Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Ghostrunner II - swoimi zachwytami podzieliłem się w dedykowanym temacie, więc nie będę się zanadto powtarzał. Wspaniała gra z uzależniającą rozgrywką, stale dostarczającą nowych mechanik, aby uatrakcyjnić zabawę (motor to nie wszystkie nowości). Można przeboleć drętwe sekwencje w HUBie, gdzie nasi pomocnicy stoją jak kołki, bo na resztę gry nie szczędzono środków. Już w G1 grało mi się świetnie, a tutaj wszystkiego jest więcej i lepiej. Poziomy są zróżnicowane i dużo częściej niż w G1 trafiamy tutaj do znacznie większych aren, gdzie mamy pewną dowolność wyboru w uporaniu się z przeciwnikami. Również wizualnie jest bardziej różnorodnie niż w pierwowzorze, bo poza klaustrofobicznymi poziomami w wieży mamy też pustynny świat zewnętrzny (tutaj przyznaję, źe nie powala on graficznie, chociaż przemierzanie go na motorku jest super), ale też ściany zewnętrzne wieży gdzie dużo czasu spędzamy w powietrzu. Bardzo mi się podoba, że chociaż gra jest często bardzo wymagająca, to starcia z bossami nie są przegięte i nie są przygotowane z myślą "im dalej, tym dużo trudniej", a raczej "im dalej, tym inaczej", a częste checkpointy w trakcie walk sprawiają, że unikniemy tutaj irytacji znanej z Soulsów.

Polecam mocno.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Żeby nie było, że gram ostatnio w same Ace Combat, to skończyłem...

 

20240114123642_1.jpg.99b70b9134240d08c40bc8d4c249b0e0.jpg

 

Inna sprawa, że to nadal "Ace Combat", od tych samych twórców, na tym samym silniku, tyle że z samolotami śmigłowymi i w klimatach anime...

 

Tak, wiem, monotematycznie u mnie ostatnio z grami.

 

Sky Crawlers: Innocent Aces (Wii) naprawdę mile mnie zaskoczył. Już nawet pomijając fakt, że z jakiegoś powodu nigdy wcześniej o grze nie słyszałem, to gdy już ją dorwałem, to wciągnąłem się mocno i ukończyłem wszystkie 18 misji w kilka dni.

 

Podobnie jak w serii Ace Combat, do czynienia mamy z arcade'owym "symulatorem" myśliwców. Symulacja to za dużo powiedziane, bo liczy się tu przede wszystkim dynamiczna akcja, efektowna rozwałka, niemal nieograniczona amunicja, i często łamanie praw fizyki. Za to właśnie uwielbiam serię AC i nic dziwnego, że Sky Crawlers również przypadł mi bardzo do gustu.

 

Choć każdy, kto grał w jakąkolwiek odsłonę AC od razu dostrzeże wszelkie podobieństwa, to Sky Crawlers dostatecznie się wyróżnia i wprowadza pewien powiew świeżości, nawet w kontekście gier wydanych lata później. Zamiast nowoczesnych myśliwców z samonaprowadzającymi się rakietami mamy alternatywną linię czasową po WWII i samoloty śmigłowe, których głównym uzbrojeniem są działka maszynowe. Jest tu więcej manualnego celowania, ale pomaga nam w tym specjalny system manewrów, który pozwala zarówno na zastosowanie błyskawicznych akcji w trakcie lotu, jak i ułatwiający usytuowanie nas na ogonie przeciwnika. Oprócz tego samoloty są bardziej podatne np. na warunki atmosferyczne, czy siły ciężkości, co również stanowi miłe urozmaicenie.

 

Choć się powtarzam, to cała reszta gry naprawdę jest jak porządna odsłona serii Ace Combat. Kampania fabularna składa się z 18 dość zróżnicowanych misji, pełnych dialogów, cut-scenek i zwrotów akcji. Do wyboru mamy kilkanaście stopniowo odblokowywanych samolotów, których parametry można dodatkowo modyfikować, a oprócz głównego działka pokładowego przed misją możemy zamontować jedną z kilku broni specjalnych z limitowaną amunicją. Jak na "serię" przystało, w tle przygrywa naprawdę solidny soundtrack, który dodatkowo potęguje efektowność całej rozgrywki. Choć niektóre motywy się powtarzają, to kolejne aranżacje tych samych melodii wypadają świetnie, aż po finalne starcie. Poniżej w spoilerze parę przykładów:

 

Spoiler

 

 

 

 

Gra wydana została na Wii i graficznie przypomina odsłony AC z ery PS2, hulając przy tym w 60fps. Nie ma tu może jakichś szczególnych fajerwerków graficznych, ale rekompensuje to efektowność walk, animacje poszczególnych manewrów oraz udźwiękowienie. Zabawa jest po prostu satysfakcjonująca i przyjemna i ani przez chwilę nie czułem znużenia. Screenshoty tego nie oddają, dlatego sugeruję zerknąć na przykładowy gameplay:

 

 

Poziom trudności nie jest wygórowany, i to w sumie mogę uznać za główny mankament gry. Choć przyznam, że mogłem trochę "oszukać", gdyż grałem na emulatorze z odpowiednio skonfigurowanymi przyciskami. Na Normal rzadko kiedy obrywałem od wrogów, z kilkoma wyjątkami w późniejszych misjach. Kiedyś z pewnością jeszcze do gry wrócę na poziomie Hard, to wtedy może porównam. No i szkoda, że poza Story i Free Mission nie ma żadnych dodatkowych trybów zabawy.

 

Fabularnie gra bazuje na anime Sky Crawlers, którego osobiście nie widziałem. Jak na animki przystało, świat i otoczka są dość dziwne, a z samej gry trochę trudno zrozumieć ogólny sens konfliktu, jak i tak kluczową kwestię, jak to, kim(czym?) jest pokaźna część postaci. Niemniej jednak nie jest to nic aż tak istotnego, tym bardziej, że historia w grze, choć fajna, przysłowiowej dupy nie urywa. Wydarzenia można przewidzieć, podobnie jak losy postaci, ale mimo tego śledziłem całość z zainteresowaniem. Tym bardziej, że pokuszono się o kilka dłuższych, w pełni animowanych cut-scenek. Voice-acting jest niczego sobie, za wyjątkiem paru kiczowatych postaci, a niektórych bohaterów nawet można polubić. Ogół na pewno wypada ciekawiej, niż niejedna główna odsłona Ace Combat.

 

Cieszę się, że się na grę natknąłem, bo bawiłem się przy niej przednio. Nie jest to żaden megahit, ale subiektywnie na pewno będzie to dla mnie "backlogowe goty". Na tle reszty "Ace Combatów" na pewno Innocent Aces postawiłbym dość wysoko. Może nie na poziomie odsłon z PS2, ale z pewnością niedaleko w tyle za nimi. Bardzo przyjemna gra i jeśli ktoś ma możliwość, to polecam zagrać.

 

20240113112114_1.thumb.jpg.2722cbd2af81b7aff02ac32865514e35.jpg

 

20240109202134_1.thumb.jpg.5028901382c1a728dbf6334c5cb07e1b.jpg

 

20240109204015_1.thumb.jpg.c3b5a276cd0bd65c8744a0f4d6940af7.jpg

 

20240109204832_1.thumb.jpg.9bb4ca6e3065a071244af69b0c6fc3f7.jpg

 

20240109203628_1.thumb.jpg.7c9ad570d732a8f4568784c9d1eb66cf.jpg

 

20240113234847_1.thumb.jpg.96f4bcb327ddf51a090607954541e340.jpg

 

20240113162549_1.thumb.jpg.1bb7d6f11d10e35bf26c37e4f0482735.jpg

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Super Mario 3D World + Bowser’s Fury

Kurde, co za gierka. Pierwszy kontakt z Nintendo od lat i od razu taki strzał. Bez żadnego cinematic experience, miliona przerywników, znaczników, samouczków i innych syfów tylko czysty gameplay. Tego mi właśnie było trzeba, bo człowiek ewidentnie już zmęczony tymi wszystkimi wydmuszkami od innych firm.

Tony miodu wylewają się z ekranu, grafika śliczna, muzyka fajna i masa ciekawych pomysłów nie pozwalających się nudzić. Świetną sprawą jest to, że switch pozwala na krótkie sesyjki w przerwie od robienia czegoś. Biorę konsole w łapę, robię dwa, trzy levele i odkładam spowrotem. 
Genialna też jest zawartość tej gry, myślałem że niczym w gierkach od Sony przejdę grę i odłożę na półkę albo ją sprzedam, bo już nie ma sensu do niej wracać, ale Pan Nintendo mówi nie, bo zawartości jest tu naprawdę dużo, nawet po tym jak skończyliśmy grę. Człowiek ogląda napisy końcowe a gierka po tym serwuje kolejne światy i mamy kolejne kilkanaście godzin grania. Coś pięknego. 


Ogólnie rzecz biorąc bawiłem się genialnie, Champions Road skończone, wszystkie gwiazdki zebrane, zostało tylko kilka stampów, ale nie wiem czy na chwilę obecną chcę powtarzać wszystkie etapy wszystkimi postaciami. Może kiedyś.

IMG_3698.thumb.jpeg.f0acf97eb938928ed05ced55055b2ad8.jpeg


A żeby było jeszcze to lepiej to za darmo w tym wszystkim jest świetny dodatek Bowser’s Fury, za który inne firmy na pewno skasowałyby pieniądze.
Zmiana perspektywy na pełne 3D i otwarty świat świetnie się sprawdzają. zbierałem cat shine’y z bananem na ryju. Może jedynie co mnie trochę irytowało to ze w spokojnej eksploracji czasami przeszkadzał Bowser, którego trzeba było przeczekać a w późniejszej części gry pozbyć się zdobywając cat shine. Trochę to wkurzało  jak pokonywałem jakiś trudny fragment a tu pojawiał się ten dziad i mnie ubijał. Ale to tylko mała rysa na tym diamencie.

Tutaj też oczywiście wszystko zebrane, bo było to takie miodne że nie widziałem innej opcji. 
IMG_3682.thumb.jpeg.f5e51b61f46cd2e2d10307b8a008d779.jpeg


Podsumowując moim zdaniem to są wybitne produkcje. Widać tu włożoną duszę i pasje ludzi którzy pracowali przy tym produkcie. 
Dziękuję panu, panie Nintendo, kocham pana, bo przywraca pan wiarę i chęć do grania. 

  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Bardzo się podobały, szkoda że tak mało ich tam było. Ściągnąłem już demo captain toada i gierkę na pewno biorę tym bardziej, że pudełko w sklepach lata po 160 złotych. 
Tylko najpierw wziąłem BotW więc Toad będzie musiał chwilę poczekać. Tyle dobroci na tym switchu, że aż nie wiem w co ręce włożyć. 

Odnośnik do komentarza

Wiem, jest tyle dobroci na tej konsoli, że nie wiem kiedy ja to ogram. 
Ledwo skończyłem 3D world, kupiłem i zacząłem BotW a już myślę co by tu wziąć po zeldunii. Pograłbym już w treasure tracker, tropical freeze, Super Mario Odyssey czy jakiegoś metroida. A to tylko wierzchołek góry, bo gierek, w które zamierzam zagrać jest dużo, dużo więcej. No jest w czym wybierać, szkoda tylko że doba nie jest z gumy. 
Myślałem, że zeszłoroczny zakup xsx to była świetna decyzja, bo ograłem mnóstwo świetnych gier w cenie abonamentu ale widzę, że znicz chyba dostarczy jeszcze lepszych wrażeń. 

Odnośnik do komentarza

Dark Souls II: Scholar of the First Sin (Steam Deck)

 

To moja KOLEJNA, 3cia już wersja (po PS3 i PS4) tej niesamowitej przygody z soulslikiem idealnym, bo tak nazwałbym ten jedyny "Souls" niezrobiony przez Miyazakiego i jego główne studio.

 

Nie jest to tak dopracowana gra pod względem samej walki i hitboxów, jak inne Soulsy od From Software, a w sumie najbliżej jej chyba do nowego Lords of The Fallen pod względem struktury świata i system walki, co ma swoje ogromne plusiki, o których zaraz więcej napiszę. 

 

Natomiast wciąż jest zajebiście REgrywalna, ma masę buildów, czarów, kultowych broniek, jest bardzo nieliniowa (i ma mnóstwo ukrytych ścieżek za sprawą nie tylko Fragrant Branch of Yore :)), w multi na Steam lata pełno ludzi, gra ma contentu tyle, co Elden Ring, do tego na Steam Decku działa idealnie w 60 fps i najwyższych możliwych ustawieniach, kilka godzin na baterii trzyma, co czyni ją idealna grą na tą platformę.

 

Gra ma też świetne, dopracowywane latami PvP i coop, bardzo dobrze i znacznie lepiej niż w innych grach z serii zrealizowane new game+ (i progresję w new game za pomocą Bonfire Ascetics, absolutnie to moja ulubiona rzecz, której From już potem nie ogarnął w kolejnych swoich grach).  

image.thumb.jpeg.bcca29af87bb9595f426a16d4e763f2c.jpeg

 

335300_screenshots_20240106012242_1.thumb.jpg.7a751bedaeb0db14d78e5a7bd751bc07.jpg

Co wyróżnia ją pozytywnie na tle innych Soulsów to również jej wspaniały Hub

image.thumb.jpeg.734af6a539d95e12fe1bc1c7178a533d.jpeg

image.thumb.jpeg.1604e26887d31c5060763ab79bd252e4.jpeg

 

i pochodnia na czas :)

image.thumb.jpeg.5825d1bb7fd559d5102c5926e5cc1603.jpeg

 

Nie chcę pisać tej grze tylko laurek, gra ma nierówności w postaci dużej ilości słabszych bossów oraz fatalnego placementu ognisk w niektórych krainach, jak na przykład Iron Keep, czy legendarnych hitboxów na Fume Knighcie, ale to moje ulubione Soulsy, przy których spędziłem najwięcej czasu w singlu, 3 osobowym coopie i PVP i poraz kolejny  za sprawą Deckowego handhelda się o tym przekonałem <3 Dark Souls II :)

 

Wciąż solidne 9/10

 

335300_screenshots_20240107140534_1.thumb.jpg.b02c30ee225dff034da55bf52c830c77.jpg

 

Mój końcowy build tym razem był pod MURAKUMO +10 <3. 

 

 

 

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Tomb Raider 2013

 

Po prawie całkowitej porażce, jaką był Shadow otTR, postanowiłem zobaczyć czy to ja się popsułem, że mi się nie podobało, czy rzeczywiście jest gorszy niż jedynka.

 

No kurczę, ten to jest porządny Tomb Raider. Historia fajnie poprowadzona, rzeczywiście ciekawie się czyta te wszystkie dzienniki i można się pobawić domysłami o co w tym rzeczywiście chodzi (już w to grałem kilka razy, więc wiedziałem, ale doceniam, jak gra dozuje informacje). Sama historia bardzo przyjemna, spójna i "prawdopodobna", w kontekście że to odizolowana wyspa po środku niczego i gdyby takie rzeczy się mogły dziać to rzeczywiście coś takiego by się mogło tu zdarzyć). Nie to co w Shadow że zaraz świat się skończy i powstanie nowy przy pomocy pudełka i sztyletu.

 

Wyspa jest różnorodna, tu jaskinie, tu bazy wojskowe, tu wraki, tu las, tu dzień, tu noc, tu deszcz, wszystko ładnie poprzeplatane i ciągle za rogiem czeka coś nowego. Miejsca się ładne wyróżniają, w każdym jest coś charakterystycznego, co się zapamiętuje.

 

Nie ma żadnego p***nego craftingu i zbierania tysięcy rzeczy a i tak brakuje tego, co potrzeba. Zbiera się śrubki, którymi się ulepsza bronie i każde ulepszenie robi różnicę, dostaje się expa i się odblokowuje skile i każdy skil robi różnicę. Oczywiście skrzynki z amunicją w pieczarach, w których nikogo nie było od 300 lat są zabawne, no ale to gra i trzeba mieć czym strzelać.

 

Jest zmysł poszukiwacza przygód i bardzo się przydaje, ale nie jest taki ociężały jak w Shadow i nie jest absolutnie niezbędny - znajdźki i tak widać, jak ktoś chce szybko i na skróty to klika i wszystko się ładnie podświetla. W Shadow bez tego nic nie można było znaleźć, wszystkie rzeczy zlewały się z tłem i były niewidoczne.

 

Może trochę rozczarowujące są "grobowce", króciutkie (to akurat może na plus), ale dziwnie wpisane w historię. Lara za każdym razem komentuje i większość z nich ma niby być wykorzystywana do czegoś przez lokalesów, ale jak coś jest opisane jako farma rybna a wejście jest zamknięte zbrojonym betonem i trzeba je rozwalić aby się dostać do środka to chyba nikt tych ryb dawno nie jadł.

 

Jak dla mnie jedyny z ostatnich TR, w którego warto grać.

 

Edit: gra na Steam Deczku jest zaskakująco wymagająca. Działa na High w 40 fps, choć w cutscenkach mocno zwalnia, może pokazuje jakieś bardziej szczegółowe modele postaci, i ciągnie ponad 20 watów. Przestawiłem na Normal, zużycie prądu spadło do ok 17-18 W (i tak bardzo dużo na taką staroć), nie zauważyłem wielkiej różnicy w wyglądzie (głównie cienie bardziej kanciaste). Cutscenki nadal szarpały, ale bądźmy szczerzy, to bez znaczenia.

Edytowane przez dominalien
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
20 godzin temu, KamilM napisał:

Toad będzie musiał chwilę poczekać. Tyle dobroci na tym switchu, że aż nie wiem w co ręce włożyć. 

No ja teraz Toada grałem i zmęczyłem trochę, jednak 70 plansz ciągiem może znużyć trochę ;)

 

Wcześniej przegrałem kilkanaście h w Skyward Sword i wogóle nie chce mi się włączać. Obie będę puszczał dalej raczej.

Switch fajny ale no widocznie nie wszystkie gierki będą mi siedzieć 

Odnośnik do komentarza

Dead Island (PS5)

 

Pierwsza z zestawu gierek o zombie, które mam i ogrywam/zamierzam ograć w najbliższym czasie. Dzieło (jeszcze wtedy) naszego rodzimego studia Techland. W dużym skrócie: na rajskiej wyspie wybucha "epidemia" jakiegoś wirusa, który zamienia ludzi w żądne krwi zombie. Natomiast my chcemy z tej wyspy uciec. Gra podzielona jest na akty rozgrywające się w różnych sceneriach. I o ile na początku wygląda to naprawdę super pod względem klimatu, to już chociażby miasto, do którego trafiamy później, jakoś mi nie pasowało.

Nieumarłych przyjemnie się morduje, aczkolwiek robi się to "przy okazji" wykonywania bardzo dużej ilości questów, zarówno tych pchających fabułę do przodu, jak i pobocznych.

Samych zombiaków jest zaledwie kilka rodzajów, ale nawet te najzwyklejsze szwendacze w grupie potrafią narobić problemów, jeśli gramy "na pałę" (mam na myśli granie solo, bo możemy też w kooperacji do 4 osób, czego jednak nie doświadczyłem). Trzeba zwracać uwagę na to, że nasz bohater (grałem Samem B) szybko się męczy, machając różnoraką bronią obuchową, sieczną czy podczas wymierzania kopniaków. Jeśli opadniemy z sił, to nie tylko przed chwilę nie jesteśmy w stanie walczyć, ale też szybko możemy zostać znokautowani. To ostatnie paradoksalnie może być naszą deską ratunku, bo przez chwilę zombie przerywają swoje ataki, dając nam chwilę oddechu. Po czym wstajemy i możemy dalej walczyć (pewnie wiedzą, że nie kopie się leżącego :cool2:). 

Gra potrafi być momentami dość wymagająca (szczególnie, tak jak wspomniałem, przy graniu solo), zwłaszcza podczas pobytu w mieście i pod sam koniec gry. Sporo razy zginąłem, ale nie jest to duży problem. Po kilku sekundach powracamy z martwych w pobliżu miejsca zgonu, tracąc tylko nieco pieniędzy. Ostatnia walka też była nieco chaotyczna.

Według konsoli całe przejście zajęło mi 35 godzin i myślę, że jest to sensowny czas - nie za krótka, ani nie za długa była ta przygoda. Jeśli ktoś nie grał, a lubi gry o zombie, to polecam :hi:

Edytowane przez Paolo1986
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Call of Duty Vanguard - nie najgorsza ta kampania. Jest jakaś tam historyjka grupki żołnierzy z różnych armii, która prowadzi nas przez znane (możnaby powiedzieć klasyczne) miejsca bitew.

Są naprawdę ładne widoczki, są skrypty.

Niby wszystko ok, ale jakoś ciężko już na człowieku zrobić takie wrażenie jak kiedyś. To nie czasy pierwszego Coda i Medal of Honor Allied Assault że człowiek siedział ze szczęka w podłodze.

Mam jeszcze Black Ops Cold War, ale póki co niech czeka bo nastrzelałem się/10

 

 

Captain Toad Treasure Tracker - to jest fajna i naprawdę przyjemna gierka. Tylko znużyła mnie już pod koniec. 70 leveli to dużo aczkolwiek sporo jest pomysłowych, chociaż chciałbym więcej takich niestandardowych (jak jeżdżenie kolejką coś). 

Całość jednak bardzo porządna, no Nintendo. 7/10

 

 

Kena Bridge of Spirits - ależ zaskoczenie od Sonego!

Niby mniejszy tytuł, ale w mojej opinii nie brakuje mu absolutnie niczego. Bo mamy tu prześliczny świat i rozgrywającą się w nim bardzo ciepłą fajną historię. 

Przemierzając ten świat nasza bohaterka Kena będzie zbierać małe stworki Roty, rozwiązywać zagadki środowiskowe i pokonywać różne sekcje platformowe.

Nic przesadnie skomplikowanego, ale też nie prostackiego. Sobie tak przyjemnie płyniemy przez gierkę.

Kena potrafi też walczyć i ta walka (skonstruowana w soulsowy sposób) dostarcza sporo satysfakcji. Na normalnym poziomie oferuje już jakieś wyzwanie. Korzystamy przy tym z różnych mocy.

Aaa jeszcze muzyka! Dla mnie przepiękna, sprawiająca że z ogromną przyjemnością wędrujemy po tym świecie. 

 

Tak, tej grze nie brakuje niczego. I nie jest zrobiona za 300mln. Sprawdziłem sobie te Ember Lab i to ich pierwsza gra (!). Czuć jednak włożone tu serduszko.

 

Często piszemy tu na forumku że fajnie jakby gry rozgrywką wróciły do czasów PS2. No i Kena ma w sobie ten pierwiastek. To też kolejny przykład że ten niższy segment, nie rozbuchane AAA może dać ciekawsze doświadczenie. Jak Kena, Psychonauts2 czy Hi Fi Rush.

Polecam 8+/10 z serduszkiem 

Edytowane przez drozdu7
  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Homefront: The Revolution TimeSplitters 2 Redux (PC)

 

TimeSplitters: Future Perfect na PS2 to jedna z moich ulubionych gier tamtej generacji, a nawet i dziś. Mnóstwo godzin spędziłem grając zarówno w czteroosobowym multiplayerze z kumplami na split-screenie, jak i samemu, powtarzając wielokrotnie tryb Story, olbrzymią ilość trybów Arcade, Challenge, czy po prostu rozmaite niezobowiązujące deathmatche z botami.

 

TimeSplitters 2 sam za czasów PS2 nie posiadałem. Grałem tylko i wyłącznie u kumpla w tryb multi, który świetnie umilił nam niejeden wieczór przy piwku. Tj. do momentu, aż zakupiłem Future Perfect i dwójka poszła w odstawkę.

 

Trybu Story dwójki, ani nic innego dla pojedynczego gracza nigdy nie miałem okazji przejść. Przymierzałem się do nadrobienia tej zaległości dość długo, a ostatnio natrafiła się ku temu okazja za sprawą moda do gry... Homefront The Revolution, który wyciąga ukrytego easter-egga w postaci grywalnej wersji HD TimeSplitters 2 i przerabia go na pełną wersję gry. Domyślnie z poziomu Homefront dostępne są tylko dwa pierwsze epizody trybu Story, ale twórcy w rzeczywistości pozostawili pełną wersję TS2 w plikach gry. Mod umożliwia normalną zabawę we wszystkie tryby dla pojedynczego gracza, a do tego obsługuje normalnie sterowanie M+K.

 

No i niestety rozczarowałem się mocno. To niestety przykład gry, która nie zestarzała się zbyt dobrze. Być może w tym 2002 roku odbiór był zupełnie inny, ale grając dzisiaj nie czułem specjalnej satysfakcji. A że siłą rzeczy oceniam grę przez pryzmat Future Perfect, to tym bardziej zawiedziony byłem, jak prosty na tle sequela był tryb Story.

 

Każdy z epizodów trybu Story rozgrywa się w innym okresie czasowym i wrzuca nas w buty innej postaci. Są to totalnie wyrwane z kontekstu i praktycznie niepowiązane ze sobą mini-historyjki. Niestety oprócz krótkiej cut-scenki wprowadzającej oraz tekstu przed misją tak naprawdę fabuły nie ma tam prawie żadnej. Ot po prostu w każdej misji mamy do wykonania określone zadania, po czym ewakuujemy się przez portal, wyświetla się ekran z gratulacjami i koniec. No przyznaję, Future Perfect naprawdę mocno poprawił ten aspekt zabawy, jak i fajnie przedstawił rozmaite, pełne charakteru postacie, z Cortezem na czele. Nie wiedziałem jednak, że dwójka była AŻ tak biedna...

 

Same epizody też prezentują różny poziom. Niektóre grało mi się naprawdę fajnie, podczas gdy inne przeklinałem ostro. Niby żaden z nich nie jest specjalnie długi, ale nie ma w ich trakcie żadnych checkpointów, ani opcji zapisu. Porażka = powtarzanie całości. Celowo nie piszę "zgon", bo niepowodzenie częściej wynika z zawalenia jakiegoś celu misji, niż faktycznego zgonu. Cele trzeba sobie sprawdzić samodzielnie po rozpoczęciu misji, gdyż jak już wspomniałem, sama gra, ani cut-scenka nie daje nam żadnego kontekstu. Świetnym tego przykładem był epizod "cyberpunkowy", którego intro przedstawia dynamiczną, matrixową walkę w wagonie metra, zaś sama misja wymaga, że przez 1/3 czasu nie zostaniemy wykryci przez wrogów... Na pewno trzeba pochwalić twórców za próbę urozmaicenia całości, nie tylko za sprawą podróży w czasie, ale właśnie różnego podejścia do rozgrywki, lecz niestety nie w każdym przypadku się to udało. Tj. nie zawsze przełożyło się to na coś zabawnego, czy satysfakcjonującego.

 

Co by się nie rozpisywać więcej nad starociem - no nie jestem niestety zadowolony. Pograłem jeszcze oprócz tego w różne tryby Arcade i Challenge i te są jak najbardziej zabawne i zróżnicowane, ale... No jednak wolałbym już zamiast tego pograć w ich odpowiednik w FuturePerfect.

 

W internetach wielokrotnie natrafiłem na dyskusje i teksty, jakoby dla niektórych graczy to właśnie TS2 był lepszy od FP. Totalnie tego nie rozumiem i się nie zgadzam. Może w jakichś aspektach multi coś przemawia na korzyść TS2, ale poza tym uważam, że FP to po prostu gra lepsza pod każdym względem. Nawet pograłem troszkę ostatnio w wersję XO i tylko utwierdzam się w tym przekonaniu.

 

Gdyby ktoś jednak był zainteresowany, to tutaj pisałem i wrzucałem linki do moda. Homefront w promocji kosztuje raptem 13zł. Dla samego TS2 warto.

 

A jaki jest sam Homefront nie wiem i raczej nie mam zamiaru tego sprawdzać. ;)

 

20231223210159_1.thumb.jpg.251c31f0b96e1ba21e740d8746b9a5f6.jpg

 

20231223221816_1.thumb.jpg.d35921a5399b7f7dd5a1e24dd34f0097.jpg

 

20231223221952_1.thumb.jpg.8de7c52e9ce77778f32578a8adae25a0.jpg

 

20240114225645_1.thumb.jpg.9c2f6cf81ab1b2fe6f3c04e26b0123bf.jpg

 

20240120154526_1.thumb.jpg.f20fd5d78a3903cbeec51751012163b9.jpg

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Talos Principle - aż trudno mi uwierzyć, że dopiero teraz, ale chyba gra przeszła bez jakiegoś większego echa i dowiedziałem się o niej dopeiro czytając gdzieś spusty nad jej drugą częścią. No i nie zawiodłem się, bo sztos nad sztosy :banderas: Trochę inspiracji Portalem widać gołym okiem, ale gra ma swój własny klimat. Poza sercem rozgrywki, w którym jest rozwiązywanie przeróżnych zagadek logicznych o rosnącym poziomie trudności, mamy tu jeszcze fajną historię, choć nieco ukrytą, bo wymagającą sporo czytania logów, ale też świetną oprawę muzyczną. Zagadki są bardzo pomysłowe i o ile na początku jest w miarę płynnie i tylko czasem trzeba mocniej pomyśleć tak przy końcu to już mózg potrafi parować planując jak tu rozwiązać dany level.  Bawiłem się świetnie i polecam każdemu kto jeszcze nie zna a lubi niespiesznie gry pełne zagadek. 9/10

 

talos-principle-game.png.ad8d4a826b7b85e26ee1ca9d9cc5733d.png

 

Diesel_productv2_bustard_home_EGS_Croteam_TheTalosPrinciple_G1A_00-1920x1080-f2b12243db0ed1943a76f3e6eb9e8d4c498d29be.thumb.jpg.83601c68e93eb80be8fe4ff65095f459.jpg

 

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
3 minuty temu, Suavek napisał:

W internetach wielokrotnie natrafiłem na dyskusje i teksty, jakoby dla niektórych graczy to właśnie TS2 był lepszy od FP. Totalnie tego nie rozumiem i się nie zgadzam. Może w jakichś aspektach multi coś przemawia na korzyść TS2, ale poza tym uważam, że FP to po prostu gra lepsza pod każdym względem.

Przegrałem setki godzin w TS2 i FP, kampania TS2 to dla mnie mocne rozwinięcie Goldeneye czy Perfect Dark i dla osób które chciały czystego sequela tych tytułów FP może być zawodem, tylko że FP robi wszystko lepiej od TS2 i dla mnie jest najlepszą strzelaniną na PS2. Multiplayer też jest lepszy w FP bo po pierwsze sterowanie już było normalne a po drugie mapy są bardziej różnorodne, w TS2 było strasznie dużo korytarzówek które świetnie sprawdzały się w virusie ale w deathmatchu trochę nudziły. W 2002 TS2 był bardzo dobrą grą tylko że widać te 3 lata różnicy względem FP, to trochę przeskok jak między Burnoutem 2 a 3, czy Tekkenem 2 a 3.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Ace Combat 4: Shattered Skies / Distant Thunder (PS2)

 

Mobius 1, engage.

 

Kolejny AC zaliczony. Czwóreczkę przechodziłem lata temu na PS2, ale muszę przyznać, że odsłona ta nie utkwiła mi specjalnie w pamięci. Zapamiętałem pojedyncze momenty, na czele z epicką ostatnią misją, ale będąc w miarę świeżo po AC5 nie byłem jakoś szczególnie oczarowany. Teraz po latach stwierdzam, że wiele się nie zmieniło.

 

Nie oznacza to jednak, że gra jest w jakimkolwiek stopniu zła, czy słaba. W tamtych czasach AC4 musiał być rewolucyjny, graficznie, stylistycznie, technicznie. To świetny, mocno arcade'owy symulator myśliwca z domieszką prostej, ale nawet ciekawie przedstawionej historyjki. Na tle odsłon z PSX postęp jest ogromny, zaś wiele wprowadzonych motywów czy rozwiązań charakteryzuje serię po dziś dzień.

 

Arcade'owe korzenie są w czwórce nadal mocne. Nie ma tu zbyt wielu urozmaiconych misji i zdecydowana większość sprowadza się do zniszczenia albo konkretnych, albo jak największej ilości celów. Czasem miejsce ma jakiś zwrot akcji, ale są to raczej wyjątki, aniżeli reguła. Dopiero późniejsze odsłony serii mocno rozbudują ten aspekt zabawy. Głównie dlatego ciężko mi w dzisiejszych czasach wyróżnić tę odsłonę ponad inne. Niemniej jednak doceniłem opcję powrotu do bazy/na lotniskowiec w trakcie misji i uzupełnienie zapasu amunicji i szybką naprawdę.

 

Podobała mi się prosta, ale fajnie przedstawiona historia Yellow 13 - wrogiego asa lotnictwa, ale opowiedziana z punktu widzenia młodego chłopaka w okupowanym przez wroga mieście. Akcja ta rozgrywa się niezależnie od poczynań gracza i ukazuje raczej drugą stronę konfliktu. Dopiero później działania gracza i losy bohaterów miasteczka pośrednio się krzyżują. Ogółem jest to fajne urozmaicenie, zdecydowanie bardziej przyziemne, niż wałkowane w późniejszych odsłonach księżniczki i inne latające fortece...

 

Poszczególne misje natomiast nie są jakoś szczególnie powiązane, z jednym czy dwoma wyjątkami. Raczej ukazują postęp działań wojennych, gdzie gracz jako as Mobius 1 odgrywa kluczową rolę w kolejnych zwycięstwach. Nie ma tu nawet jakiegoś większego rozwodzenia się przed, czy po misjach. Niekiedy Mission Debriefing to raptem jedno zdanie w stylu "nasze wojska zwyciężyły" i koniec. Następna misja.

 

Dlatego właśnie uważam, że AC4 to przede wszystkim arcade'owa strzelanka, dopiero budująca fundamenty "epickości" dla kolejnych odsłon. A skoro o "epic" mowa, to jasna cholera, ten utworek muzyczny z ostatniej misji... :banderas:

Spoiler

 

Ogólnie OST czwórki jest bardzo dobry i stanowi mieszankę rocka, elektroniki i niekiedy orkiestry. Nie jest to co prawda moja ulubiona ścieżka dźwiękowa serii, ale z pewnością jest to mocna strona gry. Całe udźwiękowienie AC4 stoi na wysokim poziomie i bardzo podobały mi się wszelkie rozmowy i komentarze przez radio w takcie misji, zarówno ze strony sojuszników, jak i wroga. Buduje to naprawdę świetny klimat. Aż dziwne, że wydany lata później Ace Combat X na PSP tak drastycznie obniżył poziom, bowiem wystarczyło skopiować to, co było stworzone na potrzeby czwórki, zamiast nagrywać jakichś randomów z ulicy... No ale to już inny temat.

 

Grałem na Steam Decku. W 90% gra działała dobrze, ale emulacja miała swoje problemy i parę baboli. Niemniej jednak utwierdzam się w przekonaniu, jaki to jest zajebisty sprzęt do nadrabiania takich staroci. Musiałem tylko zmienić ustawienia analoga na Relaxed, bo domyślne ustawienie było dla mnie zbyt czułe. Ogólnie zauważyłem przy tym, że inaczej steruje się myśliwcem w trybie TPP, a inaczej FPP. Nie wiem, czy tylko w tej odsłonie, czy innych również, bo nigdy nie zwróciłem na to uwagi. Ale FPP na pewno był dużo bardziej precyzyjny. Porównam, jak będę przechodził wkrótce The Belkan War.

 

Koniec końców, bardzo fajny Ace Combat, przyjemna arcade'ówka na kilka godzin. Jak najbardziej polecam, ale nie aż tak, jak piątkę. ;)

 

20240120203926_1.thumb.jpg.3e66d68fa7e7a67fb97b21dae3303f06.jpg

 

20240118201330_1.thumb.jpg.18a3a53193ad4be8426ae4c4394b5d9a.jpg

 

20240120211233_1.thumb.jpg.91e745b312829c7ea00fe616008976e1.jpg

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

7376499-the-godfather-the-game-playstation-2-front-cover.thumb.jpg.119f4e09d20a02af87e02f7bf5cfdcc9.jpg

 

Grało mi się bardzo przyjemnie, do tego stopnia że zarwałem nawet przy tej grze nockę :notbad: Gameplay jest bardzo przyjemny, grafika całkiem spoko wygląda, gra nawet trzyma całkiem dobry poziom płynności. Ogółem jest tu wszystko czego trzeba do dobrej zabawy.

 

Widać, że ktoś "odrobił lekcje" i pod pewnymi względami Ojciec Chrzestny naprawia niedoskonałości Mafii. Tutaj również w trakcie misji mamy system checkpointów, ale tym razem po restarcie od niego dostajemy pełny pasek zdrowia, czego brak w Mafii bardzo mi doskwierał. System walki oraz strzelania jest też nieco bardziej rozbudowany, oraz dodano tutaj auto-aim, który co prawda chwilami irytuje namierzaniem nie tego przeciwnika co trzeba, ale generalnie jest pomocny.

 

Fajny jest ten cały motyw z zabawą w mafiozę. Mamy tutaj mnóstwo biznesów do "przejęcia", możemy również brać udział w pobocznych zleceniach dla swojej rodziny, czy nawet ulepszać nasz arsenał broni oraz statystyki naszej postaci. Gra nie jest przeładowana takimi bajerami, więc uznaję to za bardzo przyjemny dodatek. Jeśli ktoś ma ochotę to może wciągnąć się w wir gangsterskiego życia, a jeśli nie to może przejść bezpośrednio do fabuły i brać udział w głównym wątku.

 

To co mnie trochę zaskoczyło to fakt, że gra nie ma jakiegoś konkretnego zakończenia. Ot, do wykonania mamy bodajże 21 misji, po wykonaniu których zostajemy Donem rodziny Corleone i na tym wątek fabularny się kończy. Dostajemy wciąż możliwość eksploracji miasta oraz wykonywania zadań pobocznych czy zdobywania interesów co nagrodzone zostaje otrzymaniem tytułu Dona Nowego Jorku i... tyle. Osobiście nie pokusiłem się już o ten tytuł, ale nie szedłem też na łatwiznę i podczas przechodzenia fabuły zdobywałem nieco lokali, oraz zrobiłem dosłownie kilka misji pobocznych. Jestem usatysfakcjonowany z zakończenia tej gry na tym poziomie.

 

W zasadzie po wszystkim mam tylko dwa przemyślenia. Po pierwsze, gra fabularnie jest trochę "dziurawa". Cały wątek fabularny trzyma się przysłowiowej "kupy", ale jest w nim wiele dziur. Najpierw poznajemy siostrę jednego z naszych współpracowników, a już chwilę później zostaje ona naszą partnerką i nagle okazuje się, że mieszkamy razem. Don Vito przez całą grę jest postacią "widmo", która po wylądowaniu w szpitalu, na chwilę wraca na dalszym etapie fabuły, by nagle w którymś momencie gracz zorientował się, że ten po prostu zginął, a jego miejsce zajął jego syn. Ten z kolei jest z nami do niemal samego końca gry, aby magicznie "zniknąć" w momencie gdy ukończymy ostatnią misję i przejmiemy tytuł Dona. Żadnego wyjaśnienia, tekstu, filmiku no po prostu nic... Dziwne.

 

Druga sprawa to właśnie kwestia dwóch ostatnich misji. Z tego co przejrzałem w internecie to ostatnią misją jest ta zlecona przez młodego Dona w której likwidujemy bossów wrogich rodzin. Kończy się ona jednak wyłącznie otrzymaniem tytułu "wiceszefa", a gra dalej udostępnia nam jeszcze jedną misję, tą po ukończeniu której to my stajemy się Donem. Ta z jakiegoś powodu jest "pominięta" a wszelkie źródła wskazują moment zakończenia gry tuż przed nią. Nie rozumiem, bo nie jest to w żadnym wypadku misja poboczna, a dotycząca wątku głównego, który z resztą w sumie zamyka.

Tym samym po ukończeniu gry zostałem nieco zmieszany i pogubiony w tych fabularnych nieścisłościach. Niemniej gra jest rewelacyjna i daje naprawdę mnóstwo przyjemności. Na PS2 działa naprawdę dobrze, na dodatek otrzymaliśmy polską lokalizację w postaci napisów.

 

Szczerze polecam! :drakeyeah:

 

Aaa i taki mały spoiler dla tych, którzy będą mieli problemy z ukończeniem tej prawdziwie ostatniej misji fabularnej:

 

Spoiler

Likwidacja wrogich rodzin poprzez wysadzenie w powietrze ich domów jest jedyną naprawdę wymagającą misją w grze. Na szczęście dzieli się na pojedyncze elementy, więc jeśli zginiemy podczas ataku na któryś z budynków to po odrodzeniu nie zaczynamy od samego początku. Walka z wrogimi rodzinami jest trudna, więc polecam zainwestować pieniądze w ulepszenie strzelby do poziomu trzeciego, aby zmienić ją w tak zwany "Zamiatacz ulic". Jest to podobno najsilniejsza broń w grze i faktycznie bardzo ułatwia dalszą walkę. Wiem co teraz mówię, sam miałem problem już z drugą rodziną a po zdobyciu zamiatacza szło mi wyraźnie lepiej.

 

Edytowane przez Quake96
  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Chants Of Sennaar - Ciekawa gierka logiczna o prześlicznej oprawie. Akcja toczy się w pewnej wieży, w której żyją sobie różne populacje ludzi. Każda z tych populacji to inna kultura i język, a naszym zadaniem jest właśnie poznać ich zapis by móc ruszyć dalej i rozwiązać szereg przeróżnych zagadek po drodze.

Zamysł na grę i zagadki bardzo przyjemny. Mamy słownik z wszystkimi symbolami, które poznajemy i możemy sobie je dowolnie opisać do czasu aż nie znajdziemy prawidłowego tłumaczenia ich znaczenia. Daje 4/6.

20240102000034_1.jpg

20240102013313_1.jpg

20240115235925_1.jpg

20240116133941_1.jpg

  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Spośród masy niesamowicie ciekawych "gier na myślenie", jakie wyszły w ostatnim czasie, na większość jestem po prostu za głupi, ale Chants of Sennaar jest w sam raz - żebym się poczuł jak geniusz wyjątkowego sortu, ale jednak nie sfajczyło mi mózgu. No i przekaz, choć prosty, jest całkiem sympatyczny, no i gra jest narysowana przepięknie. Myślę jeszcze ostatecznie nad top 3 roku do ankiety, Chants pewnie nie wejdzie do niego, ale było blisko.

 

 

 

  • This 1
Odnośnik do komentarza

@Quake96 piękne wspomnienia mi powróciły z dzieciństwa, jak przypomniałeś Ojca Chrzestnego. Zagrywałem się w niego wielokrotnie, pamiętam pod koniec już rzucałem bluzgami i padem, ale gra w serduszku pozostała. Mam wielką chęć ją znów przejść na PC, ale niestety czasu brakuje. Chętnie bym zweryfikował te swoje wspomnienia z tym, co napisałeś i co rzeczywiście jest w grze. Zagraj w dwójkę - słabsza dużo, ale też się fajnie bawiłem swego czasu ;)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...