Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 25.03.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. 35 punktów
    Po czym poznać, że się przesadziło? Po tym, że w styczniu Twoje zakupy growe wyglądały tak: W lutym trochę popuściłeś lejce, ale bez przesady: A w marcu doszło do spięcia w obwodach:
  2. 29 punktów
    Sporo zakupów ostatnio w temacie to i ja coś dorzucę. Tym razem trochę retro i trochę nowości. Fajnie się obcuje z takimi starociami jak Alundra - podstawowe wydanie a w środku gruby manual, mniej gruby guide i jeszcze mapa. Na PS2 przyjechała paczka z UK, w której Capcom Calssics to darmowy bonus za dobry deal. Dead Cells posiadam co prawda w premierowym wydaniu na Switcha ale tutaj są dodatki i cena tak mocno spadła, że grzechem było nie wziąć. Wahałem się mocno nad Indym z powodu tego dociągania danych z neta ale potrzebowałem wykorzystać rabat na kilkadziesiąt pln w EuroRTV (kilka miesięcy temu zapomnieli mi wysłać zamówioną w preorderze grę więc zgłosiłem się po rekompensatę) bo straciłby ważność... no to kupiłem.
  3. @Ukukuki @iluck85 Małych pudełek jest 205, do tego kilkadziesiąt wydań kolekcjonerskich oraz limitowanych. Biorąc pod uwagę kilka gier na wypożyczeniu oraz kilka opłaconych preorderów całość to 260-270 gier. A za tydzień ogarniam wszystko od Sony.
  4. 26 punktów
    Nowy (stary) sprzęt :) I parę gier i na sonke
  5. 26 punktów
    Dawno nie było mnie na wątku ale przeglądam, czasem inspiruję się Waszymi wrzutkami w kontekście zakupów, więc dorzucę i coś od siebie. Byłem na krótkim urlopie, z którego przywiozłem garść gier, plus dorzuciłem kilka rzeczy, które dotarły w trakcie mojej nieobecności. Stacja pierwsza to Nintendo. 2064 będzie pięknie komponowało się z Va-11 Hallą na SW. Nintendo World Champions długo było na mojej liście, więc pociągnąłem za spust. Gamesen CX to tytuł w zamyśle dość podobny, acz gry - ze względów licencyjnych - jedynie 'udają' klasyczne tytuły. Nie ma na tym składaku 'oryginalnych' gier, natomiast jest fajny story mode, gdzie siedzisz z ziomeczkiem i robicie różne retrogrowe wyzwania. W miarę progressu, na półkę oprócz nowych gier trafiają magazyny (składane na modłę dawnych lat) z zapowiedziami + tipsami/kodami do wydanych produkcji. Fajny klimacik. O Tower of Children wiem tyle co nic, a Strash i Monsters 3 wylądowały u mnie ze względu na powiązania z serią DQ. W Monstersy nie grałem nigdy, udało się chwilę pyknąć w trójeczkę - ot pokemony w świecie DraQue - wyglądające dużo lepiej niż poksy od Ninny. Buccanyar? Why not, mam ostatnio fazę na gry w piratami (skończyłem Yakuzę, Ys X, zobaczymy też to). Stacja druga to PS5, na którym spędzam większość mojego czasu growego. Do DR mam duży sentyment, bo była to dla mnie 'pierwsza' next-genowa gra (obok Lost Planet) na X360 - gry z batcha launchowego traktowałem jak poprzednią generację z drobnymi poprawkami - tu? Była nowa jakość. Dogma i Avatar były w dobrych promocjach, a obie gry chciałem zobaczyć. Tomb jako uzupełnienie zbiorów (mam już cyfrę na X-a). Wolf Fang bardzo cieszy - choć jakiś czas temu kupiłem oryginał na PSXa. Spy x Family zgarnięte po tym, jak Pawcio się jarał gierką na forumku. Stacja trzecia to PS4, dwie giery z Kunio-kunem. Odkupiłem też Zamówienie 1886 - kiedyś pożyczyłem komuś promkę, nigdy do mnie nie wróciła, a jednak chcę mieć ten tytuł w zbiorach - nawet ostatnio miałem chęć odpalenia i z perspektywy czasu sprawdzenia czy bardzo się zestarzało. Na premierę miażdżyło wizualiami. Stacja czwarta to factory seale na PS4 - czasem lubię sobie potrzymać gry w folijce, po upływie lat można je wymienić na coś fajnego. Stacja piąta to retro. Małpki skipnąłem z uwagi na granie movem, ale prewencyjnie kupiłem sztukę dla siebie, bo gry na PS3 zaczynają drożeć. Heavy Fire to gra polska, wydana tylko w JP i USA. Rayman do wymiany - niemiec w kiepskim stanie, do tego essentials - nieudany zakup. Stacja szósta - Xbox. Na One'a kupienie czegoś w pudle to ciężary. Wanted Dead wziąłem pomimo posiadania wersji PS5 z prostej przyczyny - gra jest tak zła, że aż dobra. Klimat jak w czasach PS2/wczesnego PS3 i gra się świetnie pomimo pewnych niedoróbek. Odjechany arcade. Gry na 360 poza koreańską Piniatą (tez niezły strzał, w Korei gry konsolowe to ciężka opcja) to factory seale, pewnie spekulacyjnie potrzymam. Stacja siódma - ciąg dalszy retro. Na Vitę tylko Otome, ogólnie zbieranie gier na tę platformę kojarzy mi się trochę z Dreamcastem. Bardzo dużo Visual Novelek, ciężka dostępność, drożejące gry. Do fullseta jeszcze daleka droga, choć na tę platformę zebrałem już według Excela ponad 300 pudełek. Z Jet de Go historię mam taką, że pod koniec lat 90 w szmatławcu LOKI jarał się Densha de Go. Na giełdzie tego nie mieli, mieli za to Jet de Go (PSX) więc kupiłem i przegrałem w to masę godzin, nigdy nie było mi dane sprawdzić sequela - teraz zobaczę jak im to wyszło. Chase the Express też pamiętam ze szmatławca, bo było jaranko, że pociąg przejeżdża przez Polskę. Jutro odbieram kolejne paki...
  6. 25 punktów
  7. 24 punktów
    W końcu zagram w HOTD2 jak człowiek. Mario Party to podróbka, ale mimo etykiety jest to wersja PAL. Miałem ją dorzuconą do gier i pada.
  8. 24 punktów
    Kupiłem tego 3DSa, więc trzeba było zorganizować sobie pakiet startowy:
  9. 23 punktów
    wleciała kolejna perełka na switcha do sprawdzenia
  10. 22 punktów
    Dzisiaj wpadły do kolekcji takie gry. Mocno zadowolony jestem z zakupów. Do premiery Switcha 2 raczej wpadać będą mi już tylko jakieś rodzynki. Choć kto wie.
  11. 22 punktów
    Te Perfect Blue mnie zrujnuje
  12. 21 punktów
    Ostatni dropik. Strictly Limited/ININ mieli dość przyjemną wyprzedaż, więc wciągnąłem od nich trochę gier, które mogę określić jako 'czyste arcade'. Z retro też wleciało trochę rzeczy. Co cieszy mnie szczególnie? - Brakujące Project Zero, pomimo że wydanie budżetowe, to jestem zadowolony - te gry są coraz trudniej dostępne, przy odrobinie szczęścia wymienię ten egzemplarz na premierówkę. - Rockman 2 jako uzupełnienie braków - w japonii puszczono rockmany/megamany z famicoma na PSX (z drobnymi usprawnieniami), połowę zebrałem, zostały mi jeszcze trzy części do ustrzelenia. - Wizardry Dimguil - ciekawostka, w Japonii Wizardry było MEGA popularne, wyszła tam masa konsolowych wydań, które u nas się nie pojawiły. - Trzy gry deskorolkowe - Trashera mam już w zbiorach, jednak Grind Session i MTV Skateboarding mnie ominęły. GS w 90s miałem na piracie, gdzie był problem z muzyką (po prostu nie grała), spędziłem z tą grą masę godzin i według mnie jest niedocenionym hidden gemem. MTV miało opinię balasa, jednak po latach dam mu szansę. - Tekken 3 - z mojego PALowskiego egzemplarza kupionego w ~98 ostał się tylko back cover i płyta, więc super, że wleciała kolejna sztuka. Do grania oczywiście lepsze NTSC-J, PALówka to ołtarzyk dla sentymentu. Kolekcja ROŚNIE.
  13. 21 punktów
    Pierwsze zakupy u @ping usia bożego i od razu z GRUBEJ RURY. Naklejki oczywiście nakleje na moje nintendo 2 żeby każdy mi zazdrościł
  14. 21 punktów
    Dziękuję ci panie Boże za japońskich developerów.
  15. 20 punktów
    Majowy numer dostępny od 30 kwietnia (środa) Prenumerata wysyłka 28 kwietnia (poniedziałek) Patronite wysyłka 28 kwietnia (poniedziałek) Cena magazynu - 24,99 zł (116 stron) Roger: Zapowiedź Nintendo Switcha 2 upłynęła w atmosferze kontrowersji, wszak wszystko wskazuje na to, że już niedługo ceny nadchodzących gier przekroczą kolejny pułap. Cokolwiek jednak mówić, sieć zalała fala informacji o specyfikacji Switcha, filmiki, wywiady z twórcami konsoli, a wybrani dziennikarze mieli nawet okazję przetestować pierwsze gry. Dlatego w odgadnięciu pierwszego Tematu Numeru nie musiałaby pomagać nawet wróżka Oriana. Na ośmiu stronach zebraliśmy wszystkie informacje o Switchu 2, doprawione playtestami czterech nadchodzących gier – Metroid Prime 4, Mario Kart World, Cyberpunk 2077: Ultimate Edition i Donkey Kong Bananza. Drugi Temat Numeru – tak dla zachowania równowagi – wiąże się z nadchodzącą premierą nowego Dooma. Mieliśmy okazję nie tylko ograć duży fragment gry, ale także przeprowadzić wywiad z twórcami serii i dopieścić materiał arcyciekawą historią zaglądającą za kulisy tworzenia trzeciego Dooma, wszak o pierwszym napisano już chyba wszystko. Jakby wyjazdów było mało, Rozbo poleciał sprawdzić, co też szykują twórcy Paydaya. A szykują Den of Wolves, kooperacyjną strzelankę FPP osadzoną w dystopijnym mieście przyszłości, w którą oczywiście mogliśmy już zagrać. W recenzjach, których zebraliśmy blisko 30, sporo głośnych tytułów, bo przecież oceniliśmy choćby takie gry jak South of Midnight, Commandos: Origins, The First Berserker: Khazan, Clair Obscur Expedition 33, Mandragora: Whispers of the Witch Tree czy dwa hity z Xboksa, które lądują na PS5 – Forza Horizon 5 oraz Indiana Jones i Wielki Krąg. Zdecydowanie jest w co grać, choć dość zabawny jest fakt, że Microsoft wydaje na konsolę Sony więcej hitów niż wewnętrzne studia PlayStation. W publicystyce zapraszamy Was na przechadzkę po seriach gier, które nigdy nie doczekały się zwieńczenia. Mrocznie zrobi się, gdy poznacie bliżej Króla w Żółci, którego deweloperzy chętnie zapraszają do swoich gier, zarówno ci mniejsi, jak i potentaci pokroju FromSoftware. Zajrzeliśmy też na plan drugiego sezonu „The Last of Us” i porozmawialiśmy z obsadą hitu HBO, czemu towarzyszy również recenzja serialowych przygód Joela i Ellie. Przechodząc płynnie w rejony retro – z pewnością zaciekawi Was biografia Jackie Chana, która doprowadziła do powstania kultowej gry na pierwsze PlayStation – Jackie Chan Stuntmaster. Na kanwie popularności Silent Hilla zabieramy Was na wycieczkę do Silent Hill Downpour, a uwierzcie, będzie sporo atrakcji. Ponadto rozmawiamy z Jussim Koskelą – twórcą gry, która swego czasu była obok Sapera i Pasjansa hitem w zakładach pracy. Tak, o Deluxe Ski Jump jest tu mowa. Na tapecie są też: historia silnika M.U.G.E.N, pamiętnego narzędzia do tworzenia bijatyk 2D, oraz kulisy powstania jednego z najbardziej udanych jRPG-ów na PS2 – Dragon Quest VIII. Desery są tym razem dwa. Kolejny już wywiad z ojcem Spawna, Toddem McFarlane’em, oraz test sprzętu, który do grania w Farmę przytargał do domu nasz prezes Perez. Miłej lektury. zamów numer w sklepie PSX Extreme zamów numer na Allegro TEMATY NUMERU Nintendo Switch 2 – wszystko, co trzeba wiedzieć DOOM: The Dark Ages (playtest, wywiad) i historia DOOM 3 CO NOWEGO Farming Vehicle Control System – test HARDKOR Urwane opowieści – o seriach niedokończonych Król w Żółci „The Last of Us” – serial, na który zasłużyliśmy RETRO Retrocenzja – Summoner Stuntman: Level Jackie Chan Deluxe Ski Jump – wywiad z Jussim Koskelą M.U.G.E.N – zrób sobie bijatykę Silent Hill: Downpour – czeski błąd Dragon Quest VIII – podróż legendy FELIETONY Fabularna tawerna [Zax] Savepoint [Michał Walkiewicz] Dwóch zgryźliwych tetryków [Mielu / Marcellus] Na piechotę [Piechota] Od gracza dla graczy [Mazzi] Okiem maniaka [Roger] STAŁE RUBRYKI Co nowego Ohayo Nippon Dobre, bo polskie Hyde Park Headshot Myszaq lubi Region Filmowy Comix Zone Bardzo Ambitny Kącik Anime Prenumerata Graczpospolita Głos Ludu Patronite Listy GRY CO NOWEGO Daemon X Machina: Titanic Scion MindsEye The Duskbloods PLAYTEST Den of Wolves RECENZJE All in Abyss: Judge the Fake Amerzone: The Explorer’s Legacy Blue Prince Capcom Fighting Collection 2 Chains of Freedom Clair Obscur: Expedition 33 Commandos: Origins Croc: Legend of the Gobbos Dollhouse: Behind the Broken Mirror Elroy and the Aliens Fallout 76: Ghoul Within Fatal Fury: City of the Wolves Forever Skies Forza Horizon 5 Indiana Jones i Wielki Krąg IXION KIBORG Lunar Remastered Collection Mandragora: Whispers of the Witch Tree Monaco 2 Monster Energy Supercross 25 Once Upon a Puppet Phantom Breaker Battle Grounds Ultimate Pilo and the Holobook Rusty Rabbit Sonokuni South of Midnight Steel Seed Super Technos World: River City & Technos Arcade Tekken 8 – Season 2 Tempest Rising The First Berserker: Khazan The Hundred Line: Last Defense Academy Two Falls (Nishu Takuatshina) W przypadku jakichkolwiek kłopotów z dostawą prenumerat, opóźnień lub innych problemów - prosimy o maile na sklep@psxextreme.pl lub posty w tym temacie. Informacje o najnowszym PE znajdziecie także na: Facebooku, Instagramie i X/Twitterze.
  16. 20 punktów
    EXPEDITION paczkomat
  17. 20 punktów
    Pierdółkowato. Lubię miniaturki, a ten pseudo-automat chodził za mną od pewnego czasu. Tetris jest świetny w każdej postaci, więc skorzystałem z promocji w Media Expert (68zł). To nie żaden port, tylko całkiem nowy wariant Tetrisa dla tego sprzętu. Szkoda tylko, że "gałka" niezbyt precyzyjna i już zdarzyło mi się wcisnąć górę, zamiast lewo/prawo. Ekran też gorszej jakości, niż zakładałem, że będzie. Zwyczajna ciekawostka, ale fajna do pogrania kilka minut. O dziwo można to całkiem wygodnie chwycić w dwie ręce i grać jak na handheldzie. Niemniej jednak w życiu bym nie dał za to pełnej ceny. A Xeno kiedyś poprzechodzę... może... oby... chyba...
  18. 20 punktów
    Little Kitty GOAT z książeczką
  19. 19 punktów
    Zakupy na NS marzec- kwiecień. Shovel Knight Treasure Trove - mam pudła na 3DS i PSVita, ale tam tylko jedna kampania na nośniku, tu wszystkie. Najlepsza IMO jest kampania Spectre Knighta, później Shovel. Sterowanie dwoma pozostałymi rycerzami nie przypadło mi do gustu. Mario+Rabbits, Paper Mario - trafiły się dobre promki, a Paper Mario zawsze chciałem ograć, ale cenę wersji na GC wywaliło w kosmos. Danganronpa Decadence - trójpak zawierający 1,2,3V plus spinoff Danganronpa S: Ultimate Summer Camp. Wprawdzie mam 3 pierwsze części na Vicie, ale się skusiłem... Anonymous; Code - kolejna VNka od Mages, w uniwersum Science Adventure; podobno kontynuuje niektóre wątki z Occultic; Nine, które oficjalnie nie wyszło na Zachodzie (prawdopodobnie przez zbyt duży biust jednej z postaci). Saviors of Sapphire Wings / Stranger of Sword City Revisited - dwupak dungeon crawlerów od Experience Inc. Obok Undernauts: Labyrinth of Yomi i Demon Gaze EXTRA, to chyba komplet "lochopełzaczy" od tej firmy, jakie wyszły na NS. Stranger of Sword City, to jedna z moich ulubionych gier; wbiłem nawet platynę w wydaniu na PSVitę. Revisited poprawia większość bolączek poprzedniej wersji (np. Lv up ekwipunku). Shin Megami Tensei III Nocturne - remaster z pewnymi usprawnieniami (dubbing, możliwość wyboru skilli podczas fuzji, Raidou zamiast Dantego itd.) Przeszedłem na PS2, ale nie jestem pewny czy mam ochotę na powtórkę. Etrian Odyssey Origins Collection - remastery 3 pierwszych części z DSa. Zachowano 2D sprites wrogów z oryginału, co przekonało mnie do zakupu, bo nie lubiłem modeli 3D z remake'ów na 3DS. Bravely Default II - dwie poprzednie części, to były chyba moje ulubione gry na 3DSa. Uwielbiam tę serię za klimat klasycznych Finali i sprytne łamanie "czwartej ściany." Greak Memories of Azur - platformówka/metroidvania? z piękną, ręcznie rysowaną grafiką od meksykańskiego studia. Długo wisiała na liście zakupowej, aż trafiła się okazja w dobrej cenie.
  20. 19 punktów
    Parę drobnych promek, import z VGP i Play-Asia oraz Reggie we własnej osobie.
  21. 19 punktów
    Człowiek @MYSZa7 podarował mi Killzone z customową okładką, na której jest mój ryjec. No idealna ona jest, piękna, cudowna :) Do tego sequel okropnej latanki (okładka też bootleg by mysza, bo nieuważnie kupiłem z jedynką xD), w którego prawdopodobnie będę grał z umiarkowaną radością. Jedyny PAL skan na necie to takie coś, więc jest takie coś.
  22. 19 punktów
    Skoro o switchuniu 2 można na chwilę obecną pomarzyć to trzeba się jakoś pocieszyć
  23. 19 punktów
    Ten Mario RPG staniał do 115 zł za nówkę anglika więc warto spróbować. Nowy PoP wydaje się fajnym tytułem na majówkę a dwa pozostałe tytuły na razie na półkę gdzie poczekają na swoją kolej.
  24. 19 punktów
    Jest chujowe, nie ma nawet porównania do zajebistosci z ST czy Desperados 3
  25. 18 punktów
    Wrzucili wyżej Tunica i u mnie też coś na zielono
  26. 18 punktów
    Coś tam jeszcze chciałbym dodać. Okładka? No jest i na ma za bardzo nad czym dyskutować. Nawet w sumie nie widać, że to Murzyn. Trzeba się przyjrzeć. Zauważyłem jednak w numerze brak reklam. Do policzenia na palcach jednej ręki, a więcej jest tych materiałów własnych (wydania specjalne, prenumerata, Patronite), niż firm zewnętrznych. W porównaniu z tym, co mieliśmy kilka miesięcy temu to jest… bieda. Czy jako czytelników powinno nas to martwić? No to przewracamy strony. Newsy. GTA za 430 zł. Powtórzę, bo zaczyna mnie to bawić, a Komodo oczywiście na rację. GTA jest jedno, raz na 10 lat. Większość graczy uzna, że raz na dekadę może się szarpnąć na ten fenomen popkulturowy. Ale 90% gier nie ma nawet w połowie takiej pozycji, jak GTA i jeśli zażądają za siebie kwoty 430 zł, to utracą część potencjalnych kupców. Możesz wycenić swoją grę nawet na 500 zł, ale to jeszcze nie znaczy, że ktoś ją zechce kupić. To będzie balansowanie: sprzedać mniej gier, ale za wyższą kwotę czy sprzedać więcej sztuk, ale taniej? Co się sprawdzi lepiej? Kupisz nową Fifę za 450 zł wiedząc, że za miesiąc będzie już 150 zł tańsza? Panowie od tabelek w Excelu będą mieli co analizować. Zresztą jest już AFERA, bo Nintendo najwyraźniej postanowiło wyjść przed szereg i chodzą słuchy o 90 euro za nowego Mario Karta. Robi się pikantnie. Natomiast 300 zł to teraz zapłacimy za ośmioletnią Zeldę z upgradem klatek pod Switcha 2, bo czemu nie? Warner zamyka kolejne studia. Nawet mnie to już nie wzrusza. Fachowcy znajdą nowego pracodawcę, darmozjady tylko pompujące budżety (a wiemy, że te molochy zatrudniają masę niepotrzebnych stanowisk) niech szukają innej branży. A sam Warner i tak nie pozwoliłoby tym studiom na robienie gier według ich uznania, od lat narzuca twórcom koncepcję i zmusza ich do projektów, na które nikt nie czeka, więc tak czy srak żaden z nich pożytek. Dziwny ten news z Indianą na PS5. “Jest to podobno kolejna wielka gra Microsoftu, która zadebiutuje na PS5.” Podobno? Przecież, że Indiana Jones wyjdzie na PS5 wiadomo już od kiedy? Od grudnia? No i wniosek Zabłockiego “Indiana Jones pasuje do PlayStation” jest kolejnym, który nie wiem jak odbierać i rozumieć. Cytat numeru. Ubisoft ma ten problem, że jest za duży i najwyraźniej kiepsko zarządzany. Ewentualny sukces nowego Asasyna nie jest w stanie uratować Ubisoftu, jedynie przedłuży agonię i nieco odsunie w czasie decyzje, które i tak trzeba będzie podjąć. Da też minimalnie lepsze atuty w pertraktacjach. Tyle, że na ten sukces się najwyraźniej nie zapowiada. Ubisoft może przetrwać, ale nie w obecnej formie. Potrzebuje rekonstrukcji i zmiany polityki zarządzania. No mają tam burdel i ostry niedobór kreatywności, a jeden Asasyn nie utrzyma dziesiątek tysięcy stanowisk. Dobre, bo polskie. Szkoda tego Thorgala, choć trzeba było dużo wspaniałomyślności, by wierzyć w sukces. Kibicowałem idei, bo to Thorgal (a chłopa uwielbiam), ale fakt, że twórcy jednocześnie chcieli również robić grę na podstawie "Pana Lodowego Ogrodu" było już co najmniej podejrzane. Kroolik dobry materiał w tym miesiącu podrzucił. Całkiem trafne predykcje na temat Switcha 2 w konsolometrze. Krótko, konkretnie i nie trzeba było do tego robić odrębnego materiału na dwie strony. Brawo! Choć i tak wszyscy wiemy, że na przyszły numer tekst o Switchu 2 już wysmażony (na szczęście tym razem będziemy już czytać o konkretach; bo będziemy, prawda?). Potencjalną uszczypliwość w dymku komiksowym pominę taktownym milczeniem, bo sam się o to prosiłem dobierając sobie taki pseudonim forumkowy. Nintendo Alarmo. To jest tak głupie, że aż kusi. Kupić nie kupię, ale gdybym dostał za darmo, to pewnie bym się pobawił. Silent Hill f. Szalenie intrygująco ta gra się zapowiada. Podobało mi się to, co do tej pory pokazali i może właśnie porzucenie pewnych ram, w których cykl funkcjonował coraz gorzej, wyjdzie wszystkim na dobre? Mam na myśli miejsce i czas akcji, rezygnację z broni palnej (na co się zapowiada) i fabularnie odcięcie się od ciężaru serii. Wszystko brzmi obiecująco i całkiem... świeżo, jeśli mogę to tak określić, świadomy wszechogarniającej tytuł tematycznej zgnilizny i fermentacji. Cozy Games. Ten tekst sam w sobie jest cozy. Minimum presji, dużo ogrzewających serce miło się kojarzących słów (ukojenie, oddech). Mazzi miejscami nieco się kręci w kółko i parę razy powtarza innymi słowami coś, o czym zdążył już przekazać kilka zdań temu, ale atmosfera lektury trzyma przytulny ton, więc nawet nie potrafię się zezłościć. VR. Niech zgadnę: gdyby nie Dżujo, to w redakcji nie został nikt, kto się rynkiem VR i tymi grami w ogóle interesuje? Zgadłem? Co mnie zaskoczyło, to informacja, że PSVR2 jest “mocniejszym” sprzętem od Mety, bo nie wiem dlaczego, ale żyłem w przeświadczeniu, że są na zbliżonym poziomie. W każdym razie mało optymistyczny wydźwięk artykułu, ale chyba nikogo tego rodzaju wieści nie zaskoczą. Stwierdzenie dotyczące Mety 3 “generalnie jest w co grać, ale nie jest to szalenie szeroki wybór” można przypisać gatunkowi VR globalnie. Osobiście wciąż jestem ze sprzętu bardzo zadowolony i nawet gdyby miał umrzeć już jutro, to i tak dostarczył mi dużo radości, nowych doznań i ekscytacji. Nadal mam co najmniej kilkanaście gier, których zamierzam spróbować, więc miną lata, zanim uznam, że “nie ma w co grać na VR”. Acclaim. No masz, nawet nie wiedziałem, że Acclaim wraca. Nie wiem po co, ale witamy wśród żywych. Artykuły dotyczące całych studiów czytam z umiarkowanym optymizmem, mam też wrażenie, że nie jest to temat, w który Grabarczyk wkłada pełnię serca. Wcześniej w temacie Jutrzen już zdążył wytknąć autorowi najbardziej dziwaczne potknięcie, czyli sugestię, że Shadowman 2 nigdy się nie ukazał. Zastanawiające w jaki sposób Grabarczyk to przeoczył, bo to rodzaj błędu, który mocno rzutuje na cały artykuł. Możesz zapisać trzy strony tekstu, a na koniec i tak wszyscy zapamiętają tylko dwa zdania wpadki. No i dołączam do grona oburzonych, wszak ten gradient w rogu ostatniej strony pozostawia niesmak z lektury - czcionka na tle żółtego jest ledwo czytelna. Generalnie całkiem sporo tych niesmaków jak na jeden tekst. Hyde Park. Miejscami wyjątkowo osobliwy jest ten dział w tym miesiącu. Jakbym trafił do alternatywnej rzeczywistości. Adamus zachwyca się grami 5/10, Piechota jest niepokojąco enigmatyczny (ostatnio lubuje się w niedopowiedzeniach, nawet tutaj na forum i trochę się o niego martwię), Konsolite chwali bezalkoholowego Guinnessa. Butcher chyba dojrzewa, bo najwyraźniej na stałe zamienił FunkoPopy na winyle. Roger ogranicza alkohol. Tylko Zax trzyma fason i przez kilkaset znaków wypisuje głupoty i dziwne rzeczy. O ile się nie mylę, to Aysnel zalicza też debiut w Hyde Parku, ale trochę tę okazję zaprzepaszcza, bo liczyłem na jakieś osobiste zaprezentowanie się przed czytelnikami. A tak to nadal nie wiem skąd się wziął w PE, ani nawet jak ma na imię. W ogóle wciąż nie ma go w stopce redakcyjnej, a przecież pisze wcale niemało. Do współpracujących chociaż zasługuje. Headshot. Widzę, że temat remaków to niekończące się źródło natchnienia. Ale ale, Koso! Tak się szczęśliwie złożyło, że również jeszcze w marcu ukończyłem pierwszego Viewtiful Joe (PS2, oryginalna kopia gry i 14 calowy CRT, który pamięta jeszcze czasy, gdy był dźwigany do kolegi, by pograć w Winning Eleven, więc telewizor to niezwykle wysłużony). I też jestem ogromnie zaskoczony, że Capcom jeszcze nie odświeżył tego cyklu, bo aż się prosi o jakiś dwupak "Viewtiful Joe 1&2 Remastered". No, ale Dino Crisis też już wręcz o to błaga, więc kto tam Japończyków z Capcomu zrozumie? Recenzje. Assassin’s Creed Shadows. Zax zaczyna z grubej rury i już wiem, że pyszna lektura recenzji: “Francuski wydawca postawił na immersję i realizm, kojarzący się z Red Dead Redemption 2 i z Kingdom Come 2. A to ryzykowne zagranie.” Ooof, takie tuzy postawić obok Asasyna, to również ryzykowne zagranie. Ale potem Bartosz jest mniej wylewny przy komplementowaniu gry. Jeśli chciałbym krótko streścić tekst, to podpierając się cytatami napisałbym: Zalety gry - grafika (ale tylko w trybie 30 kl/s), design i atmosfera świata oraz immersja z tego wynikająca, muzyka, logicznie rozmieszczeni wrogowie. Wady gry - kicz w mikrotrasakcjach, kiepsko wykonane warunki nocne, brak możliwości polowania na dzikie zwierzęta, małe zróżnicowanie przeciwników, świat dynamiczny, ale mniej niż w Odyssey, przestarzały i uproszczony system walki, schematyczni wrogowie, uciążliwe skalowanie poziomu przeciwników, parkour słabszy niż w Mirage, stealth ok, ale również zaliczył regres w stosunku do poprzedników (brak społecznego stealth, dziecinnie łatwa ucieczka przed pościgiem), mizerna fabuła (luki, nierówne tempo), mdła Naoe i jej voice acting (anielski), monotonne zadania, nieinteraktywni NPC i denne romanse, opowieść wysterylizowana, ugrzeczniona i kompletnie pozbawiona nie tylko humoru, ale też wielkich wzruszeń, duży regres względem Origins. Ocena? 7+. Bez kitu, czytając recenzję, z której wynika, że jedyną zaletą gry jest grafika w trybie jakości i stworzony świat, a we wszystkich pozostałych aspektach jest ledwie “niezła” albo zasysa, to w życiu bym się nie spodziewał takiej oceny, bo wydźwięk tej opinii jest dość klarowny: ładna, ale przeciętna gra. I żeby była jasność: nie twierdzę, że AC Shadows nie zasługuje na 7+ czy nawet wyższą ocenę, ale wrażenia Zaxa kompletnie tego nie oddają. Mam ostry dysonans, ale potem przypominam sobie, że przecież to Zax w swojej bańce braku wiarygodności i przestaję się tym przejmować. Szkoda jedynie, że przy okazji cierpi na tym również wiarygodność pisma. Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych to pomyślałbym, że to jakaś niepisana umowa z Ubisoftem. Wykupujemy okładkę, ale nie ważcie się wystawić zbyt niskiej oceny. W treści recenzji piszcie co chcecie, bo i tak nikt nie będzie wnikał, ale nota powinna być łaskawa, bo to ona nas interesuje. No, ale nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, poza tym Zax jara się tą grą również w swoim felietonie. A w recenzji wytyka jej całkiem sporo niedociągnięć i gdybym w ogóle się sugerował jego opiniami, to do zagrania by mnie nie przekonał. Nie rozumiem treści i odczuć recenzenta. Żeby jednak być sprawiedliwym to odnotuję, że często się z tym podejściem spotykam w przypadku opinii na temat nowego Asasyna. Wszyscy narzekają i wyłuszczają błędy, głupotki, a na koniec oceniają wysoko. Nie wiem, chyba jakieś inne, dziwne normy werdyktów. Bleach. Przeczytałem recenzję raz, patrzę na plusy i minusy, w obu “tryb fabularny”, przeczytałem więc recenzję jeszcze raz i nadal nie rozumiem. To znaczy: nie widzę fragmentu, który by tłumaczył dlaczego fabuła jest zarówno zaletą tytułu, jak i jego wadą. Z kontekstu wynika, że to raczej udany element (brak fillerów, dobra rzecz dla kogoś kto nie zna, albo chce sobie przypomnieć historię), a z ewentualnych minusów, to raczej tylko enigmatyczne “dziwne zmiany”. Nie żeby mnie ta gra interesowała, bo mam ją w dupie, ale Darek nie pierwszy raz nie jest klarowny w przekazie. Skoro tryb fabularny jest na tyle dyskusyjny, że stanowi zarówno wadę, jak i zaletę, to warto chyba to uwypuklić w treści, aby nie kołować czytelnika i nie musiał się on domyślać dlaczego doszło do takiej sytuacji. Suikodeny. Miałem kilka obaw dotyczących tej recenzji. Przede wszystkim jestem uradowany, że przywilej ten nie wylądował u Zaxa, bo tego się obawiałem najbardziej, a mam wrażenie, że chłop trochę stracił do JRPG-ów serce. Mimo że wielokrotnie pisał, jak bardzo Suikodeny uwielbia, a tutaj… odpuścił? Wolał Assassin’s Creed i Atomfall? Dziwna sytuacja, ale chyba każdemu wyszła na dobre, nie zamierzam narzekać. Bo Roger bardzo sprawiedliwie ocenił, wytknął co trzeba, ale przy tym dał jasno do zrozumienia, co najważniejsze: te gry zasługiwały na ponowne wydanie, bo z oficjalną dostępnością to u nich krucho. Poza tym umówmy się: Konami mogło pójść na większą łatwiznę, a tutaj wyszło całkiem godnie i z poszanowaniem marki. No i miałem obawy, że gry te zostaną gdzieś upchnięte na ⅓ kartki, albo przy dobrych wiatrach na jednej stronie, a tymczasem dostały zasłużone dwie strony, ładną oprawę i satysfakcjonującą treść od redaktora naczelnego we własnej osobie. Barki autora uniosły ten niewątpliwy ciężar, a ja nie mogłem życzyć sobie lepszego uhonorowania mojego prawdopodobnego TOP1 życia. Atomfall. Oho, kolejny przyszły KLASYK według Zaxa, jeśli tylko twórcy połatają grę. Niech się ustawi w kolejce za Skull and Bones i Starfieldem. Jeśli jednak odstawić na bok moje złośliwości, to gra rzeczywiście wygląda i brzmi intrygująco. Może nawet ocena 8- jest adekwatna, skoro tak mocno krytykowany Asasyn dostał 7+? Przy okazji nawet w recenzji Atomfalla przygodom Yasuke się oberwało. Karma: The Dark World. Któregoś dnia przeglądałem sobie dema na PS Store, Karma się przewinęła, patrzę, jakiś walking simulator, meh, nie instaluję. Kilka dni później trafiam na recenzję, jestem zaintrygowany, ściągam demo, testuję, dodaję do wishlisty. Trafi się promocja 50%, albo gra wpadnie do abonamentu, to się sprawdzi, ale presji nie czuję. Jak Adamus wspomina - to trochę inspiracyjny miszmasz i po demie mam tylko mgliste pojęcie na czym ta gra zamierza polegać. Możliwe, że za dużo różnych grzybów w tym barszczu, a mnie narracyjny chaos szybko męczy i zniechęca, więc w sumie sam jestem ciekawy czy to się powiedzie. Wanderstop. No co mam powiedzieć? Od czasów gdy w całkiem dla siebie niespodziewany sposób uzależniłem się od Animal Crossing na Switchu do cozy games podchodzę z większym respektem. Dlatego Wanderstop będę obserwował, a w trudnej chwili życiowej będę miał się do kogo zwrócić. Nieco żałuję, że nie ma tego na Switcha, bo tam najbardziej lubię łoić w takie kojące tytuły, ale może do tego czasu wyjdzie port na Switcha 2? Xenoblade Chronicles X. Od lat nie mogę się do tych gier przekonać. Widzę gameplay i myślę sobie: no fajny MMO dla pojedynczego gracza. I bez wielkiego żalu zajmuję się czymś innym. Glover. Haha, no innego autora się nie spodziewałem. Mam nadzieję, że recenzja odświeżonego Croca też już się smaży. AI Limit. Plusy? Ładna bohaterka i wszystko jasne. Gdyby zasłonić mi autora recenzji, to i tak bym się domyślił, że to Aysnel, bo chyba tylko on jest tak nagrzany na anime laseczki. Czasami mam wrażenie, że Roger tylko według tej kategorii podrzuca mu gry do testów. Wreckfest 2. Nikt tej kwestii (Early Access) nie wyciąga, więc znów ja to zrobię. Bo jaki jest sens to wrzucać do działu recenzji? Jaki sens to w ogóle oceniać? Jakie kryteria obrać? Gdy zastanawialiśmy się na temat tego, czy w PE powinny pojawiać się recenzje gier PC, to mówiłem sobie “czemu nie, byle wartościowe kąski, byle nie jakieś gówno gierki, bo na nie szkoda miejsca”. A tymczasem doczekałem się recenzji gówno wczesnych dostępów i to na całą stronę. Chyba nie o takie gry PC w PSX Extreme chodziło zwolennikom. Robi się z tym trochę bałagan, bo zamiast perełek z PC dostajemy recenzje niepełnych wydań, gimnastykę z beta werdyktami, testy rozbudowanych demówek i dublujące się recenzje (Nine Sols). Beyond the Ice Pałace II. Znów. Nic na temat plusów. “Pixel art, muzyka” nie dostały słowa komentarza, no ale dobra, może to rozumie się samo przez siebie. Natomiast wyszczególnieni w plusach “bossowie” to cytuję: "Bossowie to z kolei czysty miszmasz. Jedni wymagają dobrego pozycjonowania i poznania schematów, które są nieregularne i potrafią zirytować. Inni z kolei są wręcz banalni do tego stopnia, że jedynie pasek energii potwierdza, że byli czymś więcej niż większym przeciwnikiem." Więc ja się pytam: gdzie zalety? Bo wszystko to brzmi jak kompletnie przeciętny zestaw “fazowców” i nie ma tam nic, co zasługuje odrębne na wyróżnienie. Nie wiem, albo to jakieś skróty myślowe, albo brakuje tu konsekwencji. inZOI. Czyli kolejny Early Access z beta werdyktem na całą stronę. Świetnie. A są na tym PC jakieś pełne gry? Underdogs. Jestem prostym chłopem. Widzę udaną grę na PSVR2, dodaję do obserwowanych. Zdarza się raz na trzy miesiące, ale co tam. Retrorecenzja, tudzież recenzja retro. Dzisiaj to wszystko prymitywne, ale oczami wyobraźni widzę, jak pokazuję ten nieprawdopodobny slide show kolegom, którzy jedyne co mają w domu to Pegasus. Musiało robić wrażenie, szkoda tylko, że po roku się już okropnie zestarzało. Publicystyka. Desura. Autor: Skwark? A co to za chłop wyciągnięty z rękawa magika? Co? Mam się nie interesować, bo kociej mordy dostanę? Ok. Co do meritum, to póki co traktuję to jako przykład anegdotyczny, bo trudno mi sobie wyobrazić, by sklepy gigantów miały kiedykolwiek upaść, ale w sumie nawet najpotężniejsze cywilizacyjne imperia się kończyły, więc co to taka korporacja? Nikomu nie życzę, ale trzeba przyznać, że byłaby to ciekawa śmieszno-straszna sytuacja. Onna-musha. Mam przeczucie, że koniecznie chcieliście wcisnąć do numeru coś, co nawiązuje do Assassin’s Creed Shadows, a że tekst o Yasuke był już parę miesięcy temu, to trzeba było szyć na temat drugiej protagonistki. SoQa w tym dziale nie widzimy zbyt często, ale że chłop pisze raczej solidnie i bez tendencji do niepotrzebnego komplikowania treści, to i lektura zwykle mija lekko. Nie zostaje w pamięci na długo, ale nie wszystko musi być przełomowe, by czerpać z tego przyjemność. Avengersi wieków średnich. Trochę rzuciła mi się w oczy ta pikseloza na tytułowym arcie. A treść? Nie do końca tego się spodziewałem. Oczekiwałem tekstu skoncentrowanego na tych bohaterach, ich prezentacji, streszczenia mitów z nimi związanych. A koniec końców okazuje się, że taki Zawisza Czarny czy Święty Jerzy po prostu byli, podobnie Roland. Król Artur dostał trochę więcej miejsca, no ale jeśli on nie zasłużył, to kto? Wszystko to związane z faktem, że Kochaniec poszedł nieco innym tropem i skupił się na odwołaniach do współczesności, inspiracjach, schematach i dzisiejszych wcieleniach tamtych herosów. To nawet nie jest mój zarzut, bo im dłużej nad tym myślę, to w ten sposób powstał ciekawszy tekst, mniej historyczny, bardziej popkulturowy. Podsumowując: spodziewałem się innej, gorszej koncepcji, więc jestem miło zaskoczony. Zimna wojna. Panowie wcześniej w temacie już nieco rozdrapali wątek, więc zakładam, że podstawowy feedback Adamus już jakiś dostał. Osobiście wychowałem się na przekazie, że ZSRR było tymi złymi i w przypadku filmowego czy growego happy endu to zawsze oni ponosili porażkę. Nie mogłem mieć innych doświadczeń życiowych, skoro za dzieciaka chłonęło się tę zachodnią kulturę, nasiąkało nią. Nikt w wypożyczalni kaset wideo nie pytał o nowy, rosyjski film, wszyscy brali amerykańskie kino. Moi rodzice z nadzieją spoglądali na zachód, bo mieli wystarczająco niemiłych wspomnień związanych ze wschodem. Tam też kierowali wzrok mój i mojego rodzeństwa. A że przekaz płynący z tamtej kultury bywał łopatologiczny i bezkrytyczny? Komu to przeszkadzało, że ruscy dostawali wpierdol? Jebać Ivana Drago. Oczywiście dzisiaj człowiek jest mniej naiwny (ale tylko trochę mniej), więc pewne aspekty budzą jego wątpliwości, wzrok mu mętnieje i zaczyna widzieć odcienie szarości, choć jako dzieciak wyraźnie dostrzegał tylko czernie i biele. Adamus pisze już z właśnie takiej dojrzałej perspektywy, subtelnie kwestionuje, staje trochę bokiem i przygląda się uważnie schematom. A że zabrakło przy okazji wybitnych gier zimnowojennych? No czyja to wina? Choć faktem jest, że MGS3 zasługiwał na więcej, niż sprowadzenie go do “niektórych wątków serii MGS”, ale może Kojimizmy nie pozwoliły na pełne powagi podejście do tematu. Generalnie tekst gruby jak teczka [ocenzurowano] w archiwum KGB. Mity z Południa. Ciekawe, bo też pierwsze na co zwróciłem uwagę to ledwie wzmianka o Człowieku Ćmie, o czym wspominali już przedmówcy. Żałuję, bo trzeba przyznać, że już sama idea brzmi intrygująco, choć widzę pewne niekonsekwencje. Wyobrażam sobie, że aby wywabić Człowieka Ćmę z ukrycia wystarczy postawić ogromne źródło światła, tymczasem wciąż są wątpliwości co do jego istnienia? Ale żarty na bok, bo tekst całościowo był zaskakująco interesujący, a te wszystkie mało zgrane popkulturowo mity wydają się wyjątkowo świeże, choć swoje lata już mają. To lektura z cyklu: wrzuca ciarki na plecy, gdy czytana w środku nocy, przy ognisku w lesie. Jak się pewnie domyślacie, czytałem ją w zupełnie innych okolicznościach, ale i tak było fajnie. Dobra, syta rzecz. Byłyby dodatkowe punkty gdyby tekst ukazał się wraz z recenzją South of Midnight. A tak to nie ma bonusu. WiiU i inne wpadki. Takie rozdrapywanie starych ran w przeddzień premiery nowego sprzętu Nintendo pachnie nikczemnym proroctwem. Z tego wszystkiego najwięcej do myślenia daje fakt, że tym razem Nintendo nie siliło się na oryginalność nazewnictwa i postawiło na prostotę przekazu - Switch 2 i chuj. Sony nigdy się na tym dramatycznie nie potknęło, więc może w tę stronę? A WiiU? W sumie kupiłem ten sprzęt jakoś rok, dwa po premierze, ograłem kilka gier, wrzuciłem do piwnicy i nawet potem próbowałem sprzedać za grosze, ale i tak nie było chętnych. Uznałem więc: niech leży, mało tego było, więc może za 30 lat będzie bezcenne? Lepiej żeby było. No i zakładam, że na wydanie specjalne WiiU Exteme raczej nie mamy co liczyć? Sims. “Cóż, walić to, jedziemy!” - wymowny cytat. Wciągająca opowieść o tym, jak pierwotny pomysł na grę kreatywnie się zmieniał i rozwijał. Nic nie było z góry zaplanowane, wszystko co najistotniejsze zostało dodane do gry już w trakcie tworzenia. Spontan. Inspiracja mogła przyjść w każdej chwili i skądkolwiek. Trzeba mieć do tego niezwykły zmysł i odwagę, na którą teraz często twórców nie stać. Dosłownie nie stać, bo to ryzyko utopienia pieniędzy. Nie będzie z tego mojego ulubionego tekstu Kubicy, ale musiałbym skłamać, gdybym napisał, że nie czytało się doskonale. Crash Bandicoot. Zostałem wywołany do tablicy, a że nieprzygotowanie zgłasza się przed lekcją, to muszę ponieść konsekwencje. Nie, nie zauważyłem, że w pierwszym Crashu nie było żadnego poziomu z lawą. Mógłbym nawet przysiąc, że takowy tam był, ale może do dopiero w dwójce? W ogóle opowieść o powstawaniu Crasha czytałem już kilka razy, ale tutaj pociągnięto ją szerzej, bo dalsze losy jamraja (po epoce PS1) nie są mi już tak dobrze znane. I jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek zastanawiał się dlaczego opowieść o Crashu najczęściej kończy się na pierwszej konsoli Sony, to ten tekst poniekąd daje odpowiedź. Po prostu dalsze losy serii nie są zbyt porywające. Przechodzi przez ręce kolejnych studiów, mota się i kręci w miejscu, nie ma w tym nic ciekawego, ani szokującego, nie stoi za tym żadna głębsza historia. Nie jest to zarzut wobec Grabarczyka, bo chłop widać, że trochę pogrzebał w archiwach (nie brakuje w tekście odnośników do wywiadów i wypowiedzi twórców), ale trudno uznać, że dokopał się do czegoś przełomowego czy intrygującego. Natomiast przy okazji wzmianki o pogrzebaniu Vicarious Visions wróciła mi trauma związana z inna marką Activision, czyli Tonym Hawkiem. Po niezwykle udanym remake'u 1+2 i rozbiciu studia szanse na kolejne “deskorolki” znacząco zmalały, na szczęście ktoś tam oprzytomniał (przejmujący Activision Microsoft?) i już lada moment dostaniemy 3+4, czyli więcej szaleństw na małych, terkoczących kółeczkach. A wspominam o tym dlatego, że okazja wydaje się idealna, by przytoczyć czytelnikom historię serii Tony'ego Hawka. Tylko uwaga, można sobie na tym nieźle zedrzeć kolana, więc potrzeba kogoś odważnego. A tekst Grabarczyka jak już wspomniałem - era PS1 rewelacyjna i choć doskonale znana, to zawsze miło się ją czyta. Era post-PS1 to już taki “meh”, że pozostaje tylko tęsknota za czasami minionymi. Seven. Kurde, a ja lubię Obcego 3, co ten Fincher mi tu pierdoli? A Seven? Arcydzieło, które na nastoletnim Kmiocie zrobiło tak ogromne wrażenie, że nawet dzisiaj spoglądam w kierunku tego filmu z niepokojem i lekką trwogą. W ogóle wychodzi na to, że tekst był pisany w towarzystwie minorowych wieści (Gene Hackman, Monolith), co uznaję za bardzo wymowne i adekwatne okoliczności. Chyba nie muszę dodawać, że nabrałem chęci na ponowny seans? Już dodane do playlisty. Sie7em brzmi i wygląda głupio. Tylko Se7en, bo w przeciwieństwie do polskiego odpowiednika ma sens. Wątek Ei8ht interesujący. Dałem radę go przeczytać, mimo że czarna czcionka na czerwonym tle postanowiła to za wszelką cenę utrudnić. Poza tym tip-top, tekst godny filmu. Extreme Plus. Fumito Ueda. Przede wszystkim miła to dla mnie niespodzianka, bo wreszcie interesujący dobór bohatera. Ueda jest mało mainstreamowy, niedoceniany przez prasę i trochę zapomniany, ale to pewnie dlatego, że robi jedną grę na dekadę, hehe. Zabłocki zaplusował więc na początku, bo z ochotą przystąpiłem do lektury. Nareszcie nie miałem wątpliwości “czy ja w ogóle chcę to czytać?”. I generalnie wszystko szło dobrze, ale dwóch-trzech klasycznych “zabłockizmów” nie udało się uniknąć i pozytywna aura poszła w pizdu. Najbardziej boli, że to są takie zgrzyty wynikające z niedopatrzenia autora/korektora, bo można było łatwo je wyeliminować, gdyby tylko ktoś przeczytał tekst z góry do dołu, jednym ciągiem. Mamy więc klasyczne powtarzanie informacji, często zdanie po zdaniu, chaos z datami i w przekazie. Posłużę się cytatami: Czytam te dwa akapity i tak naprawdę nie wiem. Dołączył w 1997 r., czy odmówił? Aplikował, czy dostał propozycję bez aplikowania (bo nie po to się aplikuje, by potem jednak odmówić)? Stworzył grywalny prototyp czy film koncepcyjny? Pomijam już fakt, że dwukrotnie czytam informację o tym samym. A jeśli powyższy przykład nie jest zbyt wyrazisty, to mam jeszcze inny: vs. Jeśli to nie jest mityczne “lanie wody” to ja już nie wiem. Potem mamy jeszcze mniejsze kwiatki w rodzaju: “Problemem był nie tylko problematyczny procesor Cell..” INSPIRACJĘ odmienianą przez wszystkie przypadki, wszędobylski Another World, Prince of Persia, poczucie, że “już to czytałem”. To wszystko strasznie zaburza moje wrażenia z lektury i ponownie mam wrażenie, że czytam coś, co wypluło AI, a nikt specjalnie nie przyłożył się do weryfikacji treści. BAKA. Przeczytałem, a żeby udowodnić, że traktuję ten kącik śmiertelnie poważnie to przyznam się, że zacząłem oglądać Kono Subę i nawet trochę się przy tym pośmiałem. Za mną póki co raptem 5-6 odcinków, ale walczą one o uwagę z oglądanym na przemian Invincible (nadrabiam wszystkie 3 sezony), więc Kono Suba musi czekać na mój wolny slot czasowy. No i jako laik animowy trochę żałuję, że na Crunchyroll nie można się spodziewać lektora, bo lubię drzemać podczas seansu, a z napisami to za dużo mi umyka. Felietony. Zax. Ooof, nietuzinkowe zestawienie tytułów. Nowy Assassin’s Creed stawiany obok RDR2, a potem do kompletu dostawiony Starfield (znowu ta śpiewka o KLASYKU za dziesięć lat) i Genshin Impact. Obecność Elite Dangerous uznaję za “just Zax things” i tylko się dziwię, że odpuścił okazję wspomnienia o którymś Microsoft Flight Simulatorze. Generalnie tekst tak bardzo o niczym, że w sumie nawet nie podnosi ciśnienia, ale dobór tytułów do towarzystwa to klasyczny wylew autora. Walkiewicz. Walczył dzielnie, ale nagrodę o” najbardziej od czapy zestaw gier” w tym miesiącu wędruje jednak do Zaxa. Star Wars Outlaws, Dragon Age: Veilguard i Monster Hunter Wilds to mocny zestaw, ale przeciwnik miał lepszy skład. Mielu. Niech ktoś Michałowi powie, że jeżeli algorytm YT nagle przestał mu podrzucać materiały dotyczące soulslików, to znaczy tylko tyle, że oglądał ich coraz mniej i uznano, że go nie interesują. A tak poważnie, to jestem bardzo daleki od choćby brania pod uwagę możliwości, że gry soulslike umierają. Zbyt silny, zbyt popularny gatunek. Będzie żył, nawet jeśli nie zawsze w czystej formie, to jego elementy już na stałe zadomowiły się w branży. Myślę też, że to właśnie mechaniki soulslike dały nowe życie metroidvaniiom, bo od kilku lat co druga gra w gatunku w jakimś stopniu je wykorzystuje (a co trzecia funkcjonuje w podgatunku soulslike-metroidvania). Marcellus. Najpierw najważniejsze: są “korporacje”. A teraz błahostki. Już któryś raz czytam, że technologia AI może pozytywnie wpłynąć na branżę, bo “NPC i maszynowo generowane kwestie czy dialogi mogą na tym zyskać”. Marcin to nawet pchałby AI do kreacji postaci drugoplanowych. Drugoplanowych! Pewnie, niektórzy najchętniej by się wysłużyli AI przy tworzeniu nawet postaci pierwszoplanowych, bo czemu nie? Scenopisarstwo w branży i tak leży, więc je dobijemy. Gotowi na jeszcze większe openworldy pełne NPCów wygenerowanych przez sztuczną inteligencję? No ja nie. Piechota. Też nie odpalam konsoli, gdy nie mam tej mitycznej godziny. Ba, podbijam stawkę - dwóch godzin. A w komunikacji miejskiej czy w kolejce nie potrafię czytać książki czy grać. Irytuje mnie świadomość, że w każdej chwili ktoś lub coś może mi to przerwać. Książki to tylko przez snem właściwie. I co z tego, że zasypiam po kilku stronach? Kilka lat temu czytałem ich więcej i w różnych okolicznościach (kilkadziesiąt tytułów w roku), obecnie przeżywam kryzys, ale w wieczorami w łóżku zawsze chętnie przekartkuję kilkanaście stron. Dla mnie granie to zawsze było “święcenie świętego”, czas na zaangażowanie się, relaks. W pośpiechu nie potrafię grać, czuję, że coś mi umyka. Głos Ludu. Wzywam @BRY@N , aby nie umknęło mu, że został wydrukowany. No i jestem miło zaskoczony, że pomimo spóźnienia udało się upchnąć kącik Kmiota. Listy. HIV i jego wieczne, tajemnicze plany oraz projekty. Skwituję to chłodnym uśmieszkiem. Felieton Rogera. Zostawiłem na koniec, bo przy takim jubileuszu wypada. Co ja tutaj mogę, poza tym, że ogromnie Ci gratuluję dobicia “setki”. Myślę, że jeśli napiszę, że jestem Ci wdzięczny za pracę i pasję włożoną w kreację PE, to nie będą to wyłącznie moje odczucia. Obyś nigdy nie stracił zapału i serca. Obyś nieustannie czerpał z tej pracy satysfakcję, za to mogę trzymać kciuki i nawet wypić. A teraz goń Ścierę w stażu jako Redaktor Naczelny. Zresztą wszystkim Autorom gratuluję kolejnego udanego numeru, który ma swoje potknięcia, ale całościowo jest wartym swojej ceny magazynem pełnym pasji i włożonej pracy. serce rośnie, całuję Was.
  27. 18 punktów
    Lunar Eternal Blue z Perfect Blue
  28. 18 punktów
  29. 18 punktów
    The Messenger to już Switchowy klasyk, Hadesa nie trzeba przedstawiać natomiast Bakeru to zakup po zachwalaniu tej gierki na podcast Rozgrywka. Sprawdziłem inne recenzje, rozgrywkę na yt i kurcze super to wygląda. Taka platformówka połączona z chodzoną nawalanką. Jest też jak coś na steam. Gierka podobno bardzo łatwa i relaksująca.
  30. 17 punktów
    Trza nadrobić.
  31. 17 punktów
    Najświeższe nabytki do kolekcji switcha...
  32. 17 punktów
    Ostatnio sporo gier na switchu + WR
  33. 17 punktów
    Prace nad SNESem ruszyły pełną parą, ale mogę już uchylić rąbka tajemnicy jak będzie wyglądała limitka, nad którą dziś z Romkiem pracowaliśmy.
  34. Attack of the Friday Monsters [3DS] Niecodzienną sytuację miałem z tą grą. Z jakiegoś powodu kupiłem ją jeszcze za czasów świetności 3DSa, gdy tamtejszy eShop funkcjonował w najlepsze (gra nie ma fizycznego wydania). Pamiętam, że popykałem godzinę, może dwie i odpuściłem. Attack of the Friday Monsters przypomniała mi o sobie ikonką, gdy ostatnio odkurzyłem swoją konsolkę, więc pomyślałem - czemu nie? Uczciwie zapłaciłem, to przejdę, tak nakazuje kredo gracza. To mała, ciepła, czuła gierka. Sohta to kilkuletni dzieciak, którym przyjdzie nam pokierować. Miejsce i czas akcji? Jakaś malutka japońska wioska w latach 70. zeszłego wieku. Przeuroczo ciasna, skąpana w wakacyjnym upale, który aż wylewa się z małego ekraniku. Słychać cykady, pobliski strumyk cicho szemrze, gdzieś w oddali przejeżdża pociąg. Idyllę chwili i miejsca zakłócają jedynie krater po meteorycie i odciski gigantycznych łap potworów. Skąd się wzięły? Czy są zagrożeniem? Wraz z Sohtą spróbujemy odnaleźć odpowiedzi na te (i inne) pytania. Gameplay to bieganie Sohtą po wiosce i okolicach (predefiniowane rzuty kamery), pogaduszki z mieszkańcami, wypełnianie ich próśb. Bohater w trakcie swojej przygody pozna nowych przyjaciół, rywali, zdąży nawet się zauroczyć koleżanką. Wszystko to podane jest nam w tej beztroskiej, dziecięcej perspektywie. Trochę naiwnej i łatwowiernej, trochę skłonnej do zbyt bujnej wyobraźni. Czego dziecko nie potrafi logicznie wytłumaczyć, do tego dorobi sobie fantazyjną otoczkę. Cyniczny dorosły cicho parsknie pod nosem widząc do jakich bezkrytycznych i ufnych wniosków potrafią dotrzeć Sohta i jego przyjaciele. Attack of the Friday Monsters to gra rozluźniająca, bezstresowa, chill. Biegamy po tych kilkunastu ekranach składających się na całą mapę “świata” wykonując proste, acz urocze fetch-questy (główne i drugoplanowe), tym samym popychając fabułę do przodu. Jedynym zajęciem pobocznym jest zbieranie porozrzucanych kolorowych kamyczków, które z kolei zamieniamy na karty z potworami. A skoro są karty, to jest też karciana mini-gierka. Niespecjalnie skomplikowana, bazująca na zasadach papier-nożyce-kamień, ale dodająca element losowy i zmuszający do odrobiny dedukcji. Nikogo nie porwie na długie godziny, ale to całkiem uroczy dodatek. Zresztą “urocza” to przymiotnik, którym można opisać całą grę. Podobnie jak “ciepła”. Letni, wakacyjny klimat jest bardzo sugestywny, jak na tak mały tytuł. To raptem 4-5 godzin rozrywki, a to i tak przyjmując, że będziesz leniwy i niespieszny w wypełnianiu zadań. Jeśli zechcesz w Attack of the Friday Monsters zaliczyć wszystkie 26 questów, to przygotuj się na dodatkową godzinę grindu karcianki, ale to już dla graczy z nie zawsze zdrowym syndromem “muszę mieć 100%”. To ja. Nie mam pojęcia czy jest obecnie jakikolwiek legalny sposób na zdobycie tej gry, obstawiam, że nie, więc nawet nie czuję odpowiedzialności polecając ją. Kradzioną za darmo można sprawdzić. Gran Turismo 7 [PS5/PSVR2] Stałem się tym, z czego się śmiałem. Chłop jeździ w kółko samochodzikiem, no trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Ale mam coś na swoje usprawiedliwienie. Kombinacja: pierwsza kierownica (bez ekscesów, rozsądny wybór w stosunku jakość/cena, czyli G29 + Wheel Stand Pro) plus gogle PSVR2. No kurwa. Niesamowita rzecz, nawet na pijackie imprezy, choć nie dla słabych żołądków. Powyższe było moją główną motywacją, by odpalić Gran Turismo 7. Bo pomimo krótkich epizodów z serią jeszcze za czasów PS1, to nigdy nie byłem zwolennikiem symulacyjnych gier wyścigowych. A biorąc pod uwagę krytykę starych wyjadaczy cyklu, którzy narzekali na to, że GT7 kłania się brudnym każualom, to chyba mogę się z nimi zgodzić, bo jako niedzielny każual w gatunku, czerpałem z gry dużo rozrywki, więc najwyraźniej coś jest na rzeczy. Oceniam ją więc jako amator niemający styczności z poprzednimi częściami serii, chłop który większość gry jeździł na automatycznej skrzyni biegów i niską, bo niską, ale jednak z kontrolą trakcji. A jeśli akurat nie na PSVR2, to w trybie chase cam. Czyli trochę arcadowo, rozrywkowo i bez potrzeby pocenia się o rezultaty. Pozwijcie mnie. Gran Turismo 7 rozkręca się powoli i w zasadzie przez kilka pierwszych godzin prowadzi gracza za rączkę. Od zawodów, do zawodów. Kolejne tryby udostępniane są cyklicznie, więc nie ma mowy o przytłoczeniu. Próg wejścia jest na poziomie podłogi, praktycznie go nie ma. Zaczynamy zabawę od wyścigów istnych mydelniczek na kółkach, rozwijamy zatrważające prędkości 100 km/h, by stopniowo zaliczać progres, odkrywając kolejne atrakcje, zasiadać za sterami prawdziwych motoryzacyjnych bestii. Gra nagradza nas za wszystko. To wpadnie jakieś nowe auto, to kredyty na ulepszenie starego, to jakiś nowy tryb, albo stary ulega rozszerzeniu. I tak sobie jeździmy, zbieramy kolejne samochody niczym pokemony (ale dla heteroseksualisów) wpadamy w miłą pętelkę gameplayową, dopamina płynie gęsto. Po kilku godzinach wprowadzenia mamy już dostęp do pełnego asortymentu GT7 i w zasadzie możemy robić co chcemy, twórcy puszczają naszą rękę. A jest się czym bawić. Obecnie to przeszło 550 aut i pewnie z 40 tras. Niezliczona ilość zawodów z określonymi wytycznymi. Kilka sposobów na zdobycie i zakup wymarzonego auta, tuning mechaniczny (o różnym stopniu zaawansowania), tuning wizualny, udostępniane przez społeczność fikuśne malowania karoserii, masakrycznie rozbudowany tryb fotograficzny, wyzwania tygodniowe, wyzwania online (zarówno wyścigi, jak i time triale), niekonwencjonalne misje (np. dojedź do mety, jednocześnie oszczędzając paliwo), no i oczywiście licencje. Na pewnym etapie gry stwierdziłem, że w sumie chciałbym wyciągnąć z GT7 platynowego dzbanka, a ten, poza pewnym grindem (kasa, wyścigi online) wymaga pewnego poziomu umiejętności, czyli zaliczenia wszystkich podstawowych licencji na “złoto”. Umiejętności, których ja generalnie nie posiadam, ale potrafię być uparty i cierpliwy, więc połknąłem haczyk. Ach, cóż to była za przygoda. Wyzwania wymagające, bym wyszedł ze swojej strefy komfortu, porzucił kontrolę trakcji, zrezygnował z automatycznej skrzyni biegów, by zacząć się nieco pocić za kółkiem i zyskać kilka setnych sekundy na okrążeniu. Przyznam, że w niektórych przypadkach spędzałem na jednym etapie kilka godzin, ale kurde, syndrom “jeszcze jednej próby” był silny. Jest coś uzależniającego w tej jeździe “na żyletki”, precyzyjnym zaliczeniu każdej tarki, pełnym czułości operowaniu gazem przy wyjściu z zakrętu. Chyba mój peak doświadczenia z grą. Że gra wygląda rewelacyjnie, to chyba nie muszę pisać. Modele samochodów to chwilami jakiś absurdalny poziom detali, klosze tylnych lamp potrafią mieć wygrawerowane logo producenta, albo jakieś inne nieistotne oznaczenia. Wnętrza? Nieprawdopodobne w trybie VR, aż chciałoby się chwycić za klamkę i otworzyć drzwi, pojebana rzecz. Do tego cała gra wręcz skrzy od tego słynnego motoryzacyjnego porno, dostarcza ciekawostek, wizualnych atrakcji, angażuje mordy osobiście odpowiadające za design i konstrukcje kolejnych aut. Całość brzmi i wygląda wyśmienicie, imponująco, jak z wykwintnego katalogu. Jedynie muzyka zaczyna męczyć bułę po kilku godzinach, ale od czego mamy Spotify na konsoli? Doskonale sobie zdaję sprawę, że nie jestem kompetentny, by oceniać Gran Turismo 7 w wielu aspektach. Ale jako gatunkowy laik, który aktualnie spędził z grą 210 godzin (platyna tuż przed 200) chyba mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że wciągnęło mnie jak turbina. Wracam regularnie, by sobie pojeździć przy spotifajowej plejliście. Ender Lilies: Quietus of the Knights [PS4] Poczułem się zmotywowany. Kontynuacja Ender Lilies ponoć jest rewelacyjną metroidvanią, a ja przecież do tej pory nie zaliczyłem jeszcze pierwszej części. Pora nadrobić zaległości. Fabuła? Schematyczna, ale która w gatunku ostatnio porywała? Świat pochłonięty zarazą, potwory panoszące się po niegdyś tętniących życiem lokacjach. Jest parę sentymentalnych wstawek, wątek poświęcenia, lojalności, oddania. Trzy zakończenia, w zależności na ile zechcemy się zaangażować, choć pierwsze trudno nawet określić endingiem, raptem czymś w ramach przerwy w połowie seansu. Lily to bezbronna bohaterka. Może skakać, rzucać się na podłogę w celu uniknięcia zagrożenia, ale w celach ofensywnych musi polegać na duchach upadłych wojowników. To tak naprawdę kwestia kosmetyczna, bo tych duchów używa się dokładnie w ten sam sposób, jakbyśmy sami dzierżyli broń, responsywności im nie brakuje, więc ani przez chwilę nie czujemy się bezbronni. Jasne, że niektóre duchy mają ograniczoną ilość użyć (regenerują się przy “ognisku”, albo przy użyciu innych specjalnych umiejętności), inne wymagają cooldownu, ale wiele z nich możemy używać bez ograniczeń. Niemniej każdy duch ma swoje atrybuty, rodzaj ataku i właściwości, więc warto uzbroić się na każdą ewentualność (zwarcie, dystans, buff, jeszcze inne pomagają w eksploracji). Na podorędziu możemy zawsze mieć dwa zestawy ataków (zmieniać je możemy przy “ognisku”), więc troszkę fajnej zabawy w tworzenie buildu jest. To w sumie znamienne, że ja piszę “ognisko”, a Wy wiecie co mam na myśli. Tutaj jest to ławeczka i jej warianty (jak w Hollow Knight), ale jednocześnie mogę zapewne niektórych z Was uspokoić, Ender Lilies nie zawiera elementu powracania po upuszczony loot, więc zgon jest praktycznie bezkarny. Ok, przymusowo wracamy do ostatniego checkpointu, ale poza tym zachowujemy wszystko, łącznie z doświadczeniem, które pęcznieje wraz z zabijaniem kolejnych wrogów. Przyznam, że to całkiem miłe, by po porażce nie musieć oglądać się za siebie, zamiast tego móc stwierdzić, że w takim razie pójdziemy sprawdzić co słychać w innym miejscu mapy. A skoro już jestem przy mapie, to mam jej do zarzucenia pewną umowność w określaniu wejść i wyjść, ale to jest jeszcze do przełknięcia, bo nie na takich strzępach się operowało. Bardziej boli brak możliwości stawiania jakichkolwiek znaczników. A przy metroidvanii to potrafi być bardzo bolesne, by zapamiętać każdy rodzaj przeszkody, który nie pozwolił nam przejść dalej. Nawarstwianie się tych ślepych zaułków w dalszym etapie gry może być uciążliwe i wielokrotnie pałowałem się na darmo przez kilka/kilkanaście ekranów, by móc sobie przypomnieć, że w sumie nadal nie mogę tej przeszkody pokonać. Natomiast na plus zaliczę oznaczanie przez grę każdej komnaty, którą wyczyściliśmy z istotnego lootu. Niezwykle pomocne. Rzecz w tym, że Ender Lilies bez wątpienia bardzo kompetentną reprezentantką gatunku. Może nie dostarcza niczego przełomowego, niczym też specjalnie się nie wyróżnia, ale wszystkie istotne elementy gameplayowe egzekwuje na tyle sumiennie, że całość komponuje się w świetną grę. Eksploracja jest nagradzająca i satysfakcjonująca. Bossowie nie są popychadłami i wymagają koncentracji, ale z racji dość ograniczonego wachlarza ataków nie są też przesadnie skomplikowani. W trakcie eksploracji mamy możliwość bezkarnego teleportowania się do każdej ławeczki, więc rozgrywka generalnie przebiega bez większych przestojów, jest po prostu przyjemna i zadowalająca. Do tego wizualnie trudno grze cokolwiek zarzucić. Może da się odczuć pewną monotonność, bo lokacje są bardzo podobne klimatycznie, różnią się nieco kolorystyką, ale w sumie to samo można napisać o świecie Hollow Knight. Jestem gotowy uznać, że dzięki temu zachowują pewną spójność nastrojową i koherentność wizji, a to już potrafię docenić. Warstwa audio? Dużo pianina i - co zaskakujące - wokalnych wstawek. Trudno nie zwrócić na muzykę uwagi, bo często nie jest tylko plumkającym gdzieś w tle zestawem dźwięków. Nierzadko wysuwa się na pierwszy plan i bywa inspirująca. Generalnie oprawa i wykonanie tej gry to jest kwestia, do której nie sposób się przyczepić, można tylko pochwalić. Niezwykle godny to reprezentant gatunku. Z racji specyficznej oprawy jednego gracza zauroczy bardziej, innego mniej, ale to już kwestia preferencji artystycznych czy stylistycznych. Mechanicznie Ender Lilies nie powinno zawieść nikogo. Chyba, że ktoś szuka wygórowanego wyzwania, to raczej nie ten adres - gra nie rzuca kłód pod nogi. W moim przypadku to było 18 godzin na 100% mapy. Oceń samodzielnie.
  35. 16 punktów
    Tyle ognia co klanowy maciek zatrzaśnięty w łazience z browarem.
  36. 16 punktów
    Dobra. Gerki kupione, konsola zamówiona teraz najgorszy etap zagrajmera. CZEKANIE
  37. Czas na Vitę. Jeżeli nie popełniłem błędu to 126 gier w kolekcji plus nowy JPN oled na czarną godzinę.
  38. 16 punktów
    Trochę ostatnio wpadło gier. Ale i również solidna lektura.
  39. 15 punktów
    Oblivionowa szajba udzieliła się także i mnie, ale w swoim pedantycznym stylu stwierdziłem, że zanim kiedykolwiek odpalę Remaster (choć to bardziej Remake) to wypadałoby wreszcie poznać oryginał (ha ha, beka z Wrednego, dajesz rozi, ty...) Całe szczęście mam najlepszą możliwą konsolową opcję ogrania tego klasyka, bo wersja z X360 na XSX śmiga w podbitej rozdziałce, z Auto HDR, FPS boost i szybciutkimi loadingami, więc ja już mam remaster. Czego nie miałem to dodatki, których już niestety cyfrowo nie można kupić, ale znalazłem na allegro taki bajer - The Elder Scrolls IV Shivering Isles - rozszerzenie w wersji pudełkowej, oldschool pełną gębą, więc na zdjęciu komplecik w idealnym stanie Do tego dzisiejsza premiera w postaci świetnie zapowiadającego się Clair Obscur: Expedition 33, które właśnie się instaluje, Ninja Gaiden II Black, które dostało swoje azjatyckie wydanie pudełkowe i ubisoftowe raczysko Assassin's Creed Valhalla, w razie jakbym kiedyś skończył Odyssey i nagle zabrakło mi Assassinów pod ręką
  40. 15 punktów
    Duszan Konsolanu, prosto z piwnicy dziadka. Shadow Tower kiedyś miałem i sprzedałem. To takie SOULSY, w które grali rodzice/dziadkowie współczesnych zagrajmerów. Street Fighter w bardzo ciekawej wersji na PC ENGINE. Judgement w oryginale, bo jestem fanem starego RGG Studio/Nagoshiego (to co zrobili teraz z serią yakuza to masakra jakaś...). A Dinusie, bo nigdy nie grałem w trójkę.
  41. 15 punktów
    Moja ukochana gra na DSa i prezent od drugiej połówki, zeldowy ładny notes. Moja babcia pożegnała się z naszym światem i przy wspominaniu o niej przypomniało mi się jak pomagałem jej w rozwiązywaniu i tłumaczeniu opisów zagadek w pierwszym Laytonie. Stwierdziłem że muszę odzyskać tę grę i wrócić do tamtych czasów.
  42. 15 punktów
    Czas nadrobić backlog przed premierą S2. Aczkolwiek miło będzie też ten backlog ogarniać już na S2.
  43. 15 punktów
    Długo zwlekałem z tą grą ze względu na to jak Persona 5 mnie wymęczyła na premierę ale po obejrzeniu anime Dan Da Dan i niedosycie ze względu na niepełne zakończenie pierwszego sezonu stwierdziłem, że nadszedł właśnie czas.
  44. 15 punktów
    Ostatnio na disco pojawiła się dyskusja o KZ i zdałem sobie sprawę, że mam tylko dwa tytuły z serii w kolekcji, więc postanowiłem naprawić ten błąd i Liberation, trójeczka i shadow śmieć są już u mnie. A jak KZ 3 to nie mogło zabraknąć tego skurwysyna, którego dorwałem za 50 zł
  45. 15 punktów
    Wpadł mi w łapy japoniec 32GB z wrzuconym europejskim softem. Bardzo dobry stan, mało rys, szkoda tylko że zamiast ori ładowarki do tableta jest zwykły kabel.
  46. 15 punktów
    Ktoś mi kiedyś powiedział że moje 55” jest za małe więc wymieniłem na 65” no i muszę przyznać, że ta 65” idealnie się komponuje Musiałem konsole narazie położyć (mała Żabka podtrzymuje konsole w poziome a podnóżek leży gdzieś w piwnicy xD) bo kabel HDMI jest teraz za krótki, mam nadzieję że miejsce pod TV dla Switcha 2 w Docku będzie siedziało dobrze
  47. 14 punktów
    Wpadł nowy dysk do drugiej PS5 w domu i kolejna gra na Switcha :) Dobre okazje można znaleźć na tym Vinted xD
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00