to samo. Otwarty, duży świat i milion znajdziek (tyle dobrze, że ilość potrzebna do postępu fabularnego jest dosyć mała i wpada niejako przy okazji) raczej męczą, a side questy są wręcz stereotypowo sztampowe, choć mają swoje momenty. Ale tutaj znowu kłania się Spidey z 2018, w którym też mieliśmy wielkie miasto i setki standardowych czynności do wykonania, ale za sprawą frajdy, jaką sprawiał sam gameplay, i tak robiło się te zadania z przyjemnością. I w Sunsecie jest podobnie.

 

Poza tym na minus muzyka (nie dość, że całkowicie nie moje klimaty, to jeszcze mała różnorodność i niewielka playlista) i słabo przemyślany system rozwoju, czy to bohatera, czy broni. Opiera się on głównie na perkach, ale jak znajdziemy pasujący nam zestaw na początku gry, to w sumie możemy bez większych dylematów przejechać na nim całą przygodę. Analogicznie z arsenałem: wymyślne, groteskowe pukawki są wręcz symbolem tej gry i pod względem designerskim włożono w nie sporo pracy, ale co z tego, skoro z około 20 broni i tak używać jest sens może z 5 (tu casus Ratcheta). Co więcej, większość z nich jest opcjonalna, do kupienia w sklepiku, a kwoty są naprawdę ogromne i nawet po skończeniu fabuły nie było mnie stać na wszystko. Ogólnie waluta w grze jest słaba.

 

No także niezła zabawa, takie luźne arcade bez większych ambicji, długość w sam raz (12h z DLC, które już mnie trochę zmęczyły), poziom trudności w sam raz, można się zrelaksować i pobawić czysto gameplay'owo. Ale jednocześnie w żadnym momencie nie byłem jakoś strasznie podjarany, nie oczekiwałem z niecierpliwością kolejnego odpalenia gry, takie trochę zagrać i zapomnieć.

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Uncharted 2 i o wow, ta gra jednak się zestarzała i to, paradoksalnie, o wiele bardziej niż jedynka. A jedynkę skończyłem parę tygodni wcześniej. Już wyjaśniam. Dwójka te naście lat temu robiła efekt wow tymi wszystkimi super spektakularnymi akcjami, wybuchami itp. Obecnie nie robi to żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie - razi prostota i sterylnościa. Jedynka była prosta w samych założeniach, więc i nie było za bardzo co tam się zestarzeć. Co się nie zestarzało w dwójce to postacie, fabuła i niektóre miejscówki. Zniszczone miasto wyglada super, ale już ta gdzie chodzimy po górach z Tanzimem wyglada strasznie ubogo i paskudnie. Strzelanie nadal bawi, skakanie nadal bawi. Ale, jak już pisałem, te wszystkie super akcje nie bardzo. No cóż, sam bardzo się zdziwiłem, bo byłem przekonany, że Uncharted 2 to gra absolutnie ponadczasowa, a tu się okazało, że raczej już do niej nie wrócę

  • WTF 2
Odnośnik do komentarza

Dead Rising 4 Frank's Big Package (ps4) - nie grałem w poprzednie części, odrzucały mnie misje na czas. A że ta część tego nie miała, i tanio można ją dostać to sobie kiedyś sprawiłem. Naszła mnie chęć by wreszcie zagrać i po 1,5 godziny miałem ochotę wyłączyć i zagrać w coś innego :reggie:. No niby fajnie się eksterminuje dziesiątki, setki, tysiące zombie bronią, egzoszkieletem lub jakimś pojazdem, ale co z tego jak nic więcej tu nie ma. Nijaka fabuła i ciągle to samo. Nawet mi się nie chciało tych dodatków odpalać, bo i po co jak się męczyłem z podstawką.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...